Shukuteki - 9

               Rozdziawiam buzię, nie wiedząc, jak inaczej zareagować na tę propozycję.
— Zamieszkać…? — powtarzam zmieszany.
               Hisato jedynie kiwa głową, jakby to nie było nic takiego.
— Domyślam się, że powrót do domu może być dla ciebie ciężki, dlatego możesz tutaj zostać. — Uśmiecha się łagodnie.
— Ale nie mam ze sobą żadnych rzeczy…
— To pojedziemy i je zabierzemy, głupku. — Śmieje się.
               Przez chwilę wpatruję się w niego z otępiałym wyrazem twarzy.
— Mówisz poważnie? — Unoszę brwi, będąc wyraźnie zaskoczonym.
— A dlaczego miałbym sobie żartować? — Przechyla głowę na bok.
— Nie wiem... — Spuszczam głowę w dół, markotniejąc. — Po prostu… chyba już zwątpiłem w to, że ktokolwiek może być dla mnie miły.
               Zaraz po tym chłopak zaczyna mnie lekko klepać po ramieniu.
— Nie ściągaj wszystkich ludzi do poziomu tych kilku idiotów. — Słysząc to, na moją twarz mimowolnie wkrada się niewielki, acz widoczny uśmiech. — Nie warto zaprzątać sobie głowy kimś takim.
               Wzdycham.
— Masz rację. Ja to wiem, ale mimo wszystko… nie będę w stanie tak po prostu zapomnieć.
— Czujesz coś do niego? — pyta bezpośrednio.
               Na moment milknę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Nie wiem. — Wzruszam ramionami. — Nie mam najmniejszego pojęcia, co to za uczucie. Nigdy nie byłem w nikim zakochany, dlatego nie potrafię tego stwierdzić. — Układam usta w linię. — Przedtem byłem w kilku związkach z dziewczynami, jednak nawet po przespaniu się z nimi nie czułem kompletnie nic. W przypadku Ryou jest nieco inaczej. Może nie czuję się jakbym był w jakimś filmie dla nastolatek, rozumiesz, motyle w brzuchu, skowronki, ale… w przeciwieństwie do zbliżeń z dziewczynami, te z nim są raczej… przyjemne. A raczej były — wyznaję szczerze.
               Zaczynam bawić się dłońmi, czekając, aż Hisato skomentuje to w jakiś sposób.
— Czy przedtem byłeś w związku z jakimkolwiek chłopakiem?
— Eh? Nie, nigdy — zaprzeczam, przenosząc wzrok na czarnowłosego. — Co to ma do rzeczy?
               Hisato śmieje się pod nosem.
— Może miłe odczucia przy kontaktach z tym Ryou nie są kwestią miłości czy zauroczenia, lecz… no wiesz, tego, że po prostu... — waha się. — Wolisz facetów?
               Przedtem nawet się nad tym nie zastanawiałem.
— Gdybym wolał facetów, chyba zwracałbym na nich większą uwagę, no nie? — pytam niepewnie. — A nie sądzę, aby tak było…
— Nigdy nie zdarzyło ci się pomyśleć, że któryś z kolegów jest przystojny? — ciągnie, spoglądając na mnie badawczo.
— Może parę razy, ale to chyba normalna rzecz, co? — Drapię się w tył głowy. — Dziewczyny raczej często oceniają wygląd innych lasek, znam to z autopsji, wierz mi. — Wywracam oczami, co wywołuje mikroskopijny uśmiech na poważnej twarzy Hisato. — Dlatego… fakt, że powiedziałem o kimś, iż jest przystojny, chyba nie świadczy o mojej orientacji. — Smutnieję, co jeszcze bardziej rozśmiesza bruneta.
— Mam wrażenie, że bardzo chcesz okazać się gejem.
               Chcąc nie chcąc, również parskam śmiechem. Przebywanie w jego towarzystwie naprawdę poprawia mi humor. No i dzięki niemu zajmuję myśli czymś innym. Sam nie wiem, co bym zrobił, gdybym musiał siedzieć sam. Z pewnością nie dałbym sobie rady.
— Cóż, jest jeszcze jedna opcja, jak możemy to sprawdzić — mówi, przybierając niepewny wyraz twarzy. — Dla ciebie mogę się poświęcić i to zrobić.
               Zerkam na Hisato z ciekawością.
— Co, chcesz być obiektem moich testów? — pytam z szyderczym uśmiechem.
               Widząc tę niezwykłą powagę na jego twarzy przez moment odnoszę wrażenie, iż za moment się rozpłaczę — tym razem z rozbawienia.
— Żartowałem. — Rozluźniam się. — Dzięki, Hisato. — Przechylam głowę na bok, lekko przymykając oczy. — Gdyby nie ty, naprawdę nie wiem, co bym zrobił.
               Chłopak odwraca wzrok, biorąc do ręki kubek z ciepłą herbatą i od razu wypijając ponad jej połowę. Po tym na nowo zwraca się do mnie i mówi:
— Pójdę z tobą do jakiegoś klubu dla homoseksualistów.
               Nie zaprzeczę, że to zapaliło pewną lampkę ciekawości wewnątrz mnie.
— Jesteś pewien? — pytam, doskonale znając odpowiedź.
— Tak. — Macha dłonią od niechcenia. — Samego cię nie puszczę. Nie w takim stanie.
               Od razu robi mi się lżej na duszy. To są naprawdę proste słowa, ale mimo to sprawiają, że czuję się o niebo lepiej. Może to kwestia osoby, która je wypowiada? Chyba… naprawdę mogę nazwać go przyjacielem.
— Znowu muszę ci podziękować. — Wywijam kąciki ust w górę.
— Nie musisz. — Posyła mi pogodne spojrzenie. — Domyślam się, że po tym wszystkim ciężko ci będzie komukolwiek zaufać, ale wiedz, że na mnie naprawdę możesz polegać.
Wiem o tym doskonale. I nawet nie chodzi o jego podejście, ale spojrzenie — szczere oraz godne zaufania.
— Dlatego nie musisz mi dziękować za każdą rzecz — dodaje.
               Spuszczam głowę, cicho się śmiejąc.
— Dobrze. — Opieram się plecami o jedną z poduszek, po czym sięgam do kieszeni po telefon. — Napiszę do mamy, że zostaję u ciebie na noc.
— Musisz ją o czymś takim informować, mimo że jesteś pełnoletni?
— Niestety. — Wzdycham. — Jest bardzo nadopiekuńcza.
               Po tym wystukuję na ekranie krótką wiadomość, na końcu wysyłając ją do swej rodzicielki. Po wszystkim odkładam komórkę na stolik i biorę do ręki kubek z jeszcze ciepłą herbatą. Upijam jeden łyk.
— Wyjątkowo słodka — komentuję, oblizując usta.
— Dodałem trochę miodu. — Hisato podnosi się z sofy.
— Dokąd idziesz? — pytam, rozkoszując się słodkim smakiem.
— Znaleźć ci jakieś ubrania do spania — wyjaśnia szybko. — No i czysty ręcznik, żebyś miał się czym wytrzeć po kąpieli.
               Hisato rusza w stronę pokoju, jednak po kilku krokach staje w miejscu, dodatowo drapiąc się po potylicy.
— Zapomniałem, że mam tylko jedno łóżko. — Milknie na moment. — Ale na całe szczęście jest dwuosobowe.
— Spoko, tym się nie martw. Mogę spać tutaj. — Wskazuję na sofę.
— Będzie ci niewygodnie. — Marszczy brwi.
— Już nieraz zasnąłem przed telewizorem, więc wierz mi, jestem przyzwyczajony. Poza tym przecież nie zostanę tu na zawsze. — Smutnieję. — W końcu będę musieć tam wrócić. 
— Nic na siłę — mruczy pod nosem na odchodne, co znowu wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
               Dopijam herbatę do końca i oddycham z ulgą, lustrując wzrokiem pomieszczenie. To miejsce jest naprawdę ładne. I na dodatek czyste. Naprawdę nie mam na co narzekać.
               Zastanawiam się, jak moja mama zareaguje na wieść, że wyprowadzam się z domu na jakiś czas. Mam nadzieję, iż nie stworzy to jakichś dziwnych podejrzeń albo, co gorsza, nie popsuje to ślubu. Nie no, histeryzuję. Jakim cudem moje zamieszkanie u przyjaciela może mieć negatywny wpływ na to wydarzenie? Zdecydowanie przesadzam.
               Po paru minutach Hisato przychodzi ze złożonymi w kostkę ubraniami i ręcznikiem. Jednak zamiast mi je dać, idzie w inną stronę, mówiąc mi, abym podążał za nim. Przechodzimy przez dłuższy korytarz, na końcu zatrzymując się przed drzwiami do łazienki. Chłopak łapie za klamkę i wchodzi do środka, a ja zaraz za nim. To pomieszczenie również jest spore. Na dodatek brunet ma ogromną wannę. Wieki nie kąpałem się w wannie. Wiecznie prysznice.
— W tamtej gablotce jest szampon, odżywka, żel do kąpieli i tak dalej. — Wskazuje na białą szafeczkę wiszącą na ścianie kawałek dalej. — Jeśli czegoś będziesz potrzebować, wołaj. — Uśmiecha się ciepło, a następnie wychodzi.
               Przeciągam się z lekkim uśmiechem, zaraz po tym zaczynając się rozbierać. Po pozbyciu się wszystkich części garderoby podchodzę do wanny, by odkręcić wodę. Po tym zbliżam do gablotki. Momentalnie wyszczerzam się, a to wszystko dzięki cudownemu widokowi. Od razu łapię za kilka przedmiotów i na nowo pędzę do wanny. Nalewam trochę płynu, z którego szybko robi się spora piana, a po tym wrzucam do wody płatki róż. Na końcu wlewam trochę jakiegoś pachnącego płynu, który z całą pewnością umili mi wieczór.
               Damn, zachowuję się jak skończona cebula.
               Ale co z tego.
               Odkładam niepotrzebne opakowania do szafki, a następnie wskakuję do wanny. Woda jest tak przyjemnie ciepła, że mam chęć się rozpłynąć, a łagodny, fiołkowy zapach wcale nie odwodzi mnie od tych myśli. Rozluźniam ramiona, dodatkowo zamykając oczy. Cicho wzdycham, myślami wracając do dzisiejszego południa. Już dopada mnie myśl, że na nowo się rozkleję, ale o dziwo nie dochodzi do niczego w tym stylu. Zamiast płaczu zastaję szczery uśmiech. Tak, cieszę się. Dzięki temu, co mnie dzisiaj spotkało, dowiedziałem się, iż mam osobę, na której mogę polegać. To dla mnie o wiele ważniejsze, niż cokolwiek innego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

FOOLS

Fools - 19