Shukuteki - 31
Jestem szczerze zdziwiony faktem,
iż te dwie godziny zleciały mi aż tak szybko. Nawet nie mam okazji nacieszyć
się towarzystwem czarnowłosego, jak obsługa zaczyna oznajmiać klientom, że
zbliża się godzina zamknięcia kawiarni. Z wyraźnym zdziwieniem dopijam swoją
czarną kawę, by następnie rozejrzeć się po pomieszczeniu z nadzieją, iż dzięki
temu zdołam ujrzeć twarz Koreańczyka. Niestety nie udaje mi się wyłapać jego
osoby, toteż wzdycham i wracam do rozmowy z Hisato, który właśnie wyciera lewy
kącik ust serwetką.
Jedno dwugodzinne spotkanie to
definitywnie zbyt mało czasu na rozmowę.
Ale przynajmniej wystarczyło,
abym dowiedział się, iż z chłopakiem wszystko dobrze. Czarnowłosy właśnie pracuje
nad nową książką, dlatego codziennie ma duży natłok zadań, co automatycznie pozbawia
go wolnego czasu. Nic dziwnego, że ostatnio nie widujemy się prawie w ogóle. W
duchu trzymam za niego kciuki.
Po zapłaceniu rachunku oznajmiam
chłopakowi, że jeszcze mam coś do załatwienia. Póki co wolę nic nie wspominać
na temat tego, co zaszło między mną a Yoon Jae, aby przypadkiem nie zapeszyć.
Hisato co prawda poznał wersję, iż kogoś poznałem, lecz na tę chwilę szczegóły pozostawiam
dla siebie.
Czekam pod wejściem może pięć
minut. Po upłynięciu tego czasu do moich uszu dociera stłumiony dźwięk obijających
się o siebie metalowych rurek, który rozbrzmiewa za każdym razem, jak drzwi
prowadzące do mojego miejsca pracy otwierają się bądź zamykają. Widząc
skupionego na wyświetlaczu telefonu Yoon Jae, mimochodem uśmiecham się pod
nosem. Chłopak szybko chowa przedmiot do kieszeni, a następnie obdarowuje mnie
niepewnym spojrzeniem.
Nic nie mówi.
Ja również.
Obaj wpatrujemy się w siebie bez
słowa przez dobre dwadzieścia sekund, co dla przypadkowej osoby przechodzącej
obok nas musi wyglądać co najmniej komicznie.
Cóż… mi też w pewnym momencie robi
się tak trochę do śmiechu, lecz to wszystko wyniku ze stresu i zakłopotania.
Układam usta w niewielki dziubek,
starając się jakoś powstrzymać ten głupi uśmiech, a następnie całkiem odwracam
wzrok od zmieszanej twarzy Koreańczyka, gdyż naprawdę czuję się wyjątkowo mocno
zażenowany tą ciszą i swoją reakcją.
Nagle słyszę stłumiony chichot.
— Zachowujemy się, jak dwie nastoletnie dziewczynki
na swojej pierwszej randce. — Kręci głową, parskając przy tym. Najwyraźniej
chłopak zdołał już się wyluzować i podjął próbę rozwiania reszty tej
niezręcznej atmosfery. Powiedzmy, że działa.
Głównie dzięki temu szybko oswajamy
się z sytuacją i zaczynamy się zachowywać jak zazwyczaj. Centrum o tej porze
nadal wypełniają tłumy, dlatego, chcąc nie chcąc, musimy zdecydować się na
nieco mniej zaludnione tereny. Cudem trafiamy na pusty autobus, który w niecały
kwadrans dowozi nas na najbliższe przedmieście. Za ten szybki transport
prawdopodobnie odpowiada fakt, iż kierowca ani razu nie zatrzymał się na żadnym
z przystanków. Sam nie wiem, jak to możliwe, iż nie czekał na nich żaden
człowiek. Najwyraźniej mamy szczęście.
Alkohol co prawda sprzedawany jest
od dwudziestego pierwszego roku życia, lecz pomimo to ekspedientka w jednym ze
sklepów nie ma żadnych oporów, aby sprzedać nam piwo. Ba, ona nawet nie pyta
nas o dowody.
Dzieląc się spostrzeżeniami na
temat nieodpowiedzialności dzisiejszych pracowników, lądujemy w niewielkim,
aczkolwiek spokojnym i przede wszystkim pustym parku. Zajmujemy miejsce na
jednej ławce, która robi nam za przystanek. Już po paru sekundach słyszę
charakterystyczny dźwięk otwieranej puszki z piwem, co automatycznie wywołuje u
mnie rozbawienie.
Idealny pomysł na pierwszą
randkę, nie ma co.
Picie piwa w ciemnym parku.
Normalnie szczyt romantyzmu.
Parskam, szczerze rozśmieszony
własnymi myślami, a następnie przechylam puszkę i za jednym razem wypijam dobrą
połowę zawartości. Kątem oka dostrzegam lekkie zdziwienie na twarzy
Koreańczyka, lecz po chwili chłopak kręci głową i najwyraźniej stwierdza, iż
nie zamierza zostać w tyle.
Wypicie sześciu puszek zajmuje
nam może dwadzieścia minut.
Już wtedy zaczynam odczuwać
efekty własnej głupoty.
Lekko pochylam się do przodu, by
następnie oprzeć ręce o własne uda. Wzdycham cicho, zaczynając obserwować
ciemność znajdującą się naprzeciw. Moje powieki robią się minimalnie cięższe,
ale mimo to nie mam najmniejszego problemu z poprawnym kontaktowaniem, toteż od
razu spostrzegam, jak Yoon Jae unosi ręce, by się przeciągnąć. Temu ruchowi towarzyszy
ciche mruknięcie, co brzmi wyjątkowo rozczulająco.
Po chwili chłopak sięga do
kieszeni i wyciągnął z niej paczkę gum. Podsuwa mi opakowanie pod nos, a ja bez
zastanowienia wyjmuję sobie jedną drażetkę.
Istnieje szansa, że mięta postawi
mnie na nogi.
Ten smak jest na tyle intensywny,
iż w pierwszych sekundach wywołuje parę łez. Całe szczęście, że jest ciemno.
Słabo, jakby chłopak zauważył, iż nawet zwykłe gumy są w stanie doprowadzić
mnie do łez. Ale nie mam na to wpływu. To naturalna reakcja organizmu.
…i w sumie idealnie pamiętam
wszystko tylko do tego momentu.
To, co dzieje się później, jest
dla mnie niemałą zagadką. Każdą sytuację widzę jakby przez mgłę, za co
najprawdopodobniej odpowiada sam alkohol. Słyszę śmiech Yoon Jae, odbijający
się echem w mojej głowie, a także widzę sytuację, jak obaj czołgamy się po
chodniku i udajemy, że jesteśmy na specjalnej misji i naszym zadaniem jest
ukrycie się przed wrogiem.
Sam nie wiem, jak to się dzieje,
że z tak odległego miejsca na nowo trafiamy do centrum, a następnie — domu Yoon
Jae. Część zmysłów odzyskuję dopiero wtedy, jak zdejmuję jednego trampka i rzucam
nim gdzieś w głąb przedpokoju. Wówczas zdaję sobie sprawę, iż nie jestem u siebie,
lecz w zupełnie nowym miejscu, a osobą stojącą obok nie jest żaden stojak, a
wyjątkowo rozbawiony Koreańczyk. Chłopak parska, widząc moje zmieszane
spojrzenie, a następnie podchodzi i tak po prostu ujmuje moją twarz w dłonie.
Chłód bijący z jego kończyn jest tak intensywny, iż na moment spinam barki i zaciskam
zęby. Ale szybko pozbywam się tego stanu i już po upływie paru sekund wpatruję
się w jego oczy z wyraźnym zaciekawieniem.
Nie mam najmniejszego pojęcia, co
ten chłopak planuje.
Jednakże wygląda na jak
najbardziej trzeźwego, dlatego… zaczynam się zastanawiać, czy sytuacje, które
jako tako pamiętam rzeczywiście miały miejsce, czy raczej są jedynie efektem
moich przywidzeń.
Aż wstyd spytać.
— Jesteś niemożliwy — słyszę nagle, jednakże nawet
nie nadążam z odpowiedzią, gdyż w mgnieniu oka usta brązowowłosego przywierają
do moich, i, wierzcie mi, to tak cholernie miłe uczucie, iż momentalnie zapominam
jak się stoi. Lecę do tyłu, a chłopak zaraz za mną. Chyba cudem nie uderzam
głową o drzwi wyjściowe, bo – przypominam – wciąż znajdujemy się w przedpokoju,
bardzo bisko wyjścia. Yoon Jae śmieje się na głos, a następnie układa dłonie po
obu stronach moich bioder, po czym przyciąga mnie do siebie. Przełykam ślinę,
niepewnie układając ręce na torsie chłopaka. Zagryzam wargę, by zaraz po tym
odchylić głowę na bok i zbliżyć się do ucha chłopaka. Lekko przygryzam jego
płatek, co najwyraźniej musi być całkiem przyjemne, ponieważ już po chwili słyszę
ciche mruknięcie Azjaty. Zupełnie inne, niż to, jakie chłopak wydał z siebie
jakiś czas wcześniej przy rozciąganiu pleców. Śmieję się w duchu, a następnie wracam
do jego ust i ponownie zapominam o wszystkim, co mnie otacza. Brązowooki zaciska
dłonie na moich biodrach, co minimalnie boli, ale to uczucie nie wywołuje u
mnie żadnego grymasu. Wręcz przeciwnie – podoba mi się. Najwyraźniej lubię
kiedy trochę boli, lecz na tę chwilę nie jestem pewien, czy powinienem się do
tego przyznawać. Zamiast tego wolę oddać się rozkoszy, jaka towarzyszy samej
bliskości Koreańczyka.
Wreszcie przesuwa dłoń do góry, a
następnie łapie nią za skrawek czarnej koszulki i szybko zadziera materiał do
góry. Już po chwili świecę nagim torsem, co nie jest dla mnie ani trochę
krępujące. Co prawda dziwnie będzie zrobić coś więcej w przedpokoju, gdzie de
facto jesteśmy narażeni na wtargnięcie osób trzecich, toteż oddycham z ulgą,
kiedy chłopak bez słowa łapie mnie pod udami, a następnie sam wstaje, dźwigając
przy tym moje ciało.
Całkiem ignorujemy leżącą przy
butach koszulkę.
Aby dostać się do pokoju
chłopaka, musimy pokonać największą przeszkodę, jaką są kręcone schody. O dziwo
udaje nam się dotrzeć na górę w jednym kawałku. Reszta drogi jest łatwizną.
Koreańczyk otwiera drzwi do pokoju trochę zbyt mocno, gdyż te momentalnie uderzają
z niegłośnym hukiem o ścianę.
Ale to nieistotne.
I tak jesteśmy sami.
…bo jesteśmy, prawda?
— Yoon Jae? — pytam niepewnie, kiedy chłopak kładzie
mnie na swoim łóżku. Słysząc mój zmieszany głos, obdarowuje mnie badawczym
spojrzeniem. Cholera, tak bardzo nie chcę przerywać. — Nikogo tutaj nie ma
prócz naszej dwójki, prawda?
Chłopak w odpowiedzi kiwa głową,
a następnie zagryza wargę, co wygląda tak diabelsko seksownie, iż od razu rozchylam
usta i płonę rumieńcem, gdyż jestem aż za bardzo zażenowany tym, co przed
chwilą sobie pomyślałem.
— Rodzice pojechali wczoraj na jakąś wycieczkę.
Mają wrócić dopiero za trzy dni.
— N-nie masz żadnego rodzeństwa? — zapada kolejne
pytanie z mojej strony, wzbogacone o dodatkowe spięcie barków i zająknięcie. Muszę
wyglądać komicznie.
— Nie — oznajmia, a następnie przechyla głowę na
bok i pozostaje w tej pozycji przez dłuższy czas, wpatrując się we mnie
wyczekująco.
Lecz ja już nie mam zamiaru pytać
go o więcej.
Ale co z tego, skoro przez mój
mały wywiad, z którym postanowiłem wyjechać we wręcz najważniejszym momencie,
wszystkie emocje opadły?
Bez wątpienia zjebałem po
całości.
…a przynajmniej tak mi się wydaje,
dlatego jakże się dziwię, gdy Koreańczyk wybucha melodyjnym śmiechem, a
następnie chowa twarz w dłonie i opada plecami na pościel. Unoszę brwi, widząc
ten niecodzienny obrazek. Chyba nigdy nie słyszałem, aby chłopak śmiał się w
taki sposób.
Zupełnie dziecięco, beztrosko.
Aż się uśmiecham, widząc, jak
chłopak zaczyna sobie wycierać łezki z kącików oczu. Zaraz po tym zakłada ręce
za głowę i darzy mnie rozbawionym spojrzeniem.
— A dlaczego pytasz? — Unosi jedną brew, nie
zdejmując z twarzy tego podstępnego uśmieszku.
Nie wiem jak mogę mu
odpowiedzieć.
Bo… czy odpowiedź nie jest
oczywista?
Widząc, iż nie zamierzam zabrać
głosu, ponownie parska, lecz zaraz po tym podpiera się łokciami o materac i podnosi
do siadu.
— Czyżbyś miał jakieś oczekiwania względem mnie? —
zadaje kolejne pytanie, lekko mrużąc brązowe oczka.
On naprawdę momentami działa mi
na nerwy tak mocno, iż mam chęć go udusić.
Ale przecież nie mogę tego
zrobić.
— Czy to nie oczywiste? — odpowiadam cicho,
odwracając wzrok od jego rozpromienionej twarzy. Kątem oka dostrzegam, jak
chłopak rozciąga usta w uroczym uśmiechu, który pasuje jak ulał do tego
dziecięcego śmiechu sprzed chwili.
Być może Yoon Jae ma jakieś
sadystyczne zapędy, skoro umyślne prowokuje mnie do tego typu zachowań. Kto
wie, on w dalszym ciągu jest dla mnie istną zagadką.
Ale mimo wszystko oddycham w
duchu z ulgą, kiedy ponownie przybliża się do mnie na tyle, iż bez problemu mogę
wyczuć jego miętowy oddech. Łączę z nim spojrzenia, dodatkowo przygryzając
dolną wargę, co najwyraźniej bardzo mu się podoba, bo tuż po tym pcha mnie do
tyłu i w mgnieniu oka pojawia się tuż nade mną z wyraźnym pożądaniem w oczach.
…może jednak nie popsułem tej
chwili aż tak bardzo?
Komentarze
Prześlij komentarz