Pożądana krew - 1
Za każdym razem, kiedy zamykam oczy, widzę tę samą scenerię.
W jednym momencie wszystko jest barwne, ciepłe, wesołe. Widzę
swoich bliskich, każdego otacza pozytywna aura. Siedzę obok swojego
przyjaciela — rozmawiamy, śmiejemy się, jednak...
Mysterious Rises, rok dwa tysiące dwudziesty.
Niewielkie, owiane wyjątkowo specyficzną aurą miasteczko liczące
góra trzy tysiące mieszkańców; praktycznie z każdej strony
otoczone lasem, co dodaje klimatu i tajemniczości całej okolicy.
Seth wprowadził się do niego wraz z rodziną
tydzień przed wydarzeniem, które do reszty zmieniło jego życie.
Ciotka chłopaka wraz z mężem uwielbiali antyki, a dom, który
zaczęli z nim zamieszkiwać, był stary i dodatkowo sprawiał
wrażenie, jakby skrywał jakiś sekret. Idealnie wpasowywał się w
klimat tego miasta.
Chłopak od razu odnalazł się w nowej szkole,
szybko nawiązując dobry kontakt z ludźmi z grupy; jego charakter
zdecydowanie wychodził na plus. Tak właściwie Seth zaczął się
najlepiej dogadywać z Liamem — wysokim, pogodnym osiemnastolatkiem
o śniadej cerze i z beztroskim podejściem do życia. Jego pozytywne
nastawienie i otwartość już na starcie wywołały u Seta powrót
niektórych wspomnień dotyczących jego przyjaciela z dzieciństwa.
Chyba właśnie ta rzecz sprawiła, że Seth aż tak bardzo
przywiązał uwagę do Liama. Teraz oczywiście już trochę go
poznał, więc przestał doszukiwać się swojego starego znajomego.
— Kojarzysz Susan z równoległej klasy, nie? —
zapytał Liam, odkładając na bok gazetę.
Chłopcy siedzieli w pokoju Seta i przeglądali
materiały ze szkoły. Musieli w ciągu tygodnia przygotować projekt
na temat ostatnich ataków terrorystycznych, co wcale nie było
prostym zadaniem, gdyż otrzymane od nauczycieli dokumenty nie
pomagały ani trochę.
— Susan... — mruknął Seth, nieznacznie
zwężając powieki.
Mimo iż kojarzył to imię, nie mógł go
połączyć z żadną osobą, nawet jeśli dostał niezłą
podpowiedź od kolegi. W ich szkole były tylko dwie grupy na
ostatnim roku, dlatego rozpoznanie jednej dziewczyny powinno być
dość proste.
— Jest dość znana ze względu na swój wygląd
— dodał Liam, zaczynając segregować papiery.
Seth zastanowił się przez chwilę.
— Chyba wiem. — Spojrzał na Liama. — To ta
z zielonymi włosami?
— Powiedz przy niej, że są zielone, a ci
przyłoży. — Lekko się uśmiechnął, odsłaniając rząd
niemalże idealnie prostych zębów, które od dłuższego czasu
zdobił aparat. — To turkus.
— To jest taki kolor? — Uniósł brwi,
szczerze zdziwiony, lecz po chwili machnął ręką i dodał: — A
zresztą, mniejsza. Jestem facetem, jak można ode mnie wymagać
wiedzy o kolorach? Nawet wszystkich podstawowych nie znam. —
Zaśmiał się.
— Doskonale rozumiem, co masz na myśli.
Seth pokręcił głową z rozbawieniem, przy
okazji podnosząc się na nogi.
— Co z nią?
— Dopiero się przeniosłeś, więc jeszcze nie
znasz zbyt wielu osób, nie? Susan od czasu do czasu pomaga znajomemu
w barze. Dostała od niego cynk o dzisiejszej promocji na shoty.
Powiedziała, że mogę kogoś ze sobą zabrać. — Wzruszył
ramionami. — Co ty na to?
— Jeszcze pytasz? — Seth uśmiechnął się
szeroko. — Chętnie z wami wyjdę.
— Super. — Poziom jego samopoczucia wyraźnie
podskoczył. — Zaraz napiszę do Susan, że będziemy. — Szybko
wystukał wiadomość na telefonie. — W takim razie widzimy się
wieczorem przy rynku?
— Pewnie.
— Więc do zobaczenia.
Seth od razu zajął się szukaniem informacji
niezbędnych do ulepszenia projektu, chcąc mieć już lekcje z
głowy. Znalazł kilka ciekawych punktów, które zanotował na
czystej kartce, po czym zszedł na dół; zajrzał do kuchni, gdzie
wpadł na Jane — ciocię. Kobieta pracowała nad obiadem, przy
okazji przeglądając aktualności w telefonie. Radziła sobie
całkiem dobrze — talerze nie latały, kuchenka nie płonęła.
Chłopak pomógł jej ze sprzątnięciem paru papierków i odpadków
warzyw, następnie wrócił na górę.
Do wieczora nie zajmował się niczym
szczególnym.
***
Bar był wypełniony po brzegi. Chłopakom nie
udało się znaleźć żadnego wolnego stolika, dlatego wraz z
zielonowłosą koleżanką przemieścili się aż pod sam bar.
Usiedli obok siebie na niskich, skórzanych stołkach; Seth
machinalnie rzucił okiem po pomieszczeniu, chłonąc wzrokiem
wszystkie kluczowe elementy wystroju — potargane tapety, stare
krzesła zawieszone na suficie, zadbany zegar z wystawioną kukułką.
Susan skinęła głową na znajomego barmana,
prosząc go o serię shotów dla całej trójki. Ten najwyraźniej
nie zamierzał robić problemów z wieku swoich klientów, bo
natychmiast kiwnął głową i oddalił się, by przygotować
zamówiony alkohol.
— Skąd tak właściwie się przeprowadziłeś?
— Susan podjęła się pierwsza nawiązania rozmowy.
— Ze Seattle.
Dziewczyna gwizdnęła, unosząc brwi.
— Kawał drogi — zauważyła. — I w dodatku
przyjechałeś na takie zadupie. — Pokręciła głową, nie kryjąc
kpiącego uśmieszku. Seth parsknął, nie mogąc się nie zgodzić.
Mimo iż rozumiał zdziwienie koleżanki, bo między Seattle a
Mysterious Rises nie było nawet porównania, nie mógł zaprzeczyć,
iż czuł się tutaj na swój sposób dobrze.
— Powiedzmy, że tamtemu miejscu towarzyszyło
zbyt wiele wspomnień. Tych niekoniecznie dobrych.
— Och, rozumiem. — Susan kiwnęła głową z
uznaniem; przez jej oczy przeleciało zrozumienie. — Naprawdę
rozumiem.
Za jej słowami kryło się drugie dno i Seth
bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Nie zdążył jednak o
nic więcej spytać, gdyż Liam odchrząknął, kiedy Rick, barman,
ustawił przed nimi osiemnaście shotów — po sześć dla każdego.
Pierwsze trzy zniknęły w mgnieniu oka,
zostawiając za sobą cierpki posmak cytryny i cynamonu.
— Z drugiej strony to takie chwilowe miejsce
zamieszkania. — Susan wzruszyła ramionami. — Ostatnia klasa w
końcu się skończy, a w pobliżu nie ma żadnych obiecujących
uniwerków. Każdy w końcu stąd wyjedzie. — Zmrużyła oczy na
kieliszek, którego zawartość wlała w siebie po sekundzie.
Liam podrapał się po policzku z zakłopotaniem,
co Seth zauważył kątem. Od razu posłał koledze pytające
spojrzenie, w odpowiedzi dostając niedbałe wzruszenie ramion.
— Coś w tym jest. — Liam westchnął. —
Chociaż ja jeszcze nie mam większych perspektyw.
— Zastanawiałem się nad jakimś kierunkiem
artystycznym, ale sam nie wiem, czy to ma sens — wspomniał Seth.
— Artystyczny? — Susan jakby odzyskała
energię. W wyniku uśmiechnęła się szczerze, z nutą ciepła. —
Czym się zajmujesz?
— Trochę rysuję.
— W takim razie nie popuszczę ci, póki nie
zobaczę własnego portretu! — Zaśmiała się krótko, ale
szczerze. — Może być nawet karykatura.
— Żaden problem. Tylko nie oczekuj cudów.
— Dobrze, dobrze. — Odgarnęła włosy za
uszy, a zaraz po tym wychyliła się nieco, by rzucić okiem na
Liama. Chłopak był skupiony na blacie stołu do tego stopnia, że
nawet nie spostrzegł, kiedy Susan sprzątnęła mu ostatni kieliszek
spod nosa. Spojrzała na Seta, puściła mu oczko i wzięła całość
na jeden łyk.
Susan również była otwartą osobą i nie miała
najmniejszego problemu z utrzymaniem rozmowy; chwytała się każdego
tematu i rozwijała go do granic możliwości. Seth czuł się
świetnie w jej towarzystwie i nie zamierzał tego ukrywać. Rozmowa
zapewne ciągnęłaby się w nieskończoność, gdyby nie Liam i jego
słaba głowa. Seth i Susan zgodnie uznali, że najlepiej będzie
odprowadzić kolegę do domu, zanim zamówią kolejną serię shotów.
Wyszli powoli, zaciągając się świeżym
powietrzem. Obraz lekko wirował, a krążący w żyłach alkohol nie
pozwalał na odczucie choćby minimalnego spadku temperatury. Susan
nie szczędziła sobie żartów na temat stanu Liama, co najwyraźniej
kompletnie do niego nie docierało, bo szedł cicho, opierając się
o ramię Seta.
W pewnym momencie uwagę nastolatków przykuła
migocząca syrena policyjna. Wokół oznaczonego terenu zebrało się
paru gapiów, z którymi funkcjonariusze ledwo sobie radzili. Seth
normalnie zignorowałby ten widok i przeszedł obok obojętnie;
odwróciłby wzrok i wrócił do rozmowy ze znajomymi. Niestety
krzyk, jaki niespodziewanie dobiegł do jego uszu, zmienił wszystko.
Jego ciałem wstrząsnęły dreszcze, a dłonie
wypełniły ciepłe prądy. Zamrugał parę razy, zmieszany, a zaraz
po tym odsunął się od Liama, którego natychmiast złapała Susan
i poszedł w kierunku całego zamieszania. Wszystko wokół zamilkło;
Seth nie słyszał ani zdenerwowanego nawoływania koleżanki, ani
szmerów dobiegających od zgromadzonych ludzi.
Wyminął wszystkich po kolei, by ostatecznie
rzucić okiem na powód tej histerii.
T e n moment był tylko ułamkiem sekundy, gdyż
chłopak w mgnieniu oka został zepchnięty na bok przez innego
ciekawskiego. Ale ten krótki moment w pełni mu wystarczył na
dostrzeżenie p i e k ł a.
Obrazy z przeszłości mignęły mu przed oczami
jak na komendę. Na nowo widział ciało dwunastoletniego chłopca
leżącego w kałuży krwi, a także jego puste spojrzenie.
Mimowolnie złapał się za głowę i krzyknął. Susan momentalnie
zmroziło. Niepewnie zerknęła w stronę tłumów, a kiedy jej oczy
wyłapały leżącą na ziemi kobietę — a raczej jej bezwładne
ciało — znieruchomiała.
Ta sytuacja rozpoczęła ciąg okropnych
wydarzeń. Na zawsze zmieniła życie tej trójki.
Za każdym razem, kiedy zamykam oczy, widzę
tę samą scenerię. W jednym momencie wszystko jest barwne, ciepłe,
wesołe. Widzę swoich bliskich, każdego otacza pozytywna aura.
Siedzę obok swojego przyjaciela — rozmawiamy, śmiejemy się,
jednak... po chwili wszystko nabiera krwawej barwy, a sam przyjaciel
staje się martwy i tak leży przy mnie z rozszarpanym gardłem. Nie
ma możliwości, abym zapomniał o tym widoku.
Komentarze
Prześlij komentarz