Shukuteki - 19


Już w przeszłości twierdziłem, że praca kelnera jest niebywale ciężka i męcząca, lecz teraz, kiedy sam pracuję jako jeden z nich, zmieniam zdanie. Być może nie powinienem wysuwać takiego wniosku po kilku godzinach pracy, gdyż moje zdanie zawsze będzie mogło ulec zmianie po chociażby paru zmianach, jednakże już teraz wiem, że to jest coś, co mi się szczerze podoba.
Nawet przestałem zwracać uwagę na tej kolorowy strój i nieco przytłaczający wystrój lokalu. To coś, do czego po pewnym czasie będę w stanie przywyknąć, dlatego staram się nie narzekać. Kolejną kwestią jest kontakt z ludźmi, co często sprawia mi problemy. Mimo że potrafię rozmawiać z innymi, to przychodzi mi to z trudem. W głębi czuję, że dzięki tej pracy poniekąd zwalczę swoje opory i bariery.
Wieczorem kończę pracę i podpisuję umowę ze swoim pracodawcą, co najwyraźniej bardzo go zadowala. Przez kolejne pół godziny ustalamy mój indywidualny grafik pracy, co jest sporym plusem zważywszy na zajęcia na uczelni. Miło, że Park bierze pod uwagę mój status studenta i fakt, iż wciąż się uczę. Wprawdzie powiedziałem mu o tym na samym początku rozmowy kwalifikacyjnej, ale wciąż jestem mile zaskoczony. Pracodawcy często na siłę starają się wcisnąć godziny, nawet jeśli to komuś nie pasuje. Dobrze, że nie trafiłem na takiego szefa.
Po wszystkim wracam do domu. Jestem trochę zmęczony i głodny, lecz nie mam najmniejszego pomysłu, co mogę zjeść na kolację. Sam nie wiem, czego chcę. Po przekroczeniu progu drzwi do mieszkania, zdejmuję buty i kurtkę, którą odwieszam na jeden z paru haczyków znajdujących się w rządku na ścianie, tuż obok lustra. Rozciągam trochę ramiona i udaję się w głąb apartamentu. Miły zapach, przyprawiający o coraz większe uczucie głodu, przywodzi mnie do kuchni, gdzie stoi Hisato, mieszając coś na sporej patelni.
— Wróciłem — mówię, co było jest, skoro już się tutaj znajduję, ale nieważne. Podchodzę bliżej czarnowłosego, rzucając spojrzenie na zawartość patelni. Smaży się na niej mnóstwo warzyw i prawdopodobnie mozzarella, którą uwielbiam. Hisato tak dobrze dobiera składniki i przyprawy, że nawet nie narzekam na brak mięsa. — Dobrze pachnie — stwierdzam zgodnie z prawdą, a następnie przenoszę spojrzenie na skupioną twarz przyjaciela.
— Oby też tak smakowało. — Uśmiecha się lekko, co automatycznie wywołuje ten sam gest na mojej twarzy. — Jak w pracy? — pyta, zerkając na mnie ukradkiem.
Opowiadam brunetowi o swojej zmianie, dodatkowo wspominając o podpisaniu umowy. Nie ukrywa rozbawienia, gdy dodaję wzmiankę o jasnym wystroju i kolorowym stroju roboczym, czemu się ani trochę nie dziwię. Też pewnie śmiałbym się, gdyby jakaś osoba opowiedziała mi coś podobnego. To naturalne.
— Czyli jeszcze nie poznałeś nikogo prócz szefa i starszego pracownika? — Wyłącza palnik, na którym stoi patelnia, a następnie sięga do szafki po dwa talerze, na które już po chwili nakłada kolację. W nawyku siegam do szafki po kubki, gdzie nalewam kawy, po czym kładę naczynia na stoliku. To taka nasza dzienna rutyna.
— Zgadza się — potwierdzam, zajmując miejsce przy stole. Hisato robi to samo, po czym życzy smacznego i zajmuje się jedzeniem. Robię to samo, już po chwili delektując się świetnym połączeniem warzyw i przypraw, nieco ostrych, ale też z nutą słodyczy. — Dostałeś wiadomość z linkiem do konkursu? Wysłałem ci, zanim poszedłem na rozmowę — wspominam, chcąc się dowiedzieć, czy czarnowłosy zwrócił na to uwagę.
— Tak. — Kiwa głową, po czym upija łyk kawy. — Jednakże ja z góry odpadam, jeśli chodzi o wzięcie udziału — oznajmia, na co rozdziawiam buzię. Trochę mnie to dziwi. Hisato pracuje w wydawnictwie i interesuje się pisaniem, dlatego myślałem, że będzie zainteresowany wzięciem udziału.
— Dlaczego? — pytam, unosząc brwi. Jestem ciekaw odpowiedzi. Widzę, że Hisato się nad nią waha, co miesza mnie jeszcze bardziej.
— Regulamin mówi jasno, że to konkurs dla amatorów, czy może raczej: osób nieznanych, których prace jeszcze nigdy nie były publikowane. — Drapie się w tył głowy z lekkim zakłopotaniem. — Nie mówiłem tego, bo nie miałem okazji, ale przez to, że pracuję w wydawnictwie i dodatkowo sam tworzę jakieś opowieści, cóż... wydałem już kilka książek — mówi, co zadziwia mnie jeszcze bardziej. Spoglądam na niego z zaskoczeniem, w głowie analizując każde słowo, by wreszcie dość do wniosku. — Publikuję pod innym nazwiskiem, żeby nie było — dodaje po chwili, uśmiechając się lekko. Kiwam głową na znak zrozumienia, po czym na nowo zajmuję się jedzeniem. — Dzięki temu, że nigdy nie wydałem nic jako Amane Hisato, rzeczywiście mógłbym wziąć udział, ale to byłoby nie fair względem pozostałych. — Wzrusza ramionami. — Ale mimo wszystko dziękuję za informację.
Cholera, nie miałem pojęcia, że Hisato wydał jakąś książkę. Zdziwił mnie tą informacją — w pozytywnym znaczeniu, rzecz jasna.
— Pod jakim nazwiskiem publikujesz? — pytam po chwili, zastanawiając się, czy będę kojarzyć jego fałszywą osobowość. Być może któraś z jego opowieści już przewinęła mi się przed oczami, któż to wie.
— Araki Keizo — mówi, a ja od razu rozpoznaję to nazwisko. Spoglądam na niego z podziwem, nie mogąc uwierzyć, że autor książki, którą ubóstwiam i mój współlokator Hisato to jedna i ta sama osoba. — Wybacz, że nic nie mówiłem, ale sam rozumiesz... to nie jest coś, czym powinienem się chwalić — śmieje się nerwowo, na co kiwam głową.
— W porządku — milknę, nie wiedząc, co dodać. — Wybacz, ale... jestem tak zaskoczony, że po prostu nie wiem, co powiedzieć. — Uśmiecham się niepewnie, drapiąc się po policzku. Robi się trochę niezręcznie, ale nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie. Hisato jest osobą, którą niezwykle podziwiam i nie ukrywam tego.
— Może odłóżmy sprawy związane z pracą na bok — proponuje, śmiejąc się cicho.
— Zgoda — przystaję na to i już po chwili opowiadam, sam nie wiem czemu, o koledze pudlu, który ostatnio niezwykle mnie irytuje. Czarnowłosy wysłuchuje mnie w skupieniu, momentami nie ukrywając rozbawienia. Chyba naprawdę przesadzam z tymi swoimi opowieściami, skoro ludzie reagują śmiechem, mimo że ja sam jestem niezwykle poważny.
Jakoś dokańczamy kolację i zajmujemy się sprzątaniem. Idzie niezwykle szybko, dlatego po niecałym kwadransie siedzę w wannie, rozkoszując się przyjemnie ciepłą wodą. Dopiero teraz zmęczenie, wywołane szkołą i pracą, daje się we znaki. Ziewam przeciągle, a następnie przecieram oczy mokrą dłonią. Po krótszej chwili wychodzę z wanny i ubieram się w luźniejsze rzeczy do spania, wcześniej dokładnie wycierając ciało suchym, miękkim ręcznikiem.
Nawet nie wiem kiedy ląduję pod kołdrą, ale pewnym jest, że zasypiam od razu po tym.
***
Nie wiem, czy moje zmęczenie spowodowane jest tym, że cały wczorajszy dzień spędziłem na nogach, czy może po prostu się nie wyspałem, ale ledwo daję radę dotrzeć na wykłady. Dopiero po pierwszej godzinie doczepiam się do bufetu, gdzie kupuję ogromny kubek czarnej kawy. To ona stawia mnie na nogi.
Chwała temu, kto odkrył kawę.
Powoli przeobrażam się z martwej materii w żywego człowieka, kiedy na stołówce robi się dość hałaśliwie. Marszczę brwi, nieświadom co jest powodem tego chaosu, lecz nie mam siły ani chęci, aby się podnieść i dowiedzieć, kto tak się wykłóca.
Z czasem zaczyna mnie to irytować, dlatego stwierdzam, że się ulotnię. Biorę do ręki kubek z kawą, której niestety zostało już niewiele, a następnie zaczynam zmierzać w stronę wyjścia ze stołówki. Chcąc nie chcąc muszę przecisnąć się przez tłumy otaczające jakichś kłócących się chłopaków, gdyż całe przedstawienie odgrywa się w pobliżu jedynego wyjścia z pomieszczenia. Idealne miejsce sobie wybrali, nie ma co.
Już mam opuścić stołówkę, jak moje oczy napotykają Ryou — wyjątkowo mocno zdenerwowanego rozmową z typem, którego ani trochę nie kojarzę. Spostrzegam również niewielką, pomarańczową plamę na jego białej koszulce. Mimowolnie przenoszę spojrzenie na chłopaka, z którym kłóci się blondyn, a kiedy spostrzegam w jego ręce pusty kubek — prawdopodobnie po soku bądź czymś, co wylądowało na ubraniu Ryou — uśmiecham się pod nosem.
Dobrze ci tak, frajerze.
Nie mając ochoty na dalsze oglądanie tego przestawienia, opuszczam stołówkę i kieruję się do sali, w której wkrótce powinienem mieć dalszy ciąg wykładów. Dziś, na całe szczęście, czekają mnie ich tylko trzy godziny. Dopiero po południu obowiązuje mnie powrót do pracy, czego wprawdzie nie mogę się doczekać. SIadam na wolnym miejscu, znajdującym się praktycznie na samym końcu, a następnie wyjmuję notes i zaczynam wyczekiwać przybycia profesora.
Kątem oka zerkam na miejsce obok. Jest wolne.
Mimowolnie mrużę oczy, przypominając sobie, jak Yoon Jae ostatnim razem był o krok od doprowadzenia mnie do białej gorączki.
No cóż. Dziś najwyraźniej będę mieć spokój.
C a ł e  s z c z ę ś c i e.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shukuteki - 40

Pożądana krew - 15