Shukuteki - 35


               Ogarnia mnie niezrozumienie, kiedy któryś raz z rzędu nie trafiam w kawiarni na Yoon Jae, a chłopak powinien tu być. Szczerze się martwię. Brązowowłosy od pewnego czasu nie stawia się na zajęciach, co jest naprawdę niepokojące, ponieważ nie jest on osobą, która bez powodu opuszcza tak wiele godzin. Nie wiem co się z nim dzieje i nie mam nawet szansy na znalezienie odpowiedzi, ponieważ szatyn kompletnie nie odpowiada na moje telefony, a wiadomości ignoruje.
               Rozumiem, że musiałem go bardzo zranić. Chyba nawet aż za bardzo.
               Spodziewam się też, że po wszystkim nie będzie chcieć mieć ze mną nic wspólnego – co swoją drogą jest bolesne i ciężkie do zaakceptowania, ponieważ naprawdę uwielbiam jego towarzystwo – ale mimo to nie mogę zrozumieć, dlaczego tak nagle zaczął zaniedbywać wszystkie swoje obowiązki. Przestał przychodzić do pracy, na zajęcia. Do kumpli najwyraźniej też się nie odzywa, bo nieraz usłyszałem od nich pytanie: co z Yoon Jae?
               A wtedy nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
               Wszystko robi się coraz gorsze.
               Nie mogę nic poradzić, że zaczynam się martwić.
               W pewnym momencie pojawia się też myśl, że źle zrobiłem; że nie powinienem tego kończyć w taki sposób. Niekontrolowanie zaczynam twierdzić, iż na pewno jest jakieś inne wyjście z tej sytuacji, a ja niepotrzebnie zabieram się za tę najgorszą opcję, której nawet dobrze nie przemyślałem.
               Jednakże…
               Dlaczego zaczynam myśleć o tym dopiero teraz? Kiedy już po wszystkim?
               Cały czas mam przed oczami ten zbolały wyraz twarzy chłopaka, który pojawił się w momencie, gdy oznajmiłem mu, iż nie mogę już dłużej tego ciągnąć. Jego spojrzenie było ciosem, a odpowiedź gwoździem do trumny. Uznałem, że to naturalne i pewnym momencie przejdzie.
               Ale jest tylko gorzej.
               Ta rozmowa wciąż męczy mnie w snach, a poczucie winy nie odstępuje nawet na krok.
               Nie tak ludzie powinni się zachowywać po zerwaniu, którego chcą.
               Ale…
               Zapytajmy się tak szczerze…
               Czy ja naprawdę akurat tego chciałem?

— Przepraszam, YoonJae. Naprawdę cię przepraszam, ale nie mogę tego kontynuować.
               Wówczas wydarzyło się tak wiele rzeczy…
               Szczęście momentalnie uleciało z jego oczu, a na wolne miejsce wstąpiło przerażenie. Chłopak bał się spytać, co konkretnie mam na myśli, jakby w obawie o własną reakcję na odpowiedź, której swoją drogą na pewno był świadom.
               Widziałem, że chciał zawalczyć i jakoś się sprzeciwić. To było jasne, że nie mógł tak po prostu pogodzić się z moim wyborem, którego nadal nie jestem pewien.
               Ale co mam zrobić?
               Byliśmy ze sobą kilka miesięcy. Po tym czasie wręcz powinny pojawić się jakieś znaki świadczące o głębszych uczuciach, a tymczasem ja po prostu nie potrafiłem przyznać, że poczułem do niego coś więcej. Odnoszę wrażenie, jakby coś mi umknęło i teraz jest już za późno.
               Nie potrafię powiedzieć, że go kocham.
               A on najwyraźniej poczuł to do mnie, o czym miałem okazję dowiedzieć się zupełnie przypadkiem.
               Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, gdzie chłopak wyznaje mi miłość, a ja jedynie obdarowuję go zdziwionym spojrzeniem. Nie odpowiedziałbym mu tym samym. Po prostu nie mógłbym skłamać. Na pewno nie jemu.
               To mnie przeraża.
               Dlatego… w obawie, iż będzie jeszcze gorzej, zdecydowałem się na ten straszny krok.
               I… chyba popełniłem błąd.

Przepraszam, Yoon Jae. Naprawdę… przepraszam.
               Znów śni mi się ta scena. Całe moje czoło pokrywają niewielkie krople potu, a ubrania wywijają na wszystkie możliwe strony. Niechętnie podnoszę się do siadu, by następnie spuścić głowę i donośnie westchnąć.
               Jestem już tym wszystkim zmęczony.
               To zdarza się praktycznie codziennie i automatycznie grzebie szansę na lepsze samopoczucie w ciągu dnia. A następnego poranka dzieje się dokładnie to samo. Wynik jest taki, że codziennie chodzę sposępniały i bez humoru.
               Co się ze mną dzieje?
               Powoli kieruję swe znużone spojrzenie na zegarek ścienny, a gdy spostrzegam, że jego krótsza wskazówka ledwo minęła cyfrę znajdującą się na samym dole tarczy, ponownie wzdycham. Mam dziś wolne od zajęć, dlatego w duchu liczyłem na nieco dłuższy odpoczynek, ale najwyraźniej wolne od szkoły nie równa się wolnemu od zmartwień.
               Wychodzę ze swojego pokoju. Nawet nie dochodzę do łazienki, jak za moimi plecami rozlega się ciche skrzypnięcie drzwi. Powoli zerkam za siebie przez ramię, a gdy w progu prowadzącym do sypialni blondyna wychwytuję zaspaną twarz, automatycznie markotnieję.
               Chłopak podchodzi bez słowa i już ma mnie wyminąć, jednak w ostatnim momencie łączy ze mną spojrzenia i aż staje w miejscu. Przez chwilę przypatruje mi się z wyraźną uwagą i zawahaniem, co bardzo szybko staję się przytłaczające. Bez słowa odwracam się do niego plecami i idę do łazienki.
               Biorę szybki i chłodny prysznic, po którym ubieram się w stare, porozciągane ubrania. Normalnie nawet nie pokazałbym się tak powietrzu, ale obecnie jestem w takim stanie, iż naprawdę nie przejmuję się swoim wyglądem. Mam ważniejsze rzeczy na głowie. Schodzę na dół, gdzie zamierzam coś zjeść.
               Widok stojącego przy kuchence Ryou miesza mnie doszczętnie. Nigdy przedtem nie widziałem, aby chłopak chociażby zabierał się za pomoc przy gotowaniu z własnej woli, a tymczasem jajecznica, którą przyrządza wygląda naprawdę znośnie.
— Siadaj — mówi nagle, a wtedy mimochodem rzucam spojrzeniem na stół znajdujący się w sąsiednim pomieszczeniu. Jest nakryty dla dwóch osób.
               Lekko marszcząc brwi, w ciszy udaję się do jadalni, gdzie zajmuję jedno z dwóch przygotowanych miejsc.
               Ryou szczyci mnie swoją obecnością już po paru minutach. Powoli nakłada śniadanie na oba talerze, po czym wraca do kuchni, by odłożyć patelnię.
— Co to za okazja? — pytam, gdy blondyn ponownie pojawia się przy stole.
               On jednak w odpowiedzi rzuca mi jedynie krótkie, niepewne spojrzenie, a następnie siada na krześle i tak po prostu zaczyna jeść. Unoszę brwi, zdziwiony bardziej niż przedtem. Nie mam ochoty na żaden spór, dlatego również zajmuję się swoim posiłkiem.
               Między naszą dwójką przez pewien czas panuje głucha cisza.
— Wciąż… nie możesz spać? — pyta nagle, a wtedy, kompletnie zbity z tropu, wypuszczam widelec z rąk, który odbija się od talerza i spada na podłogę. W pomieszczeniu rozlega się dość głośne brzdąknięcie. Zanim schylam się po wypuszczony kawałek metalu, rzucam blondynowi pytające spojrzenie, na co ten w odpowiedzi jedynie wzrusza ramionami. — Czasem słyszę jak kręcisz się po pokoju. Poza tym wyglądasz beznadziejnie, a to już coś oznacza.
               Śmieje się drętwo na ten przemiły komplement, lecz gdy nie widzę, aby że Ryou jest choć odrobinę rozbawiony, szybko poważnieję.
               Czyli nie kpi ze mnie.
— Aż tak to po mnie widać? — pytam niechętnie, sięgając po serwetkę. Dokładnie wycieram widelec, którym już po chwili zaczynam grzebać w końcówce jedzenia.
— No przecież. — Wywraca oczami. — Jeszcze niedawno wyglądałeś jakbyś przechodził przez najlepszy etap w życiu, a teraz to wszystko tak po prostu zniknęło. — Wzdycha, gdy nic nie mówię. — Wiesz, zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał o tym powiedzieć, bo w końcu nie masz najmniejszego powodu, aby dzielić się ze mną swoimi problemami, ale wciąż chcę, żebyś wiedział, że… mimo wszystko możesz na mnie liczyć. — Uśmiecha się lekko. — Ty mi pomogłeś, kiedy nie wiedziałem co ze sobą zrobić, dlatego teraz chcę ci się odpłacić.
               Nieznacznie ściągam brwi.
— Przestań. Nie musisz czuć się do niczego zobowiązany. — Spuszczam wzrok.
— Ale chcę ci pomóc. Widać gołym okiem, że coś się dzieje. Nie popełniaj mojego błędu i nie odkładaj problemów na bok.
               Przełykam gulę, odwracając wzrok od jego zdeterminowanej twarzy.
— Ja… po prostu… popełniłem błąd. A przynajmniej tak mi się wydaje.
               Ryou marszczy czoło.
— Jak to ci się wydaje? — Unosi jedną brew, spojrzeniem wyrażając czyste niezrozumienie.
               Ponownie wzdycham.
               Niby jak mam to wyjaśnić?
               Sam nie znam odpowiedzi na to pytanie, dlatego niemożliwe, abym tak po prostu mógł ją udzielić.
               Postanawiam spróbować nieco inaczej.
— Ten s z c z ę ś l i w y etap w moim życiu miał miejsce dzięki pewnej osobie. — Mrużę oczy, zaciskając dłoń na widelcu.
— Mówisz o tym Koreańcu? — pyta z żalem w głosie, krzyżując ręce na piersi.
               Parskam.
— Tak. Mówię o Yoon Jae.
— Okej. Co z nim nie tak? — Nawet na moment nie odrywa ode mnie pytających oczu. — Czy raczej… co z wami nie tak?
               Uśmiecham się krzywo.
— Postąpiłem jak dupek. Zraniłem go — rzucam niejasno, co wywołuje niezrozumienie na twarzy Ryou. — Poważnie. Zrobiłem mu coś naprawdę… okropnego.
               Wydaje mi się, że blondyn nie ma problemu ze zrozumieniem drugiego dna moich słów.
— I teraz czuję się cholernie winny — kontynuuję z bólem w oczach. — Początkowo myślałem, że skończenie tego będzie najlepszym wyjściem, ale teraz… sam już nie wiem. Powoli dopadają mnie wątpliwości i wyrzuty sumienia.
— Okej? — Na twarz Ryou wpływa grymas. Wygląda całkiem zabawnie z taką miną. — Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale… byliście ze sobą i ty nagle postanowiłeś z nim zerwać tak? I teraz zacząłeś tego żałować?
               W odpowiedzi kiwam głową. Czuję, jakby jakaś niewidzialna ręka zaczęła zaciskać się na moim gardle. To boli. Nie mogę nawet przełknąć śliny.
— A on co na to?
— Nie wiem — odpowiadam niezwłocznie, krzywiąc się. — Nie mam z nim kontaktu.
               Ryou wzdycha, a następnie prostuje się na siedzeniu.
— Czemu?
               Wzruszam ramionami.
— Najwyraźniej zwolnił się z pracy, a na zajęcia przestał przychodzić. Nie odbiera moich telefonów, a na wiadomości nie odpowiada. Kompletnie mnie ignoruje.
— Aha. I ty się przez to wszystko martwisz?
— To przecież jasne. — Wywracam oczami. — W końcu nie mam jak się dowiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. — Markotnieję.
               Ryou krzywi się jeszcze bardziej, jednocześnie unosząc ramiona, jakby nie mógł czegoś zrozumieć.
— Ale dlaczego ty z nim zerwałeś, skoro ewidentnie ci na nim zależy? — pyta takim tonem, jakby nie mógł uwierzyć w czyjąś głupotę. W tym wypadku moją.
               Najgorszy jest fakt, że nie potrafię mu odpowiedzieć.
               Bo sam nie wiem czemu to zrobiłem.
               Prawdopodobnie… ze strachu.
               Ale czy tylko ta jedna rzecz może być powodem?
— …bo... — zaczynam, lecz mogę skończyć, ponieważ wyjaśnienie nie chce mi przejść przez gardło.
               Ryou przypatruje mi się jeszcze przez chwilę, uważnie oczekując odpowiedzi. Ale gdy nic takiego nie dostaje, wzdycha donośnie, jednocześnie spuszczając głowę.
— Dobra. Nieważne. — Załamuje się. — Niezbyt to wszystko rozumiem, ale myślę, że zamiast siedzieć tutaj i się zadręczać, powinieneś raczej do niego pójść i spróbować porozmawiać w cztery oczy. Ewidentnie coś jest na rzeczy i to cię gryzie. — Powoli podnosi się z krzesła. — A siedzenie w miejscu na pewno niczego nie załatwi. Prędzej pogrzebie jakiekolwiek szanse na rozwiązanie problemu.
               Po tym zamyka oczy i odchodzi, zostawiając mnie samego z niemałym zdziwieniem.
               Naprawdę nie spodziewałem się usłyszeć od niego takiej opinii.
               Spuszczam wzrok na zimną już jajecznicę, po czym zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście powinienem spotkać się z Koreańczykiem. Nic już nas nie łączy, a mimo to nie potrafię o nim nie myśleć. Chyba naprawdę popełniłem błąd.
               Powinienem posłuchać Ryou i jak najszybciej porozmawiać z Yoon Jae.
               Ale…
               Boję się.
               Boję się tego, jak Yoon Jae zareaguje na mój widok i co ja sam wtedy zrobię.
               Boję się, że chłopak nie będzie chciał ze mną rozmawiać, co nie zdziwi mnie ani trochę.
               Jednakże… chyba najbardziej boję się tego niezrozumienia, które błąka się po mojej głowie od pewnego czasu; które tak naprawdę doprowadziło do obecnej sytuacji. Przez to niezrozumienie nie mogę stwierdzić, co tak właściwie myślę.
               Gdy sprawy zaczęły mnie przytłaczać, uciekłem jak skończony tchórz. Nawet nie podjąłem się zrozumienia swoich obaw. Przez to sprawiłem ważnej dla mnie osobie przykrość i teraz tego żałuję.
               Wciąż nie wiem, jak sprawy się potoczą, gdy już złożę niespodziewaną wizytę w domu Yoon Jae.
               Ale… jedno muszę przyznać.
               Pierwszy raz, od naprawdę długiego czasu, mam chęć ucałować Ryou ze szczerej wdzięczności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shukuteki - 40

Pożądana krew - 15