Shukuteki - 18



Po paru dniach otrzymuję wiadomość od swojej rodzicielki, w której zawarte są wszystkie ważne informacje na temat wydarzenia, jakim jest nadchodzące wesele. Uroczystość ma mieć miejsce już w przyszłym tygodniu, w związku z czym muszę trochę przyłożyć się do pomocy. Nie mam z tym żadnego problemu. Chcę, aby ten moment wypadł świetnie i pozostawił dobre wspomnienia w głowie mojej mamy, jak i Rena; i wprawdzie wszystkich pozostałych gości.
Postanowiłem znaleźć sobie jakąś pracę. Mam niewiele zajęć na uniwerku, co wiąże się z mnóstwem wolnego czasu, którego nie potrafię sensownie spożytkować. Uznałem, że praca i dodatkowy zarobek będzie czymś korzystnym, dlatego napisałem sobie cv i porozsyłałem je do kilku lokalnych miejsc z nadzieją, iż właściciel któregoś z nich da mi odpowiedź.
Tak też się dzieje. Przed południem kontaktuje się ze mną kierownik lokalnej kawiarni, do której dojście pieszo zajmuje mi może pięć minut. Znajduje się w dobrym miejscu — nieopodal parku, w związku z czym na pewno cieszy się popularnością.
Właściciel umawia się ze mną na rozmowę kwalifikacyjną na godzinę siedemnastą. Mam do tego czasu jeszcze parę godzin, dlatego niczym się nie stresuję i zajmuję tym, czym powinienem — czyli sprzątaniem.
Hisato wybył gdzieś z rana, zostawiając mnie samego. Postanowiłem trochę uprzątnąć w mieszkaniu, co w sumie nie jest jakoś specjalnie konieczne, ale lubię czystość i nawet u siebie regularnie sprzątam — czy raczej sprzątałem. To mnie bardzo odpręża.
Po zakończeniu zabawy w perfekcyjną panią domu idę pod prysznic, by trochę się odświeżyć. Kąpiel w chłodnej wodzie od razu stawia mnie na nogi, wymazując resztki zmęczenia. Nawet nie muszę sięgać po kawę, co poniekąd jest plusem. Po wyjściu z kabiny łapię za ręcznik, który standardowo obwiązuję sobie wokół bioder — zaraz po szybkim wytarciu ciała. Kieruję się do pokoju czarnowłosego, w którym mieści się większość moich ubrań. Nie mam problemu ze znalezieniem odpowiedniego stroju na rozmowę. Wszystkie moje spodnie są w kolorze głębokiej czerni, dlatego pozostaje jedynie wybrać te o najwłaściwszym materiale. Do tego biała koszula i voilà — idealny pracownik jak się patrzy.
Pozostały czas pożytkuję na dalsze przygotowania. Nie stroję się jakoś specjalnie, gdyż nie odczuwam takiej potrzeby, ale też nie szczędzę sobie ułożenia włosów czy zakrycia niewielkich worków pod oczami, które towarzyszą mi przez cały żywot. Już nieraz zastanawiałem się, jak dziewczyny mogą nakładać sobie to wszystko na twarz i normalnie funkcjonować, jednak teraz, kiedy sam użyłem paru kosmetyków, stwierdzam, iż przy tak znikomych ilościach makijażu naprawdę nic nie czuć.
Mówiąc: paru kosmetyków, mam na myśli zwykły krem nawilżający i jasny korektor pod oczy. Skąd się wziął w łazience, tego nie wiem. Hisato raczej nie uzywa tego typu upiększaczy. Nie potrzebuje ich.
Po wszystkich przygotowaniach zjadam coś lekkiego, po czym wychodzę z domu, mając jeszcze dobre pół godziny do umówionej rozmowy. Dzięki temu nie muszę się spieszyć, dlatego idę powolnym tempem ze wzrokiem wlepionym w wyświetlacz telefonu. Przeglądając tablicę główną, wreszcie skupiam się na jednym poście dotyczącym konkursu literackiego, który będzie mógł zainteresować Hisato. Kopiuję link do materiału, by następnie wysłać go czarnowłosego z myślą, iż chłopak być może zainteresuje się tym wydarzeniem. Stwierdziwszy, iż i tak na nic ciekawego nie wpadnę, blokuję telefon i chowam go do tylnej kieszeni spodni. Nim spostrzegam, znajduję się przed wejściem do kafejki. Niepewnie wchodzę do środka, od razu rozglądając się wokół siebie. Dopada mnie pewnego rodzaju przytłoczenie. Panują tutaj jasne barwy, większość z nich jest pastelowa. Ściany w kolorze bardzo jasnego błękitu dodatkowo zdobione przez liczne malunki dają nieco chłodny efekt w połączeniu z białymi meblami, ale i tak całość prezentuje się dość ciepło. Na każdym stoliku stoi niewielki wazon z paroma różowymi kwiatami, co wygląda dość uroczo. Podłogę pokrywają jasne, spore kafelki, które prawdopodobnie nie posiadają żadnej rysy. Za ladą, przy której składa się zamówienia, stoi mężczyzna w średnim wieku — ubrany w białą koszulę i fioletowy fartuch przewiązany przez biodra. Dość szybko nawiązuję z nim kontakt wzrokowy. Kiedy posyła mi miły uśmiech, nieco się rozluźniam, by następnie do niego podejść. Po przedstawieniu szczegółów, dlaczego tutaj przyszedłem, kiwa głową, po czym znika za ścianą. Szybko do mnie wraca, przyprowadzając ze sobą właściciela. Mężczyzna ukradkiem lustruje mnie wzrokiem, co niestety zauważam i automatycznie zaczynam się stresować, lecz w momencie, gdy na jego twarzy pojawia się niewielki gest zadowolenia, jakim jest uśmiech, oddycham w duchu, by wreszcie się przedstawić. Właściciel prowadzi mnie do niewielkiego pomieszczenia, gdzie przeprowadza krótką rozmowę. Po fali pytań dotyczących mojej osoby, zainteresowań i tego, co lubię robić w wolnym czasie, przechodzi do nieco bardziej formalnej części, która opiera się w głównej mierze na moich oczekiwaniach finansowych, czasie, jaki mógłbym poświęcić na pracę oraz tym, czy posiadam jakiekolwiek doświadczenie zawodowe. Na wszystko odpowiadam szczerze, niczym się nie martwiąc. Jakoś cały stres uleciał ze mnie na samym początku rozmowy. Moje podejście podoba się mężczyźnie, gdyż zaraz po zakończeniu rozmowy informuje mnie, iż nie widzi żadnych przeciwwskazań w tym, aby mnie zatrudnić. Pyta, czy chciałbym zostać dzisiaj i się sprawdzić, na co odpowiadam z aprobatą. I tak nie mam nic do roboty.
Dopiero wtedy nadchodzi chwila, która mnie przeraża.
Strój obowiązujący pracowników.
Dostaję białą, luźniejszą koszulę oraz fartuszek w kolorze bardzo jasnego różu. Momentalnie zalewają mnie siódme poty, lecz nic nie mówię. Przebieram się w swój nowy ubiór roboczy, do samego końca obawiając się zerknąć w lustro. Jednak wreszcie muszę to zrobić.
Jak szybko na siebie spoglądam, tak prędko odwracam wzrok, głośno przełykając ślinę.
Jednak, chcąc tutaj pracować, muszę się przyzwyczaić.
A mogłem sprawdzić miejsca, do których wysyłałem cv.
Mogłem to zrobić.
— I jak? — pyta mężczyzna, stając w progu. Wcześniej nie zwróciłem większej uwagi na jego wygląd. Nie wyróżnia się jakoś specjalnie. Prócz tego, że nie jest Japończykiem, nie ma w nim niczego nietypowego. Ale posiada jeden minus. Kiedy patrzę na jego ciemne, kręcone włosy, w mojej głowie od razu pojawia się obraz Yoon Jae.
— Kolorowo — odpowiadam z nutą niepewności w głosie, wzrokiem lustrując swój fartuszek.
— Ten design przyciąga do nas mnóstwo dziewczyn. — Wzrusza ramionami z rozbawieniem, na co zwracam większą uwagę. — Teraz najwyraźniej jest popyt na słodkie i urocze rzeczy. A młodzi, przystojni chłopcy, poubierani w jasne, pastelowe kolory, raczej zaliczają się do tej grupy — śmieje się krótko, na co kiwam głową. Doskonale rozumiem, co ma na myśli. — Co prawda Wakatsu nie zalicza się do grupy młodych chłopców, ale jest dobrym pracownikiem — żartuje z mężczyzny w średnim wieku, z którym miałem przyjemność porozmawiać na samym początku swojej wizyty. — Prócz niego pracuje tutaj trzech innych chłopaków w wieku zbliżonym do twojego, no i mój syn. Jesteś z nich wszystkich najmłodszy.
— Jak wiele nas dzieli? — pytam z czystej ciekawości.
— Między tobą, a moim synem są dwa miesiące różnicy. To naprawdę niewiele, dlatego myślę, że bez problemu się dogadacie. Może wydawać się, iż ma ciężki charakter, ale to tylko takie złudzenie. W rzeczywistości jest dobrym chłopakiem, mimo że tego nie okazuje — odpowiada, czego słucham w skupieniu. Odbieram to tak, jakby jego syn był kimś dobrym, aczkolwiek nie chce tego okazywać, kreując się na inny typ osoby. Ale mogę się mylić. — No i co do pozostałej trójki... Yoite ma dwadzieścia lat, Hideki dwadzieścia jeden, a Soji dwadzieścia cztery, w związku z czym jest z was wszystkich najstarszy — oznajmia, na co znowu kiwam głową. — Poznasz ich wszystkich w swoim czasie.
— W porządku.
— Jak już wiesz, jestem właścicielem tego miejsca — śmieje się jakby rozbawiony, iż wspomina o czymś tak oczywistym. Sprawia wrażenie bardzo pozytywnej osoby. — Moje pełne imię to Park Sung Min. Pochodzę z Korei, aczkolwiek w Japonii mieszkam już dobre kilkanaście lat. Osobiście wolałbym, gdybyśmy unikali między sobą wszelkich formalności. Tak chyba będzie najlepiej, nie sądzisz? — Przechyla głowę na bok, uśmiechając się oczami.
— Chyba tak — zgadzam się z lekką niepewnością, ale mimo wszystko nie protestuję. Prawdopodobnie taka luźna relacja już gości między nim a pozostałymi pracownikami, dlatego nie zamierzam odstawać.
— Dziś jest środek tygodnia, dlatego nie mamy jakoś specjalnie wielkiego ruchu, co będzie bardzo dobre dla ciebie. Na spokojnie się sprawdzisz i pod koniec dnia powiesz, czy wszystko ci pasuje. Jeśli tak, podpiszemy umowę i ustalimy wszystko, co konieczne — mówi, na co przystaję.
Już po chwili znajduję się w głównym pomieszczeniu, czekając na przybycie jakichkolwiek gości. Wakatsu zajmuje się przygotowaniem zamówienia dla paru młodych dziewczyn, więc nie chcę mu przeszkadzać i po prostu czekam, aż przyjdzie ktoś nowy.
Praca zapowiada się przyjemnie.
Zastanawiam się jak długo będę odnosić takie wrażenie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

FOOLS

Fools - 19