Shukuteki - 17
Na początku mam spory problem ze skupieniem się na
wykładach. Dopada mnie jakaś paranoja. Przez cały czas odnoszę wrażenie, iż
wszyscy się na mnie patrzą, wiedząc, że to ja jestem tym, który dał się
zaliczyć niedoszłemu przyrodniemu bratu. Nieważne, czy moje oczy napotykają
wzrok zwykłego rówieśnika, czy któregoś z profesorów — za każdym razem, kiedy
do tego dochodzi, w mojej głowie tworzą się chore wizje.
Momentami mam chęć zapaść się pod ziemię.
Na całe szczęście, wraz z upływem czwartej godziny, poniekąd
mi przechodzi.
Oddycham z ogromną ulgą, chowając twarz w dłonie. Mimo iż
spędziłem na wykładach dopiero tylko dwieście czterdzieści minut, jestem
niezwykle wymęczony psychicznie. Aż zaczynam współczuć ludziom, którzy mają
takie problemy na co dzień. Osobiście nie wiem, co zrobiłbym, gdyby przyszło mi
się tak zadręczać dzień w dzień. Najprawdopodobniej wysiadłbym po tygodniu,
kończąc w wariatkowie.
Dzięki Bogu — na tę chwilę — mam spokój.
A przynajmniej tak podejrzewam.
Cały czar pryska, kiedy nadchodzi kolejna godzina wykładów,
a moim nowym sąsiadem okazuje się niezwykle barwna osóbka. Początkowo chyba
mnie nie zauważa, gdyż nic nie mówi. Dodatkowo ja siedzę z zasłoniętą twarzą,
więc chłopak nie ma jak sprawdzić, kim jestem.
Cóż za szkoda, że w końcu muszę oddalić dłonie od buzi i
zająć się notowaniem słów wykładowcy. Gdy tylko to robię, momentalnie czuję na
sobie spojrzenie Yoon Jae. Już mam wrażenie, że na nowo dopadła mnie paranoja,
lecz kiedy zerkam ukradkiem na siedzącego obok chłopaka, spostrzegam, iż
ciemnowłosy rzeczywiście przypatruje się mojej osobie. Nie wiedząc, co
powiedzieć, po prostu odwracam wzrok, w pełni skupiając się na lekko
przygarbionej sylwetce profesora, który dopiero co wszedł do sali. Jego twarz zdobi
pakiet niewielkich zmarszczek, jednak — jak na swój wiek — wygląda całkiem
nieźle. Prócz tego czaruje słowami, dzięki czemu nigdy nie nudzę się siedząc na
wykładach, które też prowadzi.
Zatraciwszy się w swoich rozmyślaniach, nawet nie spostrzegam,
jak Yoon Jae podsuwa mi pod nos skrawek papieru, na którym jest coś wyskrobane.
Mija chwila, zanim udaje mi się w pełni rozczytać ten szyfr.
W porządku?
Unoszę brwi i, nie kontrolując tego, obdarowuje szatyna
zmieszanym spojrzeniem. Naprawdę zdziwiłem się, czego nie potrafię ukryć. Przez
chwilę wpatrujemy się w siebie się bez słowa, lecz chłopak wreszcie przerywa
ten kontakt i zaczyna coś zapisywać w rogu zeszytu, w którym znajdują się całkiem
nieźle spisane notatki — aprzynajmniej takie sprawiają wrażenie, pomimo wyjątkowo
nieładnego pisma, jakim są sporządzone.
Po krótszej chwili otrzymuję nową wiadomość. Tym razem tekst
zawiera więcej, niż dwa słowa, w związku z czym czas, jaki muszę poświęcić na
rozszyfrowanie tej treści nieco się wydłuża.
Ostatnim razem uciekłeś.
Nie wyglądasz dobrze, dlatego pytam.
Nieznacznie mrużę oczy, zastanawiając się, dlaczego chłopak
o to pyta. Nie jesteśmy sobie jakoś specjalnie bliscy, ba. Nawet dobrze się nie
znamy.
Nah, to nie to.
My w ogóle się nie znamy.
Dlaczego w takim razie Yoon Jae sprawia wrażenie
zainteresowanego moim stanem? Nie ma ku temu najmniejszego powodu. Chcąc nie
chcąc odpowiadam mu skinięciem głowy, co ma jednoznacznie wskazać na to, iż wszystko
jest w jak najlepszym porządku.
Nie mam najmniejszego zamiaru zwierzać się temu chłopakowi.
Nie, kiedy zupełnie nic o nim nie wiem, w związku z czym
nie mam pojęcia, czego mogę po nim się spodziewać.
Kolejne minuty zlatują mi wyjątkowo szybko. Słuchając słów
wykładowcy, notuję ważne kwestie w zeszycie, całkiem zapominając o wszelkich
nieprzyjemnościach, jakie mnie ostatnio spotkały. Jednak Hisato miał rację,
mówiąc, iż zajęcie umysłu czymś w a ż n
y m będzie w stanie odciągnąć moje myśli od nieciekawych
kierunków.
Wracam do rzeczywistości, kiedy mój upierdliwy sąsiad szturcha
mnie w ramię. Niechętnie zwracam głowę w jego stronę, a gdy spostrzegam, że
ponownie wskazuje na swój zeszyt, wzdycham, by po chwili podążyć wzrokiem za
kierunkiem, który wskazuje jego długi i zadziwiająco prosty palec wskazujący.
Jak to jest być
gejem?
Momentalnie przybijam sobie piątkę z czołem, będąc w stu
procentach załamanym. Nie chcę dalej w to brnąć, lecz niektóre rzeczy są
silniejsze nawet ode mnie. Nawet nie spostrzegam, jak odpowiadam chłopakowi
nieco innym pytaniem, które, nie wiedzieć czemu, wywołuje na jego twarzy lekki uśmiech.
Jak to jest być
idiotą?
Kręci głową z rozbawieniem, co mnie niezmiernie irytuje. Zakładam
ręce na torsie, dumnie odwracając głowę, co najwyraźniej jeszcze bardziej rozśmiesza
Yoon Jae.
— Dzieciak — mruczy wesołym tonem, najwyraźniej szukając
zaczepki. Nie odpowiadam, mimo że bardzo tego pragnę. Ale nie mogę dać mu za
wygraną. Przecież o to chodzi. Abym w odpowiedzi palnął coś głupiego, wychodząc
na jeszcze większego idiotę. — Więc? Jak to jest? — ponawia pytanie, szepcząc,
co nieznacznie przyciąga moją uwagę.
Czy on naprawdę jest taki głupi?
Ja najwyraźniej jestem jeszcze gorszy, bez namysłu łykając
haczyk.
— A jak to jest być hetero? Albo bi? — Unoszę jedną brew,
na co szatyn rozdziawia buzię, lecz nie zwracam na to większej uwagi i po
prostu kontynuuję. — To bezsens pytać się osoby homoseksualnej, jak to jest
mieć taką orientację. — Uśmiecham się w kpiący sposób, podpierając podbródek na
dłoni. — Zupełnie, jakbym miał wiedzieć, jak to jest mieć inną orientację, od
zawsze będąc gejem. — Wywracam oczami, czym kończę swoją krótką wypowiedź. Mimo
że nie chciałem zabrzmieć zbyt ostro, bazując na wyrazie twarzy Yoon Jae mogłem
nieco przesadzić. Ale jeśli nie ująłbym tego w ten sposób, chłopak nie
zrozumiałby mnie. Czasem trzeba po prostu na kogoś warknąć, aby dać tej osobie do
zrozumienia pewną rzecz. — Dlaczego pytasz? — teraz to ja pytam z
zainteresowaniem, dodatkowo mrużąc oczy. Nie odrywam pewnego spojrzenia od jego
zdziwionej twarzy, czym mieszam go jeszcze bardziej. Gdy spuszcza wzrok,
również podążam swoimi oczami w innym kierunku. Nie czuję się jakoś szczególnie
zobowiązany do spoglądania na niego.
— Bez większego powodu, p e d a ł k u — odpowiada cicho, podkreślając ostatni wyraz, na
co teatralnie wywracam oczami, kwitując całość donośnym westchnięciem.
Przez chwilę sprawiał wrażenie zupełnie innej osoby.
Ale cóż, cały czar prysł w momencie, kiedy na nowo nazwał
mnie pedałkiem.
Tego dnia już nie zamieniamy między sobą ani jednego słowa.
Nim zajęcia dobiegają końca, Hisato wysyła mi wiadomość, w
której informuje mnie, iż podjedzie pod uniwerek za jakiś kwadrans. Oddycham z
ulgą w duchu na myśl, że nie będę musieć się męczyć w autobusie lub czymś
podobnym, tylko na spokojnie wrócę samochodem wraz ze swoim przyjacielem.
Już po paru minutach od odczytania wiadomości znajduję się
na świeżym powietrzu, zmierzając w stronę głównej bramy, gdzie rozchodzą się
wszyscy studenci kończący swoje zajęcia. Nawet na nich nie patrząc, staję pod
murem, czekając na przyjazd czarnowłosego.
Jestem tak bardzo wgapiony w wyświetlacz telefonu, że
początkowo nie zauważam towarzystwa osoby, której wyjątkowo mocno nie chcę
widzieć. Dopiero wtedy, kiedy do moich uszu dobiega kpiący, kobiecy śmiech, unoszę
wzrok znad ekranu, od razu rejestrując obecność Ryou i jakiejś głupiej lochy.
Jej wydaje wydawała się znajoma, aczkolwiek nie na tyle, abym wiedział, kim jest.
Początkowo czuję mocny ścisk za serce. Uczucie jest tak
mocne, że mam mały problem z wzięciem oddechu. Ale w pewnym momencie to po
prostu przechodzi.
Tak o.
Nawet nie muszę jakkolwiek kombinować, aby jakoś odciągnąć swoje myśli od jego osoby.
Mierzę tę dwójkę surowym wzrokiem, by po chwili po prostu
ich zignorować i udać się do samochodu, który dopiero co podjechał.
Nawet nie potrafię opisać swojej satysfakcji, kiedy dostrzegam
końcowy wyraz twarzy Ryou.
Ta mina jest wręcz bezcenna.
A ja jestem strasznym dzieciakiem, ciesząc się, jak głupi z
tak mizernego powodu.
Ale cóż z tego? Kto by się tym przejmował?
Na pewno nie ja.
Komentarze
Prześlij komentarz