Shukuteki - 23


               Z zawahaniem przechodzę przez próg drzwi. Już na samym starcie uderza we mnie przyjemny zapach pieczonego kurczaka, przez który automatycznie zaczyna burczeć mi w brzuchu. Z lekkim uśmiechem na twarzy zdejmuję buty, by następnie skierować się do kuchni. Cieszy mnie widok zadowolonej mamy, obok której stoi Ren, starając się jakoś pomóc. Szczerze mogę przyznać, iż ten obraz jest naprawdę budujący. Cieszy mnie fakt, że mama wreszcie kogoś poznała. Osobę, przy której może poczuć się dobrze i jednocześnie bezpiecznie. Nie miałbym serca na zniszczenie tego.
               Kobieta wychwytuje moją obecność dopiero po chwili. Z uśmiechem wyłącza piekarnik, by następnie zlecić mi zaniesienie talerzy na stół. W czasie, kiedy wyciąga potrzebne naczynia z szafki, Ren podpytuje mnie o samopoczucie. Odpowiadam szczerze na zadane pytanie, po czym wspominam o swoim powrocie, który najwyraźniej bardzo zaskakuje mamę, bo kobieta w mgnieniu oka wypuszcza z rąk jeden z talerzy. Głośny huk ucisza nas wszystkich.
— Mówisz poważnie? — pyta wyraźnie podekscytowana, o czym świadczy bardzo widoczny błysk w oczach. W ramach odpowiedzi kiwam głową. Kobieta niemal od razu podchodzi do mnie, kompletnie ignorując rozsypane po kuchni odłamki talerza, by uraczyć mnie mocnym przytulasem. — Nawet nie wiesz jak się cieszę. Yuki bardzo się stęsknił za tobą. Cały czas wypytuje, kiedy zamierzasz wrócić.
— W sumie moje rzeczy ograniczają się do paru toreb, więc wystarczy je tylko przenieść. — Wzruszam ramionami.
               Kwestia mojego powrotu jest najzwyklejszą drobnostką. Muszę się tylko spakować i po prostu przenieść wszystkie bagaże tutaj, a te dwie torby są naprawdę niewielką ilością.
               Ren szybko czyści podłogę. Nawet nie orientujemy się z mamą, kiedy kończy sprzątać. Z uśmiechem podaje mi resztę talerzy, które niemal od razu zanoszę do pokoju obok. Układam wszystko według własnych upodobań, by następnie stanąć twarzą w twarz ze swoim znienawidzonym braciszkiem. Blondyn spogląda na mnie zdziwiony, definitywnie nie wiedząc, co powiedzieć. Prawdopodobnie nie spodziewał się mnie tutaj.
               Ciekawe, jak zareaguje na wieść, iż wracam.
               Uśmiecham się szyderczo, dodatkowo patrząc na niego spod byka. W moim wyobrażeniu wygląda to całkiem w porządku, jednak znając przykrą rzeczywistość, z całą pewnością w tej konkretnej chwili przypominam jakiegoś idiotę.
               Ups.
               Ryou nic nie mówi. Zmieszany odwraca się na pięcie, lecz zanim wychodzi, do pomieszczenia wchodzi Ren. Kładzie dzbanek chłodnej lemoniady na stół, a następnie spogląda na swojego syna.
— Dobrze, że jesteś. Już się bałem, że nie zdążysz na obiad — mówi mężczyzna, kładąc ręce po obu stronach bioder. — Może mógłbyś pomóc Shunowi z bagażami? — zwraca się do blondyna, na co ten unosi brwi.
— Bagażami? — powtarza Ryou, jakby nie rozumiejąc tych prostych słów, a następnie spogląda na mnie. Nic więcej nie dodaje. Po prostu wpatruje się we mnie z dziwną emocją na twarzy, co tak właściwie ani trochę mnie nie dziwi. Spodziewałem się nietypowej reakcji.
— Tak. Właśnie skończył swój projekt, więc może wrócić — wyjaśnia Ren, na co przytakuję z małym uśmiechem.
— To prawda, ale nie musicie się kłopotać. Hisato mi ze wszystkim pomoże.
— Skoro tak mówisz, to nie widzę żadnego problemu — śmieje się starszy mężczyzna, po czym wraca do kuchni. Gdy tylko zostajemy z Ryou we dwójkę, zaczynam odnosić wrażenie, jakby chłopak chciał przewiercić mnie swoim spojrzeniem. Jego reakcje są aż nazbyt oczywiste.
— Poważnie wracasz? — pyta, unosząc jedną brew.
— A skąd. Tak sobie tylko zażartowałem, aby zrobić głupią nadzieję mamie. — Przewracam oczami. Nie lubię, kiedy ludzie pytają mnie o tak oczywiste rzeczy, mimo że dobrze znają odpowiedź. Ryou przełyka ślinę, a następnie odwraca wzrok.
— Myślałem, że zostaniesz trochę dłużej z tym… kumplem.
— Bardzo odpowiadałaby ci taka opcja, co? — pytam kąśliwie, dodatkowo przechylając głowę na bok. — Ale niestety. — Wzruszam ramionami. — To nie przejdzie.
               Tym akcentem kończę naszą nieciekawą rozmowę. Po chwili w pomieszczeniu gromadzą się wszyscy. Gdy młodszy brat schodzi do nas na dół, wyraźnie zadowala go moja obecność się. Siada tuż obok i od razu rzuca się na największą porcję kurczaka. Jest taki mały, a je za sześciu. Podobnie jak ja, jest obdarzony całkiem niezłą przemianą materii, w związku z czym nie musi się martwić nagłym tyciem. W sumie jest trochę jak moja mniejsza kopia. Jedynie rozróżnia nas wiek i charakter. Możliwe też, że orientacja.
               Obiad zjadamy całkiem szybko. Po posiłku pomagam mamie przy sprzątaniu. Zajmuję się zmywaniem naczyń. Żwawo radzę sobie ze wszystkim i już po kilku minutach wycieram ręce w suchy ręcznik. Oddycham z ulgą, po czym kieruję się do swojego pokoju. Już zapomniałem, jak wygląda, mimo że pomieszkuję u Hisato przez naprawdę krótki okres czasu.
               Po otwarciu drzwi moje serce zaczyna bić mocniej. Wystarczy jedno spojrzenie, abym przypomniał sobie o wszystkim, co miało tutaj miejsce. Na nowo mam w głowie wszystkie rozmowy z Ryou, które były naprawdę miłe i przyjemne. Teraz zdaję sobie sprawę, iż całość była najzwyklejszą grą, ale mimo wszystko w tamtym czasie czułem się dobrze, kiedy z nim rozmawiałem.
               Przed oczami widzę scene, która przedstawia nasz pierwszy poważny pocałunek, tuż po którym lądujemy w łóżku. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że nie jestem osobą stworzoną do związku z dziewczyną. Za chłopakami również się nie oglądam. Jest tylko jeden, na którego zwracam nieco większą uwagę — a raczej zwracałem.
               Uśmiecham się w smutny sposób, nieznacznie odchylając głowę do tyłu.
               Nie wyrzucę tych wspomnień z głowy. Nie chcę tego robić. W końcu… to są moje cenne wspomnienia. A to właśnie te pamiętne chwile najbardziej budują nasz charakter. Czuję się bardzo dobrze ze swoimi ciągłymi zmianami, ba. Ja ich potrzebuję.
               Nieruchomieję, gdy zaczynam słyszeć kroki. Przełykając ślinę, niepewnie odwracam się w stronę drzwi. Spodziewałem się zobaczyć tutaj jego twarz, ale mimo to… coś we mnie drga. Prawdopodobnie nie zareagowałbym w taki sposób, gdyby nie wcześniejsze wspominki, ale cóż… stało się. Teraz muszę to jakoś zdzierżyć.
— Co się stało, że tak nagle zdecydowałeś się wrócić? — pyta, wchodząc do środka. Zamyka za sobą drzwi i kontynuuje. –— Przecież wyprowadziłeś się ze względu na mnie.
               Wystarczy chwila, abym zdecydował się na szczerość.
— To prawda — przytakuję, na co blondyn układa usta w linię. — Ale zrozumiałem, że jeśli chcę ruszyć do przodu, nie mogę wiecznie uciekać przed problemami. — Uśmiecham się lekko. Każde słowo opuszcza moje usta z łatwością. Lubię ten stan. Zero skrępowania. Zero trudności z wyrażaniem własnych uczuć. Po prostu mówię to, co chcę, nie mając z tym żadnych trudności. — Jakoś przeżyję twoją obecność. To nie tak, że będę musieć na ciebie patrzeć przez całą dobę. — Mrużę oczy na chłopaka. — I obstawiam, że ty również tego nie chcesz, tak więc po prostu ustalmy, że nie będziemy sobie wchodzić w drogę.
               Ryou przygryza dolną wargę.
               Jeszcze niedawno uwielbiałem patrzeć na te jego pełne usta.
               Co ja plotę, nadal podoba mi się ten widok.
               Ale co z tego?
               Teraz nie mogę sobie pozwolić na żadne fantazje. Nie z nim w roli głównej. Błyskawicznie odrywam spojrzenie od jego twarzy, by następnie skierować je na gablotę z książkami. Moje oczy od razu wyłapują znajome nazwisko: Araki Keizo. Wciąż nie mogę uwierzyć, że t e n Araki Keizo jest tak naprawdę fałszywą tożsamością Hisato.
               Niekontrolowanie kręcę głową, uśmiechając się lekko. W tak prosty sposób zapominam, iż nie jestem sam w pokoju. Do rzeczywistości dopiero przywraca mnie dość donośne odchrząknięcie jasnowłosego.
— To dla ciebie takie proste? — pyta aż nazbyt nerwowym tonem. Widać, że się wkurzył. — Właśnie dlatego tak bardzo cię nienawidzę — mówi, patrząc mi prosto w oczy, czym wbija mnie w ziemię. Po moim ciele przechodzą zimne dreszcze, zmuszając mnie do wyrażenia paru emocji. Ryou brzmi bardzo szczerze i to właśnie ta kwestia aż tak mną wstrząsa.
— Dlaczego? — pytam bez namysłu. Chłopak w odpowiedzi unosi brwi. Chyba nie spodziewał się, że o to spytam. Cóż… ja też się tego nie spodziewałem.
               Mija chwila, zanim mówi coś więcej.
— Ponieważ przez ciebie staję się kimś, kogo nienawidzę jeszcze bardziej. — Zaciska dłonie w pięści. Mimowolnie rozdziawiam buzię. Nic z tego nie rozumiem.
— Możesz trochę jaśniej? — Unoszę jedną brew. Cholera, jeśli będziemy się bawić w takie podchody, to w tym życiu na pewno nie dojdziemy do porozumienia. A jakby to powiedzieć… mamy tylko i wyłącznie jedno życie. Także zbyt wiele opcji do wyboru nie ma. Albo teraz, albo nigdy.
— W porządku — prycha szorstko, po czym wali pięścią w ścianę. Momentalnie podskakuję w miejscu. Zaskoczył mnie tym gestem i jednocześnie przeraził. Nie mam pojęcia, czego jeszcze się spodziewać. — Nieważne, ile na ciebie patrzę, nawet po godzinie nie mogę oderwać oczu. Wystarczy, że wypowiesz jedno słowo w moim kierunku, a ja już czuję to dziwne coś w żołądku — mówiąc to, przez cały czas gestykuluje. Z każdą kolejną informacją dopada mnie coraz gorsze uczucie. — To o b r z y d l i w e — podkreśla, na co zaciskam zęby. — Ale… prócz tego czuję coś znacznie gorszego. Kiedy… kiedy widzę, jak cierpisz… momentalnie ogarnia mnie błogość — wyznaje, a ja od razu bladnę. — Czuję wtedy taką… s a t y s f a k c j ę — kontynuuje, łapiąc się za głowę. Zaraz po tym nabiera sporo powietrza do płuc. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że wstrzymuję oddech. — To uczucie jest… niezwykłe, ale… jednocześnie mnie przeraża i dodatkowo obrzydza. Brzydzę się siebie i tego, kim jestem. I prawda jest taka, że to wszystko nawet nie miałoby miejsca, gdyby… gdyby nie ty. — Posyła mi spojrzenie pełne pogardy. Na tym kończy. Nie dodaje nic więcej.
Ale właśnie dzięki informacjom, które chłopak wyjawił pod wpływem emocji, tego dnia zaczynam rozumieć.
               Ryou jest po prostu chory psychicznie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

FOOLS

Fools - 19