Pożądana krew - 3

Ledwo przekroczył próg domu, jak do jego nozdrzy dotarł intensywny aromat świeżo zmielonej kawy. Bez namysłu pokierował się do kuchni. Jane stała przy kuchence i doprawiała zupę krem szczyptą soli. Na blacie obok stały dwa kubki z kawą — jeden był pełny, drugi natomiast niemalże opróżniony. Seth ściągnął brwi, podszedł do ciotki. Podał jej słoik, który do tej pory grzecznie spoczywał w plecaku i powiedział, co mu aż tyle zajęło. Na szczęście Jane nie była zła.
— Kolację zjemy sami. Andy dostał wezwanie.
Seth od razu przełknął gulę. Pomyślał o syrenie, którą usłyszał w pobliżu baru, a także przypomniał sobie o samym wypadku. Podejrzewał, że to wypadek, bo w końcu wszyscy klienci zostali wyproszeni, a chwilę wcześniej jedna z dziewczyn krzyknęła po wejściu do łazienki.
Coś w tym wszystkim jeżyło mu włoski na karku. Coś sprawiało, że stał spięty i nie wiedział, co myśleć. Nie był pewny, w jakiej kategorii powinien postawić to uczucie — w końcu to wcale nie musiał być strach. Ekscytacja również potrafiła wywołać podobny efekt, ale... dlaczego ktokolwiek miałby się ekscytować z tak makabrycznego powodu?
Seth potrząsnął głową. Zdecydowanie potrzebował snu.
Zjadł szybko kolację, pomógł ciotce w ogarnięciu kuchni. Zaraz po tym podreptał prosto do siebie i runął twarzą na pościel, nie bawiąc się w zdejmowanie ubrań.
Bez problemu zasnął.
***
Rankiem wpadł Liam. Koniec końców chłopcy byli jeszcze w wieku szkolnym i  n i e s t e t y  musieli się uczyć. Seth z trudem zwlekł się z łóżka, jednak kiedy już tego dokonał, szybko wziął prysznic i ubrał się. W drodze do szkoły streścił koledze wszystkie wydarzenia, które miały miejsce poprzedniego dnia. Liam powiedział, że nie usłyszał o żadnym wypadku ani od rodziców, ani od sąsiadów, a nawet nie wyłapał nic w telewizji.
Seth miał nadzieję, że przynajmniej Susan będzie coś wiedzieć. Niestety nastolatka również nie miała bladego pojęcia o wypadku w barze. Nie rozmawiała z Rickiem od dwóch dni, toteż nie miała pojęcia, czy barman spotkał się z jakimiś nowymi problemami. Seth przez moment miał wrażenie, że ten cały incydent jedynie mu się przyśnił. Niestety o czasie przypomniał sobie, że przecież Andy dostał wezwanie. On na pewno będzie wiedzieć, pomyślał.
Odpuścił na tę chwilę. Skupił się na przyjaciołach, a dokładnie na propozycji Susan. Dziewczyna zaprosiła chłopaków do siebie na noc na weekend. Obaj z góry się zgodzili.


Projekt chłopaków został zaliczony. Po lekcjach Seth poszedł od razu do domu, zabierając ze sobą Liama. Już na wejściu trafił na zabieganą Jane, która jedynie powiedziała, że jedzenie zostawiła w lodówce, po czym wyszła, zostawiając chłopaków samych. Seth póki co nie miał chęci na obiad, Liam również, dlatego bez słowa obaj od razu poszli na górę. Trochę pograli na konsoli, trochę porozmawiali, jednak to drugie zostało szybko przerwane, gdyż Seth w pewnym momencie wyczuł dość wyraźny swąd s p a l e n i z n y.
— Ja nic takiego nie czuję. — Liam podrapał się w tył głowy. — Jedynie twój odświeżacz powietrza, a to chyba jakiś owocowy zapach, nie żadna spalenizna.
— Mówię poważnie.
Seth podniósł się z miejsca, ruszył w stronę drzwi.
Liam poszedł za nim, biorąc całą tę sytuację za jakiś dowcip, jednak kiedy na dole rzeczywiście wyłapał ten nieprzyjemny zapach, nie ukrył zdumienia.
Jakim cudem wyczuł to ze swojego pokoju? — zastanowił się Liam, obserwując poważną twarz kolegi.
W kuchni znaleźli ustawioną na włączonym gazie patelnię, której zawartość definitywnie była do wyrzucenia. Seth wyłączył gaz, a następnie wyrzucił przypalone jedzenie do kosza. Liam w tym czasie pootwierał okna, aby trochę przewietrzyć pomieszczenie. Po wszystkim Seth złapał się za boki i odetchnął z ulgą, ponieważ było już po wszystkim. Spokój jednak szybko przeminął, gdyż chłopak uświadomił sobie, że w domu przebywali tylko oni dwaj, a Jane wyraźnie zaznaczyła, że jedzenie odłożyła do lodówki, a nie zostawiła na gazie.
***
Seth stał w miejscu przez dłuższą chwilę, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Liam doznał podobnego stanu. Obu chłopaków dopadło przerażenie, gdyż żaden z nich nie wiedział, czego jeszcze mogą się spodziewać. Liam w końcu odchrząknął, chcąc znaleźć jakieś wyjaśnienie na tę sytuację. Niestety żadne słowo nie chciało wypłynąć z jego ust; był zbyt przerażony i zmieszany. Nie mogąc wytrzymać napięcia, zajął się otwarciem okien, aby wywietrzyć pomieszczenie.
Seth w końcu oderwał się od blatu, przejmując inicjatywę. Pewnie podszedł do drzwi frontowych, które, jak się okazało, były zamknięte.
— Skoro są zamknięte, nie ma możliwości, aby ktokolwiek tutaj wszedł — powiedział Liam, zatrzymując się tuż za Setem.
— Tak. Masz rację. — Seth w nawyku przygryzł wargę. — To niemożliwe.
Zmarszczył brwi, nie mogąc c z e g o ś zrozumieć.
— Może Jane się pomyliła — burknął pod nosem, chcąc jak najszybciej uzasadnić to zajście i zapomnieć.
— To możliwe. Była bardzo zabiegana.
— Fakt. — Seth skinął głową, wzdychając.
Liam nie próbował drążyć tematu. On również chciał jak najszybciej uzasadnić tę sytuację. Miał już dość nieuzasadnionych i nielogicznych wypadków, zwłaszcza po ostatnim wypadzie do baru i rozmowie Susan z Setem.
Chłopcy w końcu wrócili na górę do pokoju, całkiem zapominając o sytuacji sprzed chwili. Wszystko wskazywało, iż to naprawdę był błąd ciotki Seta.
Niestety żaden z nich nie zauważył dość kluczowej rzeczy. Jedno z okien w kuchni było już wcześniej otwarte. K t o ś otworzył je przed Liamem.
***
Opadł bezwładnie na łóżko i przysłonił twarz dłońmi. To definitywnie było zbyt wiele jak na jeden dzień. Koniec końców Seth był tylko nastolatkiem. Z w y k ł y m chłopakiem. Jak miał sobie poradzić, wiedząc tak wiele? Nawet jeśli nie pierwszy raz doświadczył tak makabrycznego widoku, jakim była śmierć z rąk — czy raczej kłów — dzikiego zwierzęcia, to i tak nie mógł się z tym pogodzić. To wydarzenie i tak nie było tak samo dobijające, jak to jedno z jego przeszłości: ten konkretny moment, w którym znalazł ciało swojego przyjaciela, mając zaledwie dwanaście lat, był traumatycznym doświadczeniem. Seth nie chciał już o tym myśleć; chciał zapomnieć i w końcu skupić się na czymś, co nie będzie go zasmucać na każdym kroku. Ale jak miał to zrobić, kiedy ostatnie wydarzenia w mieście jedynie przywoływały wszystkie przykre wspomnienia?
Seth odpłynął, do końca czując przyjemny powiew wiatru. Liam musiał otworzyć okno również w jego pokoju. Ale tak było lepiej. Delikatny chłód pomógł mu szybciej zasnąć.


Jest dzieckiem. Ma może osiem lat. Widzi kolorową scenerię dookoła, jednak nie może się ruszyć. Zupełnie jakby był przygwożdżony do podłoża. Kiedy spogląda w dół, nie widzi kompletnie nic. Ciemność. Unosi się nad przepaścią. W końcu przed jego oczami przemyka młody, blondwłosy chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy. Tuż za nim podąża nieco niższy, ciemnowłosy dzieciak, wyglądający na naprawdę zakłopotanego.
Wyciąga rękę, jednak nie może ich dotknąć. Chce coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wypływają z jego ust. Może jedynie obserwować — patrzeć na swoje wspomnienie z przeszłości, w którym wraz z Noahem zakrada się do sklepu, aby pierwszy raz w życiu coś z niego zawinąć. Oczywiście wówczas nie doszło do żadnej kradzieży. Seth był tylko wkręcany przez przyjaciela.
Po wszystkim zaczyna czuć, jakby ciemność, nad którą się unosi, nagle zaczyna go pochłaniać. Chwilę później nie widzi już nic. Spada w dół.


Odnosił wrażenie, jakby ktoś gładził go po głowie. Był pewny, że już nie śpi, gdyż czuł swoje miękkie łóżko. Ta delikatna dłoń musi należeć do Jane, pomyślał, a następnie lekko uchylił powieki. Z początku nic nie widział, jedynie rozmazaną plamę kolorów. Po upływie kilku sekund jego wzrok wyostrzył się na tyle, że bez problemu dostrzegł nieznaną twarz. Albo i znaną? Była znajoma; przyprawiała o uczucie melancholii. Seta ogarnęło błogie uczucie spokoju — jakby właśnie przy tej osobie bez żadnych oporów mógł czuć się bezpiecznie. Ponownie zamknął oczy i lekko się uśmiechnął. Już wiedział, kto to. N o a h.
Nagle zerwał się do siadu, panicznie patrząc w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu widział swojego przyjaciela. Nikogo tam nie zastał. Rozejrzał się dookoła i spostrzegł jedną ważną rzecz — nastał ranek. Seth bezsilnie opadł na łóżko, zasłaniając twarz dłońmi, jakby bał się, że ktoś zobaczy jego łzy.
Widział go, a przynajmniej tak mu się wydawało. Osoba, która wyglądała jak Noah, zdecydowanie była odwzorowaniem jego starszej wersji. Tylko dlaczego pojawiła się w jego śnie właśnie teraz?
Seth przetarł oczy, zastanawiając się, co mogłoby wywołać u niego taki natłok wspomnień. Dlaczego na nowo w jego głowie gościły obrazy z przeszłości? Czemu właśnie teraz przewijały się wszystkie wspomnienia związane z jego martwym przyjacielem?
Poniekąd uspokajał się dzięki twierdzeniu, iż to po prostu wynik ostatnich wydarzeń. Tak musiało być. A przynajmniej w to wierzył.


Zebrał się po niepełnej godzinie, natychmiast zaczynając szykować się do szkoły. Skończył, zanim jeszcze Liam zdążył po niego wpaść, jak to robił zazwyczaj. Chłopcy spotkali się przed domem Seta. Samym zerknięciem można było wyłapać zdumienie w oczach Liama — bo w końcu chłopak przez cały czas musiał zrzucać Seta z łóżka, aby ten ruszył tyłek. Tym razem jednak Seth nie potrzebował żadnej pomocy.
— Zadziwiasz mnie — rzucił Liam krótko, po czym zawrócił, zmierzając tym razem w stronę szkoły.
Seth szybko dorównał mu kroku.
— Wczoraj położyłem się wyjątkowo wcześnie. Wstałem może o piątej.
Liam skinął głową.
— Też bym pewnie tak zrobił na twoim miejscu. — Zasłonił usta, by ziewnąć. — W przeciwieństwie do ciebie, mnie nie udało się tak łatwo zasnąć. Nie wiedzieć czemu przez cały czas zastanawiałem się, jakim cudem udało ci się wyczuć ten smród ze swojego zamkniętego pokoju. — Zmarszczył czoło. — To trochę przeraża, ale też zadziwia.
— Też nad tym myślałem. — Seth podrapał się po potylicy. — I w sumie żadne sensowne wyjaśnienie nie przychodzi mi do głowy.
— Nie tylko tobie. — Liam odchrząknął, zauważając Susan w oddali. — Ale najlepiej będzie, jeśli na razie zachowasz tę sytuację dla siebie.
Seth zatrzymał się, wzrokiem śledząc powoli idącego przyjaciela.
— To znaczy?
Liam również stanął w miejscu, a następnie skinął głową przed siebie, w stronę Susan.
— Nic jej nie mów. To nie tak, że jej nie ufam, bo ufam jak mało komu, ale nie w tym rzecz.
Seth patrzył na chłopaka, oczekując dalszego wyjaśnienia.
— Jakby to... Oboje macie teraz sporo na głowie. Po tym wypadku Susan nie jest sobą. Dobrze wiem, że po prostu znowu się zastanawia, co odpowiada za śmierć jej ojca, ale mimo to... — Westchnął. — Powiemy jej za jakiś czas, kiedy sprawy wokół się uspokoją, a tymczasem... staraj się nic o tym nie wspominać, okej?
Seth uśmiechnął się lekko. Doceniał troskę ze strony Liama.
— W porządku.
I już do końca dnia żaden z nich nie wspominał o niczym, co miałoby związek z wczorajszym dniem. Przez zajęcia dodatkowe Seth wyszedł ze szkoły dopiero wieczorem i do domu udał się wyjątkowo wolnym krokiem. Nie miał na nic ochoty. Ale do swojego pokoju musiał jakoś się doczłapać.
Wchodząc do domu, poczuł coś d z i w n e g o. Pewnego rodzaju niepokój. Szybko rozwiał te myśli, gdyż w oddali zobaczył swojego wujka niosącego spory talerz. Od razu przypomniał sobie o sytuacji z baru, o której nie wspominali ani w szkole, ani w mediach. Miał jednak nadzieję, że Andy będzie mieć jakieś informacje. Powinien je posiadać, skoro tamtego dnia dostał wezwanie. Seth prędko zdjął buty i udał się do kuchni, gdzie, jak podejrzewał, powinien przebywać Andy. Nieco się zdziwił, kiedy prócz mężczyzny i Jane zastał jeszcze jedną osobę. Tej twarzy za nic by nie zapomniał.
— No, w końcu jesteś — powiedziała Jane, uśmiechając się lekko, choć z nutą zakłopotania. — Już myślałam, że się ciebie nie doczekamy.
Seth nie powiedział ani słowa. W dalszym ciągu spoglądał na czarnowłosego mężczyznę o pięknej twarzy, na której gościł niepokojący uśmiech.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shukuteki - 40

Pożądana krew - 15