Shukuteki - 7



               Ryou ani trochę nie zmienił swojego nastawienia w stosunku do mnie. Żeby było lepiej, wyznał mi, iż spodobałem mu się na samym początku. Przyjąłem to do wiadomości bez zbędnych ochów i achów. Czy jest gejem? Zaprzeczył. Powiedział, że zawsze podobały mu się dziewczyny. Chociaż… ujął to w tak dziwny sposób, że nie jestem pewien, co do końca miał na myśli.
               Nasza relacja do tej pory stoi pod znakiem zapytania. Ciężko stwierdzić, kim dla siebie jesteśmy. Nasi rodzice mają się niedługo pobrać, a to oznacza zostanie przyrodnimi braćmi. Nie sądzę, aby ktokolwiek ucieszył się na wieść, iż jego synowie ze sobą sypiają. Mnie to akurat zbytnio nie przeszkadza, bo przecież i tak nie ujawnię się z taką relację, jednak… zastanawiam się, co tak naprawdę może o tym myśleć Ryou.
               Prawdę mówiąc przez pierwsze dwa tygodnie, licząc od dnia, w którym z nim spałem, nie wydarzyło się nic szczególnego. Z początku nawet zachowywałem się, jakby nic się nie wydarzyło. Dopiero po kilku dniach dotknęło mnie dziwne uczucie. Zdarzało się nawet, że byłem zawstydzony z byle powodu. Choćby przez samo jego spojrzenie. Nigdy przedtem czegoś takiego nie doznałem, więc z każdą kolejną podobną sytuacją byłem jeszcze bardziej zafascynowany. W końcu doszło do tego, że nie jestem w stanie porzucić myśli, iż mogłem poczuć do niego coś mocnego. To w sumie by wiele wyjaśniało.
               Na całe szczęście w szkole udało mi się od tego wszystkiego oderwać. Profesor Hoff wpadł na jakiś genialny pomysł, w związku z czym zaczął spędzać cały wolny czas w swoim azylu, a że ja jestem ciekawski i dodatkowo bardzo podziwiam jego osobę — towarzyszę mu przy każdej możliwej okazji. Dzięki temu poznałem chłopaka, który zagościł w moim życiu nieco dłużej, niż mógłbym przypuszczać. Na imię ma Hisato. Spotkałem go jakiś czas temu na klatce schodowej, kiedy na niego wpadłem. Podobnie jak ja, Hisato przychodzi do profesora, aby zaoferować swoją pomoc, mimo iż nie ma żadnych zajęć — jest absolwentem. Któregoś dnia Hoff nie mógł przyjść, więc jedyną sensowną opcją okazał się powrót do domu. Pech chciał, że zaczęło padać, a ja nie miałem parasola. Hisato miał ze sobą jeden, więc z dobrą wolą odprowadził mnie do domu. Niestety w połowie drogi jeszcze bardziej przylało i wprawdzie nawet parasol nie zdołał nas uchronić przed koszmarną ulewą. Zaprosiłem Hisato do siebie i pozwoliłem mu się wykąpać, dodatkowo podając mu parę czystych ubrań.
— Co to za chłopak? — pyta Ryou, kiedy na moment zostaję sam.
               Podejrzewam, że blondyn nigdy przedtem nie wpadł na Hisato.
— Znajomy. — Drapię się w tył głowy. — Wątpię, że go znasz. Jest absolwentem.
— W takim razie jak się poznaliście?
— Pomagamy razem jednemu profesorowi już jakiś czas.
— Hmm, więc to tak.
               I tak po prostu odchodzi. Mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Ryou definitywnie zrobił się zazdrosny, choć nie ma ku temu najmniejszego powodu. W końcu to jego lubię, nie Hisato. Hisato jest po prostu zwykłym znajomym. W normalnych okolicznościach nawet nie wyszedłbym z nim nigdzie po szkole. Nawet nie wiedziałbym, o czym z nim rozmawiać. Komputerach? Programach? Temat na krótki okres czasu, ponadto łatwo się nim znudzić. To dzisiejsza pogoda doprowadziła do naszego dłuższego spotkania. Nie żebym jakoś nad tym ubolewał, bo jak się po jakimś czasie okazało, Hisato ma całkiem podobne zainteresowania do moich. Dodatkowo ukończył ten sam kierunek studiów. Nawet go polubiłem.
Kiedy Ryou zauważył, że nieźle się z nim dogaduję, niemal od razu porzucił rzecz, którą robił dotychczas i się do nas przysiadł. I chociaż nie wiedział, o czym rozmawiamy, przez cały czas się przysłuchiwał. Późnym wieczorem, kiedy ubrania Hisato zdążyły wyschnąć, odprowadziłem chłopaka do stacji i wróciłem do domu. Wtedy zostałem zasypany stosem pytań.
— Zwykły kolega, tak? — Nerwowo kładzie dłoń na biodrze. — A jednak rozmawiasz, jakby był kimś ważnym. Nawet dla mnie taki miły nie byłeś.
— Ciebie nawet nie powinienem znosić, więc ciesz się z tego, co masz. — Lekko się uśmiecham, widząc zabawny wyraz twarzy blondyna.
— Czy zazdrość jest aż tak złą rzeczą?
— Hmm. — Łapię się za podbródek. — Nie. Ale to właśnie ona mnie jeszcze bardziej prowokuje.
               Ryou przygryza dolną wargę.
— Wiem, że nie jesteśmy ze sobą ani nic, ale i tak… — Odwraca wzrok, trochę się rumieniąc. Poważnie, Ryou? — Nie podoba mi się fakt, że dobrze się dogadujesz z innymi facetami.
— Więc gdybym miał dobry kontakt z jakąś dziewczyną, już nie miałbyś problemów?
— Skąd! — Podnosi głos, ponownie patrząc mi w oczy.
— W takim razie o co chodzi? — pytam ze szczerym zainteresowaniem.
— Sam fakt, że jesteś z kimś blisko sprawia, że jestem zazdrosny. — Nadyma policzki.
               Śmieję się cicho. Bądź co bądź zachowanie blondyna jest absurdalne, ale też i urocze — w pewnym sensie.
— Jesteś idiotą, wiesz? — mówię z rozbawieniem.
— No przecież. W końcu codziennie to powtarzasz. — Wywraca oczami.
               Idę do salonu. Ryou podąża zaraz za mną.
— Gdzie są wszyscy? — pytam, rozglądając się po pustym pomieszczeniu.
— Ah, właśnie, miałem ci przekazać.
               Spoglądam pytająco na blondyna.
— Po kolacji całą trójką pojechali na otwarcie jakiegoś parku rozrywki. Chcieli zrobić niespodziankę Yukiemu.
— No nieźle. — Przeciągam się. — W takim razie bez obawy mogę puścić coś głośniej. — Siadam na sofie, po czym sięgam po pilota.
               Zatrzymuję się na kanale z jakimś horrorem — jak się okazuje I know what you did last summer. Wygodnie się usadawiam, a następnie zerkam na Ryou, który to stoi przy sofie już krótszą chwilę. Posyłam mu pytające spojrzenie i już po sekundzie zostaję przygwożdżony ciężarem jego ciała. Nawet nie daje mi chwili na wzięcie oddechu, gdyż niemal od razu wpija się w moje usta i pozbawia mnie najmniejszego tchu. Widzę jakby przez mgłę, co w pewnym sensie nieźle na mnie działa. Minus był taki, że nie do końca wiem, co się dzieje. Spoglądam na Ryou spod przymrużonych oczu. Nie wiedzieć czemu, chłopak nagle przestaje. Po prostu na mnie spogląda. Korzystam z okazji i biorę głębszy wdech. Od razu zaczynam czuć się lepiej i przy okazji spostrzegam, że blondyn kończy ze mnie zsuwać bieliznę. Nie protestuję. Lekko przygryzam dolną wargę, kiedy chłopak bierze do buzi moją męskość. Ssie go delikatnie i zwinnie — na tyle uważnie, że nie pozwala mi dojść. Dostrzega, kiedy jestem bliski końca i przestaje. Po tym nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy i się uśmiecha, następnie przykładając do moich ust palec wskazujący.
— I przez to, że sprawiasz, iż staję się zazdrosny... — Pochyla się, po czym kończy, szepcząc. — Nie skończę.
               I odchodzi. Tak po prostu, zostawiając mnie we wprost idealnym stanie. Tkwię w szoku jeszcze przez jakiś czas. W końcu zaczynam odczuwać dyskomfort, więc nie pozostaje mi nic innego, jak dokończenie ręką, co w normalnym wypadku nic by mi nie dało. Aby dojść, muszę sobie wyobrazić twarz tego sadysty. To krępujące, ale co poradzić — robię to i wracam do filmu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shukuteki - 40

Pożądana krew - 15