Pożądana krew - 5
Seth wędrował ze znajomymi po lesie prawie do świtu. Podczas gdy
Susan rozmawiała z Liamem o różnych sprawach, on myślami odbiegał
od rzeczywistości. Świadomość, że gdzieś tam w oddali stoi Vior
i go obserwuje, była dość specyficznym uczuciem. Seth nawet nie
wiedział, co powinien o tym wszystkim myśleć.
No i do całości dochodziło uświadomienie, że
chłopak nie pomylił się w związku z odejściem przyjaciela.
Sprawcą zbrodni nie było żadne zwierzę. To był... wampir.
W a m p i r. Seth początkowo nie mógł
uwierzyć, że Vior naprawdę był jednym z nich. Taki absurd nie
mieścił się głowie, nie pokrywał się z logiką i sensem. A
jednak coś w pewnym momencie sprawiło, że Seth wziął na poważnie
ostrzeżenie bruneta i zastanowił się, czy w pobliżu rzeczywiście
czai się ktoś niebezpieczny.
Nie mógł niestety zrozumieć, dlaczego
ktokolwiek miałby się nim zainteresować do tego stopnia, iż w
efekcie zaczął zabijać niewinnych ludzi. To nie miało sensu. N a
j m n i e j s z e g o.
***
Wydawało mu się, że wszystko zaczęło się
powoli układać. Przestał czuć się jak skończony obłąkaniec,
kiedy myślał o Viorze, o jego kłach i tych szczególnych słowach
— aby na siebie u w a ż a ć. Już nie odnosił wrażenia, jakby
śnił, kiedy wspominał pierwsze spotkanie z Viorem, a także to
późniejsze, które nastąpiło w jego domu. Miał pewność, że to
wszystko wydarzyło się naprawdę; że było jak najbardziej realne.
Znowu przyłapał się na nieuzasadnionej
ekscytacji — jakby już nie mógł doczekać się spotkania z
mężczyzną. Miał nadzieję, że Vior weźmie jego prośbę pod
uwagę i wtajemniczy dwójkę jego przyjaciół. Seth czuł, że to
mu bardzo pomoże. Jakby nie patrzeć, Susan i Liam byli z nim
tamtego dnia, kiedy Lily została zamordowana. Prócz tego Susan
zaznała bólu wynikającego ze straty bliskiej osoby. Jej tato
prawdopodobnie zginął w ten sam sposób, co Noah. Ona też pewnie
miała dość życia w napięciu i niewiedzy. Seth chciał, aby
poznała prawdę i zrozumiała, co tak naprawdę mogło mieć
miejsce. Zasługiwała na to — na prawdę.
— Wejdźcie. — Natychmiast przepuścił
dwójkę przyjaciół w drzwiach, zaprowadził ich do salonu.
Spojrzał na Susan ukradkiem, zwęził oczy.
Naprawdę chciał, aby dziewczyna dowiedziała się o wszystkim, o
czym on sam miał okazję przekonać się parę dni temu. Był
świadomy ryzyka, jakie niesie ze sobą poznanie prawdy. Susan może
nie podołać; uznać całą tę historię za żart i powiedzieć o
wszystkim innym. Najpewniej dlatego Vior nie był przekonany do
rozmowy w towarzystwie jej i Liama. Nie wiedział, czego będzie mógł
się po nich spodziewać. Zrozumienia? Akceptacji? A może drwiny,
natychmiastowego wygadania historii innym ludziom?
Nawet Seth nie miał pewności, czy sprawy
potoczą się dobrze, kiedy informacja o istnieniu wampirów dotrze
do jego przyjaciół. Mimo to chciał, aby oni oboje dowiedzieli się
o wszystkim.
Zasługują na to, pomyślał. Każdy na to
zasługuje.
— Zamówię pizzę.
Jane i Andy pojechali na wystawę, dlatego Seth
wiedział, że będzie mieć cały dom dla siebie aż do następnego
dnia. Od razu pomyślał o zaproszeniu Susan i Liama. Polubił ich i
nie zamierzał tego ukrywać. Dzięki ich obecności czuł się
lekko, był w stanie myśleć trzeźwo. Zupełnie jakby nie miał
żadnych zmartwień na głowie.
A jednak było ich mnóstwo.
D i n g d o n g.
Seth podniósł się z miejsca, wziął do ręki
portfel i szybko podszedł do drzwi. Uchylając wrota, automatycznie
spuścił wzrok na portfel, zaczynając odliczać wcześniej
usłyszaną kwotę. Nagle jego barki ogarnęło nieuzasadnione
spięcie, a do nozdrzy doleciała intensywna woń tajemnicy — była
nieco gorzka, być może odrobinę mętna. Ale było w niej też coś
łagodnego, coś kojącego i przekonującego. Seth wiedział, do kogo
ten zapach mógł należeć.
Zadarł głowę, nawiązał kontakt z piwnymi
oczami mężczyzny, którego widoku w pewnym sensie nie mógł się
doczekać. Rozdziawił buzię, nie mogąc wykrztusić z siebie ani
słowa. Zaniemówił.
Ale nagle w tle wyłapał śmiech Susan i Liama.
Vior mimo to pozostał w miejscu, trzymając w ręce pudełko pizzy.
Patrzył na Seta z nieodgadnioną emocją — jakby wciąż nie był
przekonany, czy robi dobrze.
Seth odsunął się, przepuścił Viora w
drzwiach. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku salonu, wciąż czując
tę specyficzną woń wampira. Przełknął gulę, kiedy Susan
uniosła głowę i nawiązała z nim kontakt. Zaczął odczuwać
duchotę, kiedy dziewczyna przeniosła spojrzenie na osobę stojącą
za nim. Wówczas sam zmienił obiekt swojego skupienia, wlepił oczy
w profil twarzy Viora.
A wtedy ten uśmiechnął się łagodnie, skinął
głową w kierunku dwójki nastolatków.
Susan i Liam natychmiast odpowiedzieli jednakowym
gestem. Niczego się nie spodziewali — ani jego przybycia, ani
nietypowej opowieści, którą być może za moment usłyszą. Seth
także nie ukrył zmieszania, kiedy Vior bez słowa odłożył
pudełko pizzy na stolik. Już miał coś powiedzieć, jakoś rozwiać
tę drętwą atmosferę, lecz wówczas Vior odchrząknął,
przyciągając uwagę trójki nastolatków.
Jego usta ponownie rozciągnęły się w uśmiechu
— mniej grzecznym, bardziej podstępnym. Oczy błysnęły uwagą i
skupieniem, dokładnie zbadały twarze Susan i Liama. I gdy wreszcie
upewnił się, że może mówić, zrobił dokładnie tę samą rzecz,
co tamtego wieczoru w pokoju Seta.
Odsłonił to, co było największym znakiem
rozpoznawczym dla jego rasy.
K ł y.
***
Susan wciskała plecy w ścianę, przerażona
widokiem mężczyzny o niebezpiecznych oczach i charakterystycznych
zębach. Widziała już takie kły w filmach i serialach, czytała o
takich ludziach w książkach. Mimo to nie mogła uwierzyć własnym
oczom. Spojrzała na Seta z prośbą o pomoc, o wyjaśnienie tej
sytuacji. On jednak odparł niedbałym wzruszeniem ramion. W końcu
dopiero co przechodził przez to samo. Wiedział, że do przyswojenia
informacji potrzeba czasu.
Machinalnie spojrzał na leżącego Liama.
Chłopak stracił przytomność w chwili, kiedy Vior spojrzał mu w
oczy. Nie zdołał wytrzymać presji i zaskoczenia. Seth nie mógł
nic na to poradzić.
— Susan. — Spojrzał koleżance w oczy,
podszedł do niej powoli. Ta na szczęście nie opierała się.
Pozwoliła, aby Seth do niej podszedł, aby podał jej rękę i
posłużył za oparcie w tej wyjątkowo ciężkiej chwili. — Jest
dobrze.
Dziewczyna zamrugała kilka razy, zbita z tropu.
Ponownie spojrzała Viorowi w oczy, ponownie spojrzała na jego usta,
ale już nie dostrzegała tam ostrych kłów. Przełknęła ślinę,
zachwiała się w miejscu. Nawet nie wiedziała, od czego zacząć —
pytania, gorzkiego śmiechu czy ucieczki?
— Jestem trochę skołowana — zaczęła,
nabierając płytki wdech — ale pomimo tego mam świadomość, że
on tu stoi naprawdę.
— To prawda. — Seth skinął głową. Z bólem
przyznał, że Susan zareagowała o niebo lepiej niż on tamtego
dnia. — I wierz mi, że nie próbuję cię w żaden sposób nabrać.
— Wciąż czegoś nie rozumiem. — Ułożyła
usta w kreskę, ścisnęła dłoń Seta o wiele mocniej. — Kim on
jest? Co tutaj robi? I dlaczego...
— Po kolei.
Seth spojrzał Viorowi w oczy, poprosił go o
wyjaśnienie. Ten w odpowiedzi westchnął, spuszczając wzrok. Nadal
nie był przekonany, czy dobrze zrobił, ale jednocześnie miał tę
świadomość, że nie było już odwrotu.
— Susan — Seth znowu przerwał ciszę.
Przyciągnął uwagę koleżanki. — Pamiętasz naszą ostatnią
rozmowę? Opowiadałem ci o swoim przyjacielu. Ty wtedy wspomniałaś
o swoim tacie, o przyczynie jego śmierci. Zgodziłaś się, że
dzikie zwierzęta nie zostawiają takich śladów.
— Co... to ma do rzeczy? — Rozdziawiła
buzię.
— To ma do rzeczy, moja droga, że twój kolega
dowiedział się, jakie stworzenie może odpowiadać za te ataki —
powiedział Vior, krzyżując ramiona na piersi. Jego oczy były
pełne podejrzenia i uwagi, jakby wciąż nie ufał dziewczynie i
zapewnieniom Seta, że Susan przyjmie wszystko na spokojnie i nikomu
o niczym nie powie. — Chciał, żebyś i ty poznała prawdę.
Zmieszanie wdarło się na twarz Susan,
niezrozumienie również. Dziewczyna wiedziała, co nieznajomy miał
na myśli, ale jednocześnie nie chciała przyjąć tych informacji
do świadomości. Od dawna podejrzewała, że śmierć jej ojca wcale
nie była spowodowana przez atak głodnej bestii, a coś i n n e g o.
O dziwo teraz, zaczynając rozumieć pewne kwestie, bez problemu
przyłapała się na myśli, iż wolałaby, aby to jednak było
jakieś zwierzę.
Nie chciało jej się wierzyć, że coś takiego
jak wampiry naprawdę chodzi po tym świecie.
Odchrząknęła, przekręciła głowę w kierunku
kanapy, na której leżał Liam. Jego klatka piersiowa unosiła się
i opadała, twarz wyrażała czysty spokój. Susan przyłapała się
na kolejnej myśli — na tym, że chciałaby być na jego miejscu.
Ale wtedy zdała sobie sprawę, że ominęłoby ją tak wiele.
Ponownie spojrzała na Viora, zawiesiła się na jego zdystansowanych
oczach i przełknęła twardą gulę. Skinęła głową, uspokoiła
myśli.
Była gotowa.
***
Niestety Vior nie mógł dać Susan najbardziej
pożądanej odpowiedzi. Nie miał pojęcia, kto mógł odpowiadać za
śmierć jej ojca. Był jednak pewny, iż Seth nie pomylił się ze
swoimi podejrzeniami. Sprawcą naprawdę był wampir. Niestety brunet
nie znał jego tożsamości. Nie mógł pomóc w tej kwestii.
Uznając, że na nic więcej się nie zda, wyszedł, pozwalając
dziewczynie na spokojne pogodzenie się z prawdą.
Seth widział to po koleżance — to, że
istnienie wampirów nie wywołało w jej głowie aż tak sporego
mętliku. Dziewczyna natychmiast skupiła się na pozyskanych
informacjach, zaczęła rozmyślać o ojcu i tym, że naprawdę się
nie pomyliła. Mimo chęci, aby pobiec do mamy i o wszystkim jej
powiedzieć, wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie była
głupia. Potrafiła myśleć trzeźwo, nawet będąc w martwym
punkcie.
— Jak to możliwe, Seth?
— Nie wiem. — Pokręcił głową, wlepił
oczy w pudełko z pizzą. — Spotkałem go parę dni temu. Przyszedł
do mnie i pokazał dokładnie to samo. I wiesz, zazdroszczę ci tej
siły. — Zaśmiał się gorzko. — Ja przez długi czas czułem
się jak obłąkany.
Cień uśmiechu przemknął po twarzy Susan.
— Nie wierzę. Po prostu... to jest, cholera,
niemożliwe. Niemożliwe — powtórzyła dobitnie.
Seth skinął głową, rozciągnął usta w
drętwym uśmiechu. Zaraz po tym obejrzał się na bok, gdyż
zarejestrował ruch. Liam podniósł się do siadu, wykrzywił twarz
w grymasie i złapał się za skronie. Wyglądał, jakby głęboko
nad czymś rozmyślał.
— Ale miałem pojebany sen — powiedział,
przyciągając uwagę przyjaciół. — Że dostawca pizzy to wampir.
Susan zaśmiała się cicho. Gdyby nie nerwy
błąkające się po jej twarzy, Seth pomyślałby, że była
szczerze rozbawiona.
— To nie był sen, Liam. — Nachyliła się w
kierunku chłopaka. — Jak myślisz, dlaczego straciłeś
przytomność?
Chłopak zamrugał parę razy, do reszty zbity z
tropu. Zaraz po tym spojrzał na Seta z nadzieją, iż pozna po nim,
czy to jakaś podpucha. Od razu poczuł, jak robi mu się słabo.
Opadł bezwładnie na kanapę, rozdziawił buzię.
— To nie był sen. — Przełknął gulę,
bezustannie wpatrując się w blady sufit.
Ani Susan, ani Seth nie odpowiedzieli mu.
— To... nie był sen — powtórzył, czując,
jak żołądek związuje mu się w supeł.
Przez dłuższy czas żadne z nich nie odezwało
się ani słowem. Analizowali tę sytuację na swój sposób w ciszy.
Niestety jeden dzień był zbyt krótkim okresem, aby bez problemu
uporządkować sobie tak spory mętlik.
***
Dziwna atmosfera trzymała się ich jeszcze przez
długi czas. Susan i Liam nie podzielili się z nikim informacją, iż
znajomy Seta jest w a m p i r e m. Zachowali wszystko dla siebie,
dzięki czemu Seth odetchnął z ulgą. Pomyślał, że może dzięki
temu Vior w jakiś sposób przekona się do tej dwójki, że
następnym razem nie będzie widzieć problemu we wtajemniczeniu ich
w jakąś sytuację.
Naszedł początek weekendu. Chwila na odpoczynek
od nauki i szkoły. Seth przed południem dostał wiadomość od
Liama, w której został poinformowany o wieczornej imprezie. To
mógłby być niezły sposób na chwilowe oderwanie się od
wszystkich komplikacji. Minus był taki, że klub, w którym impreza
miała mieć miejsce, znajdował się poza miastem. Niewielki
kawałek, ale jednak jakiś. Ponoć Liam znalazł niepijącego
kierowcę, dlatego nikt nie musiał się o nic martwić, ale Seth
nadal miał lekkie opory. Koniec końców zgodził się. W głębi
miał nadzieję, że ten wypad przełamie tę ciężką atmosferę.
Wszyscy spotkali się wczesnym wieczorem. Susan
przyprowadziła znajomą, natomiast Liam zabrał ze sobą dwóch
kolegów. Seth kojarzył obu, nawet z nimi parę razy rozmawiał. O
ile dobrze pamiętał — Jake i Lucas. Jake ponoć miał pełnić
rolę kierowcy. Susan zapoznała pozostałych ze swoją koleżanką,
która, jak się okazało, była jej kuzynką i dopiero co
przyjechała do miasta na parę dni. Miała ciemne, krótkie włosy i
wyraziste rysy twarzy. Lekkie przeciwieństwo Susan.
— Cristy. Ładne imię — powiedział Lucas,
starając jakoś rozpocząć temat, gdyż atmosfera w samochodzie
była trochę drętwa.
Na szczęście Seth dorwał miejsce z przodu,
dlatego nie musiał się gnieść z tyłu z trójką innych osób.
Raz na jakiś czas wymieniał kilka słów z kolegą prowadzącym
samochód, a tak to głównie spoglądał przez szyby i obserwował
las, który z czasem zrobił się znacznie ciemniejszy. Późna
godzina dawała się we znaki.
Po niecałych dwóch godzinach dojechali na
miejsce. Nawet nie musieli opuszczać samochodu, aby usłyszeć
głośne dudnienie muzyki dobiegające z wnętrza budynku.
— Dobra, razem z Cristy i Setem pójdę kupić
wejściówki — powiedziała Susan, patrząc na Liama.
— W takim razie ja idę się odlać —
poinformował Lucas, a następnie ruszył w stronę krzaków.
— Zaczekajcie tutaj na nas, dobra? — zapytała
dziewczyna, a kiedy dostała twierdzącą odpowiedź, ruszyła w
stronę budynku klubowego. Tuż za nią podążali Seth i Cristy.
Seth wyczuł wibracje w kieszeni, dlatego
zawrócił, aby odebrać telefon. Gdyby tam został, z pewnością
nie usłyszałby żadnego słowa. Dzwoniła Jane, aby się upewnić,
czy chłopak nie wróci na noc. Kiedy Seth odpowiedział, że
najwcześniej wróci nad ranem, kobieta rozłączyła się. Szatyn
zaczął szukać wzrokiem Susan i Cristy, jednak zamiast na nie,
natrafił wzrokiem na niską rudowłosą dziewczynę, stojącą w
niewielkiej grupce. Od razu ściągnął brwi, zaczynając myśleć,
że gdzieś już ją widział. A może kojarzył te włosy?
Dziewczyna wyglądała bardzo młodo. Od dłuższego czasu wpatrywała
się w Seta, a teraz, kiedy ten na nią spojrzał, przełamała się
i podeszła. Nim jednak pokonała dzielącą ich odległość, Seth
zwrócił uwagę na chłopaka, przy którym przedtem stała
rudowłosa. Wysoki blondyn z pogodnym wyrazem twarzy rozglądał się
po okolicy, co parę sekund przytakując jeszcze innemu koledze.
Naprawdę przystojny, pomyślał Seth.
Jednak szatyn dość szybko odwrócił od niego
swoją uwagę.
Rudowłosa już miała otworzyć buzię i
nawiązać kontakt z Setem, lecz wówczas k t o ś zasłonił jej
widok, obejmując chłopaka ramieniem i odciągając go na bok. Seth
uniósł brwi, kiedy Liam bez słowa ruszył w kierunku samochodu.
Nie zdążył jednak o nic spytać, gdyż na horyzoncie pojawiła się
Susan z wejściówkami w ręce.
Pierwszym celem był bar; kwestię alkoholu
rozwiązywała pełnoletnia Cristy. Różnorodność drinków była
powalająca, podobnie ich ilość. Pomieszczenie było prawie
maksymalnie wypełnione ludźmi w różnym przedziale wiekowym.
Parkiet robił wrażenie — ogromny i idealnie oświetlony. Całą
podłogę pokrywały spore, odbijające światło kafelki. A skoro
mowa o świetle — z prawie każdej strony błyskały grube lasery w
chłodnych odcieniach. Idealnie wpasowywały się w klimat. Głośne
dudnienie muzyki samo porywało do tańca. Cristy jako pierwsza się
na to skusiła. Wzięła Jake'a pod rękę i zaciągnęła go na
parkiet, by po chwili zniknąć wśród tłumów.
— To może i my pójdziemy? — zapytała
Susan, patrząc na Seta.
Dziewczyna nie musiała go długo namawiać. Seth
sam złapał Susan za rękę po dokończeniu drinka, od razu kierując
się w stronę parkietu. Do samego końca czuł na sobie wzrok Liama.
Susan bardzo dobrze się ruszała. Miała na
sobie krótki, czarny top odsłaniający jej płaski brzuch oraz
ciemne spodnie. Ot, zwykłe ubranie, a jednak wyglądała w nim
obłędnie. Wizualnie podobała się Setowi, ale to tylko tyle.
Chłopak uważał ją tylko i wyłącznie za bliską koleżankę, nic
więcej. Dlatego bez żadnego dziwnego poczucia wiedział, że razem
mogą sobie pozwolić na zabawę i później nie będą musieć
przejmować się swoją relacją.
W pewnym momencie odezwała się potrzeba,
dlatego Seth ruszył na poszukiwania toalety. Trochę szukał
upragnionego pomieszczenia, ale finalnie je odnalazł i, co
najlepsze, nie musiał czekać parę godzin, aby dostać się do
pisuaru — w środku nikogo nie było.
Przemył twarz chłodną wodą i na moment
odetchnął. Nawet jeśli intensywny taniec w tym tłumie nie miał
na niego większego wpływu, to jednak wolał spędzić chwilę w tym
cichym, pustym pomieszczeniu. Taka już chyba była jego natura.
Postanowił się zebrać, kiedy usłyszał, że do łazienki wchodzi
ktoś jeszcze — młody, nieco wyższy od Seta chłopak o typowo
aryjskiej urodzie, a mianowicie jasnych blond włosach i błękitnych
oczach. Jego twarz już wcześniej przykuła uwagę nastolatka.
Blondyn uśmiechnął się lekko, kiedy napotkał wzrok Seta.
Seth machinalnie podrapał się w tył głowy z
zakłopotaniem.
Nieznajomy podszedł do umywalki, by przemyć
twarz. Seth zerknął na niego ukradkiem, nie mogąc oprzeć się
wrażeniu, że ten chłopak w pewnym sensie przypominał mu osobę ze
snu — tę, która przeczesywała mu włosy w subtelny sposób;
która przyprawiała go o uczucie melancholii.
Spuścił wzrok na jego rozchylone usta, zwrócił
uwagę na te ostre...
Zamarł jak na komendę. Zorientował się.
— Bicie twojego serca gwałtownie przyspieszyło
— powiedział blondyn, zwracając swe spojrzenie na twarz Seta. —
Chyba już wiesz, kim jestem.
Seth nie odpowiedział.
— Dość długo ci to zajęło. Po czym się
zorientowałeś? Bo w końcu jesteś człowiekiem. Ale mimo to jest w
tobie coś... nietypowego. — Skierował wzrok na szatyna. Spoglądał
na niego badawczo, z analizą.
Seth autentycznie zaniemówił.
— Bez stresu. — Podejrzenie wyparowało.
Blondyn uśmiechnął się. — Nigdy przedtem nie spotkałem
człowieka mogącego tak po prostu nas wyczuć. Niezwykłe. —
Spojrzał szatynowi głęboko w oczy. Przez chwilę jakby znowu coś
analizował, lecz po chwili powrócił do swojego pogodnego wyrazu i
dodał: — No nic, miło się gawędziło, ale czas mnie nagli. Na
razie.
I tak po prostu wyszedł, zostawiając Seta w
osłupieniu.
Komentarze
Prześlij komentarz