Shukuteki - 2
Spędziliśmy w
tym parku prawie dwie godziny. Ryou głównie wypytywał mnie o szkołę podstawową,
o to, czy cokolwiek pamiętam z tamtego okresu, czy pamiętam jego i tak dalej.
Nie odpowiadałem bezpośrednio. Nie chciałem, aby blondyn skojarzył mnie z
tamtym gnębionym dzieciakiem. Zmieniłem się w ciągu tych wszystkim lat. Tym
bardziej zapomniałem o wszelkich przykrościach, jakie mi wówczas sprawiono.
O tych
wydarzeniach ogółem szkoda wspominać. Mówiąc w skrócie: w szkole podstawowej,
sam nie wiem z jakiego powodu, stałem się ofiarą kpin i głupich wyzwisk. Za
całość odpowiadała grupa chłopaków, do której należał Ryou. Nigdy nie
zapomniałbym tych cholernych oczu i podstępnego uśmiechu. Niektóre rzeczy nie
zmieniają się w ludziach nawet po upływie sporej ilości czasu.
Miałem wtedy
jakieś osiem lat. Byłem słabym dzieckiem, więc w pewnym momencie pękłem. Nie
chciałem wychodzić z łóżka. Czułem się słabo na samą myśl o wyjściu do szkoły.
Rodzice w pewnym momencie to zauważyli, lecz kiedy spytali, czy wszystko ze mną
w porządku, zareagowałem paniką. Mimo iż zaprzeczałem ich podejrzeniom, całe
moje zachowanie zdradzało prawdę.
Zmieniłem
szkołę. Poszedłem z mamą do lekarza, który pomógł mi zapomnieć o tym wszystkim.
Gdy kończyłem szkołę podstawową, ojciec zachorował. Po dwóch latach zmarł.
Wtedy wróciłem do psychologa i spotykałem się z nim jeszcze przez bardzo długi
czas.
Skończyłem w
ten sposób.
Zdystansowany.
Nieufny.
Ale no nic nie
poradzę. Chciałem o tym wszystkim zapomnieć. Już za dużo wycierpiałem przez
głupie wspomnienia. Najwyraźniej czymś musiałem przypłacić.
W domu ląduję dopiero
około północy. Mama wciąż nie śpi. Najwyraźniej czeka na mnie. Na pytanie, co o
tym wszystkim myślę, wyznaję szczerze, że nie mam nic przeciwko jej związkowi z
Renem. Nie sprawiają mi w ten sposób żadnej krzywdy, więc dlaczego mam się
stawiać? Jedynym problemem może być dla mnie Ryou, ale przecież równie dobrze
mogę ignorować jego osobę. Nawet jeśli z początku zareagowałem w dość
specyficzny sposób, kiedy go zobaczyłem, szybko zrozumiałem, że popełniam błąd.
Nie mogę znowu zacząć przepełniać swych myśli przeszłością. Było, minęło i
teraz jest dobrze.
Nie mogę
zasnąć. Czuję się dziwnie i w wyniku nawet na sekundę nie mrużę oka. Staczam
się z łóżka około piątej nad ranem i odpalam komputer. Aby jakoś zbić czas, zajmuję
się programowaniem. Dwie godziny mijają tak o. Zaczynam się przygotowywać na
zajęcia — szybki prysznic, narzucenie na siebie jakichś ubrań i ułożenie
włosów. To ostatnie może nie należy do zbyt męskich czynów, ale co poradzić? Mam
tak wkurzające kłaki, że po godzinie leżenia wszystkie ich kosmyki wywijają się
w każdą możliwą stronę. W życiu nie pokażę się tak publicznie.
Na dziedzińcu
uniwersytetu znajduję się jeszcze przed czasem. Siadam na ławce i wzdycham z
ulgą, zaczynając grzebać w torbie. Wyjmuję książkę i otwieram ją na stronie, na
której ostatnio skończyłem czytać. Jest to thriller opowiadający o mężczyźnie z
zamiłowaniem do zapachu – seryjnym mordercy. Tworzy perfumy z ludzkich ciał,
jednak nie może znaleźć tej idealnej woni. Do czasu, oczywiście. Już zdążyłem
przeczytać dobrą połowę.
Wreszcie
zbieram się i idę do sali, w której mam mieć wykłady. Zajmuję miejsce z tyłu i znowu
wzdycham. Chwilę później w pomieszczeniu nie ma ani jednego wolnego miejsca. Zadziwia
mnie obecność tych ludzi. Przedtem sądziłem, że większość będzie raczej olewać
zwykłe wykłady. Najwyraźniej byłem w błędzie.
Obok mnie siadają
dwaj faceci i jedna ciemnowłosa dziewczyna. Tylko tyle daję radę wyłapać przed odwróceniem
wzroku. Chyba jeszcze w tle widziałem tego Koreańczyka, ale nie jestem tego do
końca pewien.
Od razu po
wykładach planuję pójść do domu. Niestety już na starcie trafiam na pewną
gadułę, która zatrzymuje mnie w sali na kilka minut. Kiedy w końcu jakoś udaje
mi się uwolnić i wychodzę na świeże powietrze, dociera do mnie myśl, że dziś
chyba towarzyszy mi jakieś fatum.
— Shun! — woła
chłopak, podchodząc do mnie.
Odwracam
się w jego kierunku ze zirytowaniem.
— Czego
chcesz? — pytam, marszcząc brwi.
Blondyn nie ukrywa
zdziwienia. Śmieje się nerwowo, odwracając wzrok.
— Chyba za mną
nie przepadasz. — Drapie się w tył głowy.
No, ciekawe
czemu.
— Mógłbyś
przynajmniej udawać, że się dogadujemy. Jeśli mamy razem mieszkać, to
wypadałoby chociaż stwarzać pozory normalności. — Układa usta w kreskę. —
Zróbmy to dla dobra rodziców. — Smutnieje. — Nie wiem, jak było z twoją mamą,
ale mój ojciec przez bardzo długi czas nie mógł sobie nikogo znaleźć po
rozwodzie. Ucieszyłem się, że w końcu udało mu się poznać odpowiednią kobietę.
Ma trochę
racji. Mama również miała problemy z drugą połówką po śmierci ojca.
Mimo to nie zamierzam
tego pokazywać. Spoglądam na niego obojętnie, jednocześnie wzruszając ramionami.
— Może i tak.
Ale równie dobrze możemy się po prostu ignorować.
Blondyn
przypatruje mi się przez chwilę w milczeniu.
— Zrobiłeś się
naprawdę oziębły.
— Mówisz tak,
jakbyś mnie wcześniej znał. — Krzywię się.
— Wiem o
wszystkim, Shun. — Zakłada ręce na klatce piersiowej. — Przepisałeś się w drugiej
klasie. Do tego czasu chodziłeś do tej samej podstawówki, co ja. Ba, byliśmy w
jednej klasie.
— Skąd ta
pewność?
— Po prostu to
wiem — mówi twardo.
Odwracam
wzrok.
— Wybacz, nic
nie kojarzę. — Kłamię. W głębi czuję, że powinienem załatwić to nieco inaczej.
— Naprawdę tak
jest? Czy tylko mówisz to, żeby uniknąć tematu? — drąży, co mnie trochę irytuje.
Pękam.
Nabieram sporo powietrza do płuc, jednocześnie wlepiając zirytowane ślepia w tę
jego wkurzającą jadaczkę.
— Posłuchaj
mnie. Chcesz się dobrze dogadywać, prawda? Więc przestań wypytywać o te rzeczy.
Skoro już jesteś taki pewien, że to właśnie ja jestem tym chłopakiem, na pewno
zdajesz sobie sprawę, że przepisałem się przez ciebie i twoich durnych kolegów.
To wy do tego wszystkiego doprowadziliście. Dlatego skończ drążyć temat i
zajmij się sobą.
Nie pozwalam
mu spytać o nic więcej. Bez słowa odwracam się i racam do domu, zostawiając
chłopaka w osłupieniu. Niczego nie udaję. Naprawdę nie mogę go strawić. Mimo iż
puściłem w zapomnienie to wszystko, pewne rzeczy nadal się mnie trzymają i po
prostu nie mogę się do niego przekonać. Dla dobra związku mamy będę udawać, że
go lubię, ale to wszystko. Niech nikt na szczerą sympatię nie liczy.
***
— Shun,
pomożesz Yukiemu z zadaniem domowym? — pyta mama tuż po moim powrocie.
— Pewnie.
Ściagam buty i
kieruję do pokoju brata. Chłopak siedzi przy biurku, ze zmarnowaniem wpatrując
się w zeszyt.
— Z czym masz
taki problem?
Chłopak pokazuje
mi rysunki figur geometrycznych. Musi po prostu policzyć ich pole.
— Przecież to
proste. — Wzdycham. — Wystarczy, że podstawisz te wartości do wzoru i
policzysz.
— Nie znam
wzorów. — Nadyma policzki.
— Przecież
masz tutaj wypisane te wszystkie podstawowe. — Wskazuję na jedną ze stron w
podręczniku. — Nauczysz się ich na pamięć i będziesz mieć z głowy.
— Nie lubię
matematyki. — Smutnieje.
— Ją trzeba
zrozumieć. — Drapię się w tył głowy. — Kiedy to zrobisz, wszystko okaże się znacznie
łatwiejsze.
— Łatwo ci mówić,
bo jesteś w tym dobry. — Zakłada ręce na klatce piersiowej. — Dla mnie to jest
trudne.
— Poczekaj do
momentu, aż będziesz mieć rozszerzenie — szepczę pod nosem, a następnie wypisuję
bratu na kartce wszystkie wzory, jakie będą mu potrzebne do tych zadań. — Masz.
— Podsuwam mu zeszyt. — Zamiast
„a”wpisujesz tę liczbę, a zamiast „b” tę. – Wskazuję na poszczególne wartości.
– Później mnożysz i po sprawie. – Zerkam na chłopaka. – Jak mi powiesz, że
nadal tego nie rozumiesz, to cię walnę.
— Dobra,
dobra, już wiem. – Dąse się. – A jak mam takie coś z kreską pomiędzy, to co
zrobić?
— To ułamek. –
Marszczę brwi. – Słuchasz w ogóle na tych lekcjach, co mówią nauczyciele? – Biorę
głęboki wdech. – Jeśli masz taki ułamek przed liczbą, to dzielisz ją na pół.
— Dlaczego?
Łapię się za
głowę. To są chyba jakieś jaja.
— Bo to ma być
połowa. Pół. Połówka.
Chłopak
uśmiecha się lekko, z kpiną i satysfakcją, jednak po chwili poważnieje. Mimo to
udaje mi się wychwycić wszystkie kluczowe cechy. Już wszystko jasne.
— Ty mały... —
Przygryzam dolna wargę. – Przestań udawać idiotę. Skoro wiesz, jak to zrobić,
to zrób, a nie mnie męczysz.
— Wybacz, od
czasu do czasu muszę cię zdenerwować. — Wystawia mi język. – Inaczej w ogóle
byś nie pokazywał żadnych emocji.
Mrużę oczy.
— Rozwiąż to
szybko i będziesz mieć z głowy.
Podnoszę się z
miejsca i wracam do siebie. Nie mam na nic ochoty, więc kładę się spać na dwie
godziny. Po tym czasie budzi mnie mama, mówiąc, żebym zszedł na obiad. Nie
powinno jej być o tej porze w domu. Idę za nią do jadalni, następnie zastając swoje
nowe utrapienie. Wzdycham, po czym zajmuję miejsce obok blondyna, bo tylko to jest
wolne.
Ren w
międzyczasie pyta mnie o samopoczucie, na co odpowiadam szczerze. Nie mam
żadnych problemów z jego obecnością. Wydaje się być bardzo w porządku.
Z czasem zaczynam
odczuwać dyskomfort, gdyż Ryou ewidentnie się we mnie wpatruje. Chwilę później czuję
dotyk jego dłoni na włosach. Spoglądam ze zdezorientowaniem na jego obojętną
twarz.
— Kilka
kosmyków odstaje ci w tym miejscu.
— Możliwe,
chwilę temu jeszcze spałem — mówię z otępieniem.
Blondyn przełyka
ślinę, następnie przenosząc wzrok na moje usta. W dalszym ciągu jego dłoń dotyka
mojej twarzy.
— Rumienisz
się — oznajmia zdziwiony.
Nic nie odpowiadam.
Powoli
przenoszę spojrzenie na swój talerz. Prawie nic nie zjadłem. Mimo to podnoszę
tyłek z krzesełka.
— Zaraz wrócę
— informuję cicho.
Wchodzę do
łazienki, od razu spoglądając w lustro. Naprawdę mam zaczerwienione policzki.
Jestem chory?
Nie ma najmniejszej możliwości, żebym się zawstydził czymś takim. Nie przez
niego.
Przemywam
twarz chłodną wodą, po czym wracam do rodziny. Nie jem zbyt wiele. Nie wiedzieć
czemu, ostatnio mięso bardzo mnie odpycha. Kiedy wszyscy wstają od stołu, ja
sam kieruję się do swojego pokoju. Za mną oczywiście przychodzi Ryou.
— Masz sporo
książek. – Rozgląda się po pokoju, na moment zatrzymując oczy na regale.
— Bo lubię
czytać.
Chłopak siada
na moim łóżku. Przeciąga się, zerkając na stertę notatników.
— Właśnie,
jesteśmy na tym samym uniwerku, ale chyba jeszcze na ciebie ani razu nie
wpadłem.
— Prawie wcale
nie opuszczam swojego wydziału. – Siadam na obrotowym krześle, dodatkowo
spoglądając na chłopaka. Wygląda na szczerze zainteresowanego. – Co cię tak
cieszy? – Marszczę brwi.
— To z nerwów.
Nie wiem, jak z tobą rozmawiać, kiedy mnie tak odpychasz.
— Dlaczego tak
ci na tym zależy? – pytam od niechcenia.
— Chciałbym po
prostu wiedzieć o tobie więcej.
Wyraz twarzy
blondyna porusza mnie w pewien sposób. Nerwowo odwracam wzrok i włączam
komputer.
— Przecież to
nie jest potrzebne.
— Czyżby? – Słyszę
szelest. Ukradkiem zerkam za siebie i widzę, że chłopak prostuje plecy.
— Możemy
ograniczyć się do zwykłej relacji. Tak będzie najprościej — mówię.
— Chyba jednak
pozostanę w swoim przekonaniu.
Prycham.
— Próbuj, a
może ci się uda.
Oczywiście nie
miałem tego na myśli. Nie chcę, aby Ryou starał się o jakąś lepszą relację
między nami. Byłoby to kłopotliwe. Niestety, postawa blondyna wskazuje na to,
iż chłopak wziął do siebie to wszystko i tak łatwo nie odpuści. Wieczorem wraca
do siebie, zabierając ze sobą zadowolonego ojca. Zostaję sam. Przebieram się w
swój outfit do spania, następnie siadając na łóżku. Wzdycham i padam plecami na
miękki materac.
— Chyba nie powinienem
być dla niego miły — burkam pod nosem, a następnie przewracam się na lewy bok i
zamykam oczy.
Przez kolejne
dwie dobry moje dni wyglądają praktycznie tak samo. Wspólne obiadki czy
kolacyjki z Renem i Ryou są już chyba normą. Nie przeszkadzałoby mi to tak
bardzo, gdyby nie stosy pytań od blondyna. Chłopak naprawdę nie przestaje się
starać. I to mnie chyba najbardziej męczy.
W końcu nadchodzi
weekend. Od rana jestem na nogach i pakuję wszystkie rzeczy do pudeł, a później
jeszcze je wynoszę z domu do ciężarówki. Kończymy dopiero wieczorem. Mama gasi
wszystkie światła i wychodzi z bratem na zewnątrz. Ja zostaję jeszcze chwilę. Idę
do swojego pokoju i wzdycham. Trochę przyzwyczaiłem się do tego miejsca. W
końcu spędziłem tu kilkanaście lat. Ale nie mam co rozpaczać. Nowy dom jest
znacznie bliżej uniwersytetu, co jest dla mnie o wiele bardziej korzystne, gdyż
nie będę musieć codziennie dojeżdżać autobusem.
Wychodzę z
mieszkania, po czym dołączam do rodziny. Powoli wsiadam do taksówki, która
zaraz po tym odjeżdża, obierając za kierunek mój nowy dom.
Komentarze
Prześlij komentarz