Fools - 17
Kolejne dni mijają jednym tempem, jednym schematem. Wszystko idzie jednolicie i bezproblemowo. Rano szkoła, po południu spotkanie z Timo bądź wizyta w salonie gier z własnym pomagierem do bicia kretów — to znaczy z Phillipem. Następnie nadciąga wspólna kolacja z mamą; kontrola, czy kobieta oby na pewno ma się dobrze. Między tym wszystkim pojawiają się chwile prywatności, które poświęcam na grę i przemyślenia. Gdy usłyszałem od mamy, że ojciec prawdopodobnie też przyjdzie posłuchać naszego występu (o ile wreszcie się na niego zdecydujemy), dostałem jakiegoś dziwnego kopa energii; dotknęło coś specyficznego — jakby nadzieja na lepsze jutro, która jakiś czas wcześniej zaczęła maleć i zanikać, nagle odrodziła się w pełni i na nowo złapała mnie za serce. Gdzieś w odmętach świadomości słyszę melodię — niewyraźną, bardzo odległą i wątpliwą, ale z drugiej strony przyciągającą, zmysłową. Jest niczym nieoszlifowany diament; wręcz prosi się, abym nad nią popracował, abym uczynił ją tym pięknym