Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Fools - 17

Kolejne dni mijają jednym tempem, jednym schematem. Wszystko idzie jednolicie i bezproblemowo. Rano szkoła, po południu spotkanie z Timo bądź wizyta w salonie gier z własnym pomagierem do bicia kretów — to znaczy z Phillipem. Następnie nadciąga wspólna kolacja z mamą; kontrola, czy kobieta oby na pewno ma się dobrze. Między tym wszystkim pojawiają się chwile prywatności, które poświęcam na grę i przemyślenia. Gdy usłyszałem od mamy, że ojciec prawdopodobnie też przyjdzie posłuchać naszego występu (o ile wreszcie się na niego zdecydujemy), dostałem jakiegoś dziwnego kopa energii; dotknęło coś specyficznego — jakby nadzieja na lepsze jutro, która jakiś czas wcześniej zaczęła maleć i zanikać, nagle odrodziła się w pełni i na nowo złapała mnie za serce. Gdzieś w odmętach świadomości słyszę melodię — niewyraźną, bardzo odległą i wątpliwą, ale z drugiej strony przyciągającą, zmysłową. Jest niczym nieoszlifowany diament; wręcz prosi się, abym nad nią popracował, abym uczynił ją tym pięknym

Fools - 16

Chłodne powietrze muska mnie po nosie, szczypie i tarmosi jego czubek. Nie wziąłem ze sobą szalika i żałuję, bo najchętniej ukryłbym twarz w wełnianym materiale i odetchnął z ulgą. Ale spokojnie, jakoś to zniosę i doczłapię się do celu. Lucy maszeruje tuż obok, stukając twardym obcasem w zmarznięty asfalt. Jej twarz jest nieco spięta, a oczy zamglone. Powolnym ruchem odgarnia czarne fale za ucho, zerka na mnie z ukosa. Rozciąga usta w mikroskopijnym uśmiechu, co natychmiast odwzajemniam. — Powiem dzisiaj Karen. — Spuszcza wzrok, markotnieje. — Im dłużej będę zwlekać, tym cięższe będzie przyznanie się do prawdy. A nie mogę tego zostawić dla siebie. Karen... zawsze była fair wobec mnie. Jestem jej winna prawdę. — I przeprosiny — dodaję półszeptem, unosząc jedną brew. — Tak. I przeprosiny. Nie mówi nic więcej. Ma wiele na głowie i naprawdę to rozumiem. Wprawdzie cieszę się, że Lucy czuje się winna przez to, co zrobiła tej dziewczynie. Karen spotyka się z Tonym od dawna, j

Fools - 15

Spędzam cały dzień w mieszkaniu Timo, kompletnie tracąc poczucie czasu. Mama dzwoni późnym wieczorem z zapytaniem, gdzie się podziewam. Wspomina, że Lucy dość dziwnie się zachowuje, dlatego z góry zakładam, iż siostra znowu zaszyła się we własnym pokoju, wstrząśnięta sytuacją Williama. Mnie też robi się przykro, kiedy myślę o Willym i o tym, przez co chłopak musi teraz przechodzić, ale jednocześnie jestem zdania, iż takie zachowanie w pewnym momencie zacznie prowadzić ku zgubie, być może załamaniu. Lucy opuściła już wystarczającą ilość zajęć, aby narobić sobie sporo zaległości. Ponadto szkoła to nie wszystko — najważniejszy w całości jest wpływ izolacji na stan psychiki. Nic dziwnego, że Lucy chodziła jak na szpilkach, stresując się powrotem do kontaktu z ludźmi, skoro przez pewien czas nie opuszczała swojego pokoju i nie odzywała się do nikogo prócz mnie i mamy. Aborcja nie przyjęła się u niej dobrze i naprawdę jestem w stanie zrozumieć załamanie wywołane poczuciem winy. Do układank

Fools - 14

Odprowadzam Lucy prosto do jej pokoju. Nie prosi, bym z nią posiedział czy porozmawiał, dlatego natychmiast się wycofuję i wracam na dół — do salonu, w którym czeka Timoteo. Blondyn stoi obok fortepianu, przygląda się klawiszom bez wyrazu. Zatrzymuję się w niewielkiej odległości, kładąc chłopakowi dłoń na ramieniu. Przełykam ślinę pod wpływem nacisku jego jasnych tęczówek, ich blasku i intensywności. — Dzięki, że zaczekałeś. — Sunę dłonią po ramieniu starszego, zahaczam o jego dłoń; splatam ze sobą nasze palce. — Mój kolega przechodzi teraz przez bardzo ciężki okres. Musiałem się z nim zobaczyć. — Rozumiem. — Wolną ręką przeczesuje moje włosy, zakłada część kosmyków za ucho. Bezskutecznie, bo loki po chwili wracają na swoje stałe miejsce. — A jak z tobą? Jak ty to znosisz? — Chyba wciąż do mnie nie dotarło. — Wzdycham. — Nie znałem tego chłopaka na tyle, aby poczuć jakiś głębszy żal. Powiedziałem Timoteo o Glennie w trakcie drogi powrotnej, kiedy Lucy była zajęta wpat