Shukuteki - 4
Po tygodniu obserwacji stwierdzam,
że Ryou trochę zmienił swoje podejście. Oczywiście nie okazuje tego otwarcie.
Niby nadal jest taki sam — wkurzający i upierdliwy — jednak dzięki podejrzeniom
udało mi się dojść do prawdy. Chłopak prawdopodobnie tak bardzo przejął się
przez fakt, że sypiałem z dziewczynami, mimo iż nic do nich nie czułem, że aż
postanowił nabrać trochę dystansu. Dla mnie seks w związku nie jest niczym w
specjalnym. Byliśmy razem, więc czemu nie? Blondyn jednak twierdzi, że to
wszystko przez niego. Cóż, może ma w minimalnym stopniu rację, ale nie
przesadzajmy, sam o sobie decyduję. Nawet jeśli z jego względu musiałem nad
sobą popracować, sam się taki stałem i nie żałuję.
Zdążyłem już się przyzwyczaić do
nowego domu i rodziny. Całkiem nieźle dogaduję się z Renem. Widzę, że zależy mu
na matce, więc w stu procentach popieram ich związek i dość szybkie decyzje.
Yuki również wygląda na zadowolonego obecnym stanem rzeczy. Z początku
martwiłem się, że być może nie będzie rozumiał paru rzeczy, gdyż jest jeszcze
dzieckiem, ale jak widać na próżno. Koniec końców to mądry dzieciak.
Wstaję rano. Mam wolne, więc nie muszę
się nigdzie spieszyć. Narzucam na siebie jedynie koszulę i, nie zapinając jej, wychodzę
z pokoju. Od razu wpadam na myjącego zęby blondyna. Tak, ten jełop chodzi po
całym domu ze szczoteczką w buzi i paskudzi podłogę od czasu do czasu.
— Kiedy zaczniesz myć zęby nad umywalką? — pytam z
irytacją.
Widząc, że chłopak planuje
odpowiedzieć, szybko sięgam dłonią do jego gęby, by zakryć mu usta.
— Odpowiesz, jak już nie będziesz mieć niczego w ustach. –
Lekko się uśmiecham. – Nie chcę znowu zmywać pasty i innych dziwnych płynów z
podłogi. – Wzdycham.
Blondyn kiwa głową, następnie cofając się do łazienki. Wraca po
chwili z głupkowatym wyrazem twarzy, po czym mierzy mnie wzrokiem. Nie mam
najmniejszej chęci na jakikolwiek dialog, kiedy wiem, że to do niczego
sensownego nie doprowadzi, więc wymijam go bez słowa, zaczynając kierować się
do kuchni.
A on oczywiście musi iść za mną.
Otwieram lodówkę, zaraz po tym
wyjmując z niej karton mleka, który natychmiast odkręcam i przykładam do ust.
Biorę nieduży łyk, ale tyle najwyraźniej wystarczy, abym się oblał. Czując, jak
niewielka strużka cieknie mi po szyi, zbliżając się prosto do torsu, krzywię
twarz w grymasie. Mimochodem zerkam na Ryou, który śmieje się w dość uroczy
sposób.
Nagle podchodzi bliżej, po czym
zsuwa ze mnie koszulę. Bez zawahania pochyla się, by przejechać językiem po
mojej klatce piersiowej, której fragment zdążył pobrudzić się mlekiem. Wzdygam
się na jego czuły dotyk. Dopada mnie lekka obawa, kiedy spostrzegam, jak
chłopak nachyla się w kierunku mojej twarzy. Już ma dojść do jednego, ale…
— Ile ty masz lat? – Wzdycha, po czym sięga po czystą szmatkę, którą po sekundzie mi podaje.
— Że co? – Marszczę brwi, nieco panikując.
Nerwowo spoglądam w bok,
zastanawiając się, czy naprawdę wyobraziłem sobie tak absurdalną scenę.
— Co się stało? – pyta Ryou, podchodząc bliżej.
— Zaczekaj — mówię, chcąc powstrzymać chłopaka. Nie
rozumiem, co się ze mną dzieje. — Nie podchodź.
— Dlaczego? — śmieje się krótko. — Jeśli się wstydzisz, to
wyluzuj, widziałem o wiele bardziej krępujące sytuacje.
— Nie w tym rzecz. — Przygryzam dolną wargę, nie mogąc
pojąć tego absurdu.
Czuję to. Moje policzki z
pewnością zdążyły już zmienić swoją barwę. Najgorsze jest to, że sam do
wszystkiego doprowadziłem.
— Pójdę do łazienki — informuję, patrząc w dół.
— W porządku. Sprzątnę ten bałagan, więc nie spiesz się.
— Dzięki.
W tempie błyskawicznym ląduję pod
prysznicem. Chłodna woda zazwyczaj pomaga na niepotrzebne rozterki, jednak tym
razem nawet ona nie jest w stanie wybić mi tej debilnej sceny z głowy. Wychodzę
z kabiny, natychmiast susząc skórę ręcznikiem. Na końcu przewiązuję go sobie na
biodrach i wychodzę, zaczynając kierować się do swojego pokoju, gdyż przez
kąpielą nie zabrałem żadnych czystych ubrań. Biorę pierwsze lepsze ubrania z
szafy i je zakładam, po czym siadam na łóżku i łapię się za głowę.
— Co to było za chore wyobrażenie? — szepczę. sam do
siebie.
Kiedy drzwi do pokoju stają
otworem, a w ich progu pojawia się Ryou, wciąż nie jestem pewien swojego
zachowania.
— Co jest? — pytam.
W sumie… Co to za durne pytanie?
Po prostu o tym zapomnę i będę się zachowywać jak zawsze.
— Kaori zapytała, czy mógłbyś jej pomóc z obiadem — mówi,
mając na myśli moją mamę.
—
Pewnie. Zaraz zejdę.
Podnoszę tyłek z łóżka i wychodzę
z pokoju.
— O jeszcze jedno. — Ryou pojawia się nagle przed moją
twarzą. Zupełnie, jakby wyrósł z ziemi. — Jesteś zajęty wieczorem?
— To zależy.
— Tak, tak. — Wzdycha. — Zawsze to mówisz.
— Więc dlaczego pytasz? — Unoszę jedną brew, uśmiechając
się kącikiem.
— W sumie. — Drapie się w tył głowy. — Aaa, mniejsza. Nie
zastanawiajmy się nad tym.
— Jak chcesz. — Wzruszam ramionami, powstrzymując śmiech.
— Wieczorem wpada do mnie przyjaciel i zostaje na noc. Dołączysz
się do nas?
— Nie chcę przeszkadzać.
— Bez obaw, nie będziesz — zapewnia.
— Skoro tak, raczej nie mam nic przeciwko — odpowiadam, o
dziwo, szczerze.
Przez kolejne pół godziny zajmuję
się szkoleniem własnych umiejętności kulinanych, które wpradzie nie są
najgorsze. Lubię pomagać w kuchni. To całkiem odprężające zajęcie. Po
przygotowaniu późnego obiadu zasiadamy przy stole całą rodziną, natychmiast
zajmując się posiłkiem. Od samej wprowadzki towarzyszy nam ta miła, rodzinna
atmosfera. Zastanawiam się, jak długo to się utrzyma.
Tak, jak mówił Ryou, wieczorem wpada
jakiś chłopak. Jest podobnego wzrostu i postury, co blondyn, jednak on sam ma
włosy w kolorze jasnego brązu i nietypowe oczy — coś jak fiolet, choć sam nie
jestem pewien. Obstawiam, że to soczewki.
Siedzę wraz z nimi w pokoju i słucham, jak rozmawiają o
różnych pierdołach. To chyba tak wyglądają pogawędki pomiędzy przyjaciółmi.
Niby o niczym, a jednak mogą się ciągnąć w nieskończoność. Przyznam, że dość
ciekawa rzecz do obserwacji.
Czas zaczął płynąć dość szybko.
Yoru stwierdził, że zostanie na noc, więc poszedł jako pierwszy pod prysznic. W
wyniku zostałem sam z Ryou i teraz, siedząc tuż obok jego zadowolonej facjaty,
ponownie przypominam sobie o tej przygnębiającej scenie sprzed południa. Na
całe szczęście tym razem zachowuję pełen spokój.
— Zostaniesz z nami tutaj, nie? — pyta chłopak.
— Hm? A dlaczego?
— Jak to dlaczego? — powtarza zdziwionym tonem. — Teraz się
dopiero zacznie. — Na jego twarzy pojawia się szyderczy uśmiech. Coś mnie w tym
wszystkim niepokoi. — Yoru przyniósł niezłą płytę DVD. Jestem pewien, że ci się
spodoba. — Puszcza mi oczko.
— To jakiś program dokumentalny? — pytam z czystej
ciekawości.
— Powiedzmy. — Odwraca wzrok.
Dzięki temu, że Ryou ma w pokoju
telewizor, nie musimy schodzić na dół do salonu. Po powrocie Yoru blondyn od
razu wyszczerza zęby w uśmiechu, dodatkowo sięgając po płytę, która następnie
ląduje w odtwarzaczu. Nie sądziłem, że ktoś jeszcze tego używa.
Chłopak siada obok mnie, nawet na moment nie zdejmując z
twarzy uśmiechu. Nie chcąc na niego patrzeć, w pełni skupiam się na filmie,
którego akcja rozgrywa się w szpitalu. Dociera do mnie, że to zwykła płyta
porno, kiede pielęgniarka — główna bohaterka — ściąga swój i tak skąpy
fartuszek, po czym dobiera się do rozporka jakiegoś łysego gościa.
Przysuwam się do Ryou, następnie szepcząc mu do ucha:
— Film dokumentalny, tak?
Blondyn zerka na mnie z lekkim
wahaniem, jednak kiedy widzi, że nie jestem wzruszony nawet w najmniejszym
stopniu, smutnieje.
— Nawet takie coś na ciebie nie działa?
— Tylko jakieś króliki by się tym podnieciły. — Wzdycham. —
Za kogo ty mnie uważasz?
Ryou nie odpowiada. Chwilę po tym
spostrzegam, że nie tylko ja jestem znudzony tym niezwykłym dokumentem. Yoru
zasnął, rozwalając się na całym łóżku, przez co wraz z Ryou muszę przenieść się
do swojego pokoju.
— Twoje łóżko jest o wiele bardziej wygodne od mojego —
stwierdza, wyciągając się na materacu.
— Nie przyzwyczajaj się — parskam.
— Bez obaw, zmieścimy się razem. — Ponownie uśmiecha się w
ten wyjątkowy sposób, który sprawia, że mój żołądek związuje się w supeł.
— Nie chcę — odpowiadam od razu, trochę się krzywiąc, lecz
szybko poważnieję, po czym wyciągam z szafy koszulkę.
Ryou podnosi się do siadu, po czym łapie za
krawędź swojej bluzki, natychmiast ją ściągając. Z początku nie mogę odwrócić
wzroku od jego wyrzeźbionego brzucha, w głębi licząc na to, że blondyn nic nie
widzi. Mimo wszystko nie mogę być tego pewien, więc odwracam wzrok, kwitując
całe zajście cichym westchnięciem. Od kilku dni myślę o dziwnych rzeczach —
takich naprawdę popieprzonych. Zachowuję się, jakby Ryou nie był mi obojętny, a
nawet gorzej — jakbym na niego leciał. Dodać do tego moje piękne wyobrażenie
sprzed południa i bach, problem jak się patrzy. Nie rozumiem tego, jednakże też
nie chcę niczego po sobie pokazywać.
Odchrząkam, a następnie przebieram
się w znoszoną koszulkę, która robi mi za piżamę. Siadam przy biurku, chcąc
włączyć komputer, lecz w ostatniej chwili przerywa mi głos Ryou. Chłopak pyta,
czemu nie kładę się spać.
— Muszę coś jeszcze zrobić — wyjaśniam zwięźle.
— Zniszczysz sobie wzrok.
— To przecież nic takiego. — Wzruszam ramionami.
— Skoro tak twierdzisz. — Wzdycha. — Ale jak skończysz,
połóż się. Jutro mamy coś do zrobienia.
— Pewnie.
Tak naprawdę nie mam nic do
roboty. Po prostu nie chcę leżeć obok Ryou, kiedy w mojej głowie przejawiają
się te wszystkie chore myśli. Dodatkowo obawiam się, że moja wyobraźnia znów
pójdzie na własną rękę, a tego naprawdę nie chcę.
Staram się zbytnio nie hałasować. Kiedy wyłapuję lekkie
pochrapywanie ze strony blondyna, wyłączam komputer, a następnie cicho wychodzę
z pokoju. W kuchni robię sobie kilka chrupiących tostów. Widząc, że nie
zmieszczę nic więcej na talerz, przechodzę do salonu i zajmuję miejsce na sofie.
Spędzam tak czas do rana.
Komentarze
Prześlij komentarz