Shukuteki - 22
Jeszcze tego dnia sam wychodzę z inicjatywą. Nim nastaje
wieczór, dzwonię do rodzicielki, powiadamiając ją, iż w sobotę — zaraz po tym,
jak skończy się moja zmiana w pracy — wpadnę do domu na obiad. Od czegoś trzeba
zacząć swoją w i e l k ą zmianę.
Wprawdzie nie wiem jak się za to zabrać. To prawda, że
wciąż czuję się zraniony i nawet najkrótsza chwila spędzona w obecności Ryou jest
dla mnie niebywale przytłaczająca, ale tym samym wreszcie zdałem sobie sprawę,
iż nie zwalczę tego poprzez ciągłe uciekanie.
Problemom należy stawiać czoła.
Nawet, jeśli to ciężkie. Nawet, jeśli boli i być może
pozostawi ranę, która będzie dawać o sobie znać jeszcze przez jakiś czas. Nie
mam innego wyjścia.
Muszę to zrobić.
Zastanawiam się, od czego tak właściwie to wszystko się
zaczęło. Czym tak bardzo zawiniłem blondynowi, że postanowił potraktować mnie w
tak paskudny sposób. Nieważne, jak daleko sięgam wspomnieniami, nic konkretnego
nie przychodzi mi do głowy. Niezbyt pamiętam dawne czasy. Z tego powodu nie
mogę się dowiedzieć, czy zrobiłem cokolwiek, co mogłoby uczynić mnie obiektem
tak ogromnej nienawiści.
Ale...
Nawet jeśli...
Jeżeli rzeczywiście w przeszłości zawiniłem Ryou w
jakikolwiek sposób, to... czy naprawdę zasłużyłem na takie traktowanie?
Chciałbym to wyjaśnić. Poznać powód jego zachowania
względem mnie. Jestem ciekaw, czy chłopak stał się taki przez wzgląd na jakieś
wydarzenie, czy po prostu całość jest wynikiem jego kaprysu.
Jednakże niezależnie od odpowiedzi, pewien jestem jednego —
nieważne, co będzie wyjaśnieniem, w życiu mu tego nie wybaczę.
Nie będę w stanie.
To nie jest coś, o czym można tak łatwo zapomnieć.
— Więc... planujesz wrócić do domu? — pyta Hisato, siadając
naprzeciw mnie. W jednej ręce trzyma dość gruby rękopis, natomiast w drugiej
kubek z gorącą kawą. Chcę mu powiedzieć, aby uważał i nie zalał trzymanych w
dłoni dokumentów, jednak pozostaję cicho. Gdybym się odezwał, ta zmiana tematu
wyglądałaby tak, jakbym uciekał od odpowiedzi. A nie uciekam. Chcę podzielić
się z Hisato swoją decyzją.
— Tak. — Kiwam głową, spuszczając wzrok.
— Dziwne, że zdecydowałeś się na to tak nagle — zauważa,
odrywając oczy od kartki. Skupia je na mnie; na mojej zmartwionej twarzy. —
Ale... cieszę się. — Uśmiecha się ciepło, co mnie poniekąd rozluźnia. —
Wychodzi na to, że jesteś gotów zrobić krok naprzód.
Nieznacznie mrużę oczy, zastanawiając się, czy rzeczywiście
tak jest.
— Możliwe — mówię cicho. — Wiesz... trochę się tego boję.
Teraz niby jestem spokojny i z góry zakładam, że wszystko pójdzie dobrze,
ale... co, jeśli wszystko szlag trafi, kiedy tylko go zobaczę? Czy naprawdę
będę w stanie normalnie funkcjonować, mieszkając w tym samym domu, co on? —
Układam usta w linię, zaczynając bawić się dłońmi. To na nich skupiam swoje
spojrzenie.
Chwila ciszy, która nastaje po moim małym wyznaniu jest
dość niekomfortowa. Na całe szczęście Hisato szybko ją przerywa.
— Wiem, co masz na myśli, ale... czy to właśnie z tego
powodu nie chcesz tam wrócić? — pyta tak, jakby odpowiedź była czymś
oczywistym. Rzeczywiście jest, lecz ja po prostu nie chcę zauważyć jej
prostoty. Wciąż od tego uciekam.
Śmieję się krótko, rozczarowany własnym zachowaniem. Yoon Jae
ładnie namieszał mi w głowie.
Odpowiedź od samego początku jest tuż przede mną. Znajduje
się wręcz na wyciągnięcie ręki, jednak... przez cały czas udaję, że jej nie
dostrzegam.
I to nie pierwszy raz.
Zawsze tak robię.
Doprawdy...
Jestem strasznym tchórzem.
Nagle dopada mnie nagły napływ gorąca. Mimowolnie zaciskam
dłonie w pięści.
— To prawda — powiedzenie tego jest dla mnie niemałym
wysiłkiem. Zaraz po tym, jak te dwa pozornie proste słowa opuszczają moją
buzię, spinam ramiona. Oczy zaczynają mnie niemiłosiernie piec. Czuję
zbierające się w nich gorące łzy. Nie potrafię tego powstrzymać. Pękam.
Hisato od razu odbarowuje mnie zatroskanym spojrzeniem.
A ja znowu zaczynam rozumieć kolejną rzecz.
Tak naprawdę nie potrzebuję niczyjego pocieszenia czy
współczucia. Jedyne, czego pragnę, to zrozumienie. Poznanie siebie samego. Pojęcie
swojego zachowania. Chcę się dowiedzieć, kim tak właściwie jestem.
Ponieważ...
To trochę przykre, że do tej pory nic o sobie nie wiem.
Czy może raczej...
Mam siebie za kogoś, kim nigdy nie byłem. I nie ma szans,
abym mógł stać się tą osobą.
Szkoda, że tak późno zdałem sobie z tego sprawę.
Czarnowłosy podnosi tyłek z siedzenia, by następnie podejść
i tak po prostu poklepać mnie po głowie. Niby takie nic, ale... naprawdę pomaga
mi się uspokoić.
Zaraz po tym wychodzi, zostawiając mnie samego. Mimowolnie uśmiecham
się pod nosem. Wychodzi na to, że nawet Hisato rozumie mnie bez słowa. On
naprawdę jest wspaniałym przyjacielem.
Powolnym ruchem dłoni przecieram zaczerwienione oczy, by po
chwili przeciągle westchnąć. Chyba tego było mi trzeba. Rozładowania emocji.
Być może płacz nie zalicza się do powszechnie znanych kategorii męskości czy
choćby opanowania, ale cóż mogę na to poradzić?
Wrażliwość i kruchość to chyba jedne z moich cech.
Komentarze
Prześlij komentarz