Shukuteki - 26
Zbliża
się koniec mojej zmiany – co jest jednoznaczne z zamknięciem kafejki – w
związku z czym zajmuję się swoimi ostatnimi klientami. Po przyszykowaniu dwóch
dużych latte z bitą śmietaną i posypką, za którą robi kakao, zanoszę zamówienie
do właściwego stolika i oddycham z ulgą, gdyż zdaję sobie sprawę, iż to ostatni
klienci na dzisiaj.
Bo
raczej nikt nie przyjdzie kwadrans przed zamknięciem, no nie?
Widząc,
jak dwie młode dziewczyny zabierają się za zamówioną kawę i po skosztowaniu jej
nie wykręcają się w grymasie, ponownie wzdycham. Najwyraźniej moje umiejętności
trochę podskoczyły w kierunku wyższego poziomu, z czego wprawdzie powinienem
być dumny.
Ukradkiem
zerkam w lewo, gdzie od razu wyłapuję przecierającego stoliki Yoon Jae. Koreańczyk
nuci sobie coś pod nosem, lecz niestety nie jest mi dane dosłyszeć tej melodii
– albo i stety, któż to wie – dlatego szybko odwracam od niego swoje spojrzenie
i postanawiam zająć się tym samym.
Wypadałoby
zacząć powoli ogarniać to miejsce, aby po zamknięciu nie siedzieć zbyt długo.
Na moment znikam za ladą, skąd zabieram jedną czystą szmatkę i wracam do
stolików. O dziwo żaden z nich nie jest uświniony, ale mimo to zasady są
zasadami, więc bez zbędnych narzekań nachylam się nad jednym z okrągłych
stolików i zaczynam przecierać jego powierzchnię. Robię to z paroma kolejnymi,
aż moja praca nie zostaje przerwana przez jedyne klientki, które zapragnęły
zapłacić rachunek. Zostawiając ściereczkę na wciąż nieprzetartym stoliku, udaję
się w kierunku lady, a obie dziewoje wędrują za mną. Szybko wbijam rachunek na
kasę i zabieram należytą sumę od jednej z pań, parę sekund później wydając jej
resztę. Dziewczyna uśmiecha się lekko w moim kierunku, odbierając przy tym
pieniądze, a następnie wychodzi z lokalu wraz ze swoją przyjaciółką. Nie chcąc
zastać żadnych niespodzianek, podchodzę do drzwi wyjściowych i przewieszam
tabliczkę, aby napis widoczny z zewnątrz wskazywał, iż lokal jest zamknięty. Po
wszystkim otrzepuję dłonie o fartuszek i wzdycham cicho. Dzisiejszy dzień w
pracy rzeczywiście nie był wyczerpujący, ale mimo to po wczorajszej imprezie jestem
odrobinkę zmęczony.
— Masz ochotę
na kawę?
Głos
YoonJae wyrywa mnie z rozmyślań. Automatycznie kieruję swoje spojrzenie na jego
buzię, przybierając przy tym pytający wyraz. Chłopak mruga parę razy, czekając
na odpowiedź, a kiedy nic nie słyszy, przechyla głowę na bok i wskazuje na
ekspres. Dopiero po tym zaczynam rozumieć, do czego chłopak zmierza.
— Aaa, kawę —
mówię bez namysłu, czym doprowadzam Koreańczyka do stłumionego śmiechu. —
Jasne, może być. Ale nie zamykamy za chwilę? — Unoszę brwi, trochę zdziwiony.
— Zamykamy —
potwierdza skinięciem głowy. — Lecz mimo to możemy się czegoś napić. Poza tym
wyglądasz na wyczerpanego. Przyda ci się chwila odpoczynku, a i ja na tym
skorzystam. — Wzrusza ramionami, po czym rusza w kierunku lady z nieodgadnioną
emocją na twarzy. Obserwuję go w milczeniu, zastanawiając się, jak niby mogą
wyglądać jego korzyści z dłuższego pozostania w tym miejscu. — Wolisz espresso
czy coś łagodniejszego, na przykład latte? — pyta, zaczynając majstrować przy
ekspresie.
— Na tę chwilę
wolę latte. Ale bez tych zbędnych dodatków, jak bita śmietana czy posypka.
Czuję, że mnie po tym zmuli — wyznaję, łapiąc się za brzuch, a wtedy Yoon Jae
lekko kiwa głową i sięga po podłużną, cienką szklankę. Już po chwili ekspres pracuje,
a ja oglądam, jak do szklanki przelewała się gorąca ciecz. Chcę podejść i jakoś wyręczyć chłopaka, ale zostałem uprzedzony.
Szatyn zanosi dwie szklanki – tę drugą kawę zdążył zrobić, zanim ja się
namyśliłem – do najbliższego stolika, a następnie siada na jednym z czterech
wolnych krzeseł. Dołączam do niego w mgnieniu oka.
— Radzisz
sobie coraz lepiej — zauważa, na co w duchu zaczynam odczuwać lekką dumę. Po
chwili śmieje się cicho, co mnie nieco zbija z tropu. — Ogółem początkowo byłem
dość sceptycznie nastawiony do twojego zatrudnienia. W końcu tak mniej więcej
kojarzyłem cię ze szkoły, a nie ukrywajmy, przedtem prawie w ogóle się nie
udzielałeś, a jeśli już wszedłeś w jakąkolwiek konwersację z kimś z klasy,
wręcz biło chłodem po oczach. — Uśmiecha się lekko, mieszając łyżeczką gorącą
kawę. To na niej ma skupione spojrzenie. Nie wiedzieć czemu, w jego oczach tli
się jakaś dziwna, niepasująca do sytuacji emocja. — Z góry zakładałem, że nie
będziesz żadną pomocą, a prędzej
balastem. Ale każdy najwyraźniej może się kiedyś pomylić. — Bierze do ręki
filiżankę, po czym upija łyk czarnej kawy.
— Czuję się
zaszczycony, że moja osoba zapadła ci w pamięci — mówię cicho, na co Yoon Jae przewraca
oczami.
— Może i
wiedziałem, kim jesteś, ale wtedy za tobą nie przepadałem — wyznaje, ułamek
sekundy później upijając kolejny łyk.
Uśmiecham
się lekko.
— Wtedy? Czyli
teraz zyskałem twoją sympatię? — pytam, lecz nie otrzymuję odpowiedzi.
Koreańczyk jedynie się uśmiecha, mrużąc lekko oczy, a następnie spuszcza wzrok.
— Unikasz odpowiedzi — zauważam, co wywołuje jeszcze większy uśmiech u
chłopaka.
To
mnie zaczyna bardzo zastanawiać. Myślałem o tym wczorajszego wieczoru, ale mimo
to postanowiłem wrócić do tej jednej kwestii, która poniekąd nie daje mi
spokoju. Co tak właściwie Yoon Jae o mnie myśli?
Gdy
wracam pamięcią do dnia, w którym wraz z Hisato udałem się do klubu dla gejów,
idealnie pamiętam ten moment, jak podczas rozmowy z jednym homo facetem
natknąłem się na Yoon Jae. Wówczas chłopak bardzo, ale to bardzo wyzywał mojego
rozmówcę. Wiedział o jego orientacji, co wyraźnie zaznaczał przy swoich
obelgach. Stwierdziłem, że Koreańczyk jest po prostu najzwyklejszym homofobem,
ale coś w tej teorii mi nie pasuje. Bo skoro szatyn rzeczywiście nie toleruje odmieńców,
i jednocześnie wie, iż jestem jednym z nich, dlaczego traktuje mnie normalnie?
Nie
uwierzę, że chłopak, który jeszcze niedawno radził mi, abym się nie przejmował
tym, co wyprawia Ryou i jednocześnie pomógł mi się trochę pozbierać, miałby być
takim prymitywnym debilem. To ograniczenie mi do niego nie pasuje.
— Ej —
zaczynam, nim zdążę pomyśleć. Koreańczyk unosi wzrok znad filiżanki kawy,
łącząc ze mną spojrzenia. — Jedna rzecz nie daje mi spokoju.
Chłopak
unosi brwi, wyraźnie zaciekawiony, ale też w pewien sposób... przerażony?
— Zamieniam
się w słuch.
Biorę
większy wdech nim przechodzę do tematu.
— Jedna rzecz
mi się nie zgadza. Jesteś homofobem czy nie?
Nie
chciałem spytać o to tak dosadnie, ale niekontrolowanie z góry wyjechałem z
tym, co miałem w głowie. Yoon Jae lekko wybałusza oczy, co jednoznacznie wskazuje
na jego zdziwienie, czy może raczej powinienem powiedzieć: szok.
Odkłada
filiżankę na stolik, delikatnie ściągając brwi. Po tym przełyka ślinę, co udaje
mi się wywnioskować po lekkim drgnięciu na jego szyi.
— Nie jestem
homofobem — odpowiada, przechylając głowę na bok. W jego oczach maluje się
niezrozumienie. — Dlaczego o to pytasz? W dodatku tak nagle?
Drapię
się w tył głowy, jednocześnie spuszczając wzrok.
W
sumie nie przemyślałem tego. Bo co mam mu teraz powiedzieć? Że od pewnego czasu
zastanawiam się jaką tak właściwie jest osobą? Nieważne, z jakiej perspektywy
na to spojrzeć, brzmi to po prostu d z i w n i e.
Ale…
skoro chłopak jednak nie jest homofobem, istnieje jakaś szansa, iż nie
zareaguje na te wieści najgorzej.
— Jakoś tak
przypomniała mi się sytuacja spod klubu, gdzie rozmawiałem z jednym gościem, no
i wtedy zjawiłeś się ty — mówię, co jest poniekąd prawdą, ale też w pewnym
(wielkim) stopniu okrojoną wersją moich rozmyślań. — I jakby to powiedzieć… nie
byłeś wtedy najmilszy.
Nie
jestem w stanie spojrzeć chłopakowi w oczy, dlatego zabieram się za kawę,
której prawie ani trochę nie ubyło. Smakuje rewelacyjnie. O stokroć lepsza od
mojej, a przecież wyszły z tego samego
ekspresu. Jak to możliwe?
Ciche
westchnięcie ze strony chłopaka sprowadza mnie na ziemię.
— Może
zacznijmy od tego, że osobiście nie należę do grupy najmilszych osób. — Opiera
podbródek o dłoń. — Ale sprawa z moim sąsiadem to inna kwestia. Jest dość
prywatna, ale skoro już musisz wiedzieć... — Ponownie wzdycha, co nie ma w sobie
nawet odrobiny złośliwości. — Dobierał się do mojego znajomego — wyznaje, a ja
mimowolnie wybałuszam oczy i mrugam parę razy. Chłopak kontynuuje. — Był co
prawda trochę wypity, ale to go nie usprawiedliwia. Ma swoje lata, a mimo to
próbował dobrać się do dwa razy młodszego od siebie chłopaka, który dodatkowo
protestował. Dla mnie to obrzydliwie i niedopuszczalne. — Wzrusza ramionami. —
To dość stara sprawa, bo sprzed trzech lat.
Ponownie
spuszczam wzrok, wyraźnie zaskoczony wyznaniem szatyna. Ta historia wprawdzie
może wyjaśnić wiele rzeczy. Wyjaśnia, dlaczego ktoś tak ułożony jest w stanie
wyjechać do drugiej osoby z wyjątkowo nieciekawymi epitetami. Wyjaśnia,
dlaczego chłopak miał takie nietypowe podejście. Ale też wyjaśnia, dlaczego
zareagował z taką złością względem Ryou, gdy dowiedział się o zakładzie.
Ta
informacja wyjaśnia wiele rzeczy i jednocześnie sprawia, że znacznie bardziej przekonuję
się do jego tajemniczej osoby.
Mimo
to nadal jest w nim coś nieodgadnionego.
— A pedałkiem
nazywałem cię tylko dlatego, bo się śmiesznie denerwujesz — wypala nagle, na co
baranieję. Kierując zbite z tropu spojrzenie na jego twarz, zastanawiam się,
czy dobrze usłyszałem. Chłopak śmieje się na głos, a następnie, kręcąc głową z
niedowierzania, bierze do ręki filiżankę i dopija kawę do końca. Tuż po tym podnosi
się z miejsca i rzuca mi szyderczy uśmiech.
— Resztę
zostawiam tobie.
I
po prostu idzie do pokoju pracowniczego.
A
ja zostaję w miejscu, kompletnie oszołomiony.
Już
mam podnieść się i go dogonić, a następnie powiedzieć, aby pomógł mi z ogarnięciem
kawiarni, ale wtedy zdaję sobie sprawę, iż nie ma czego ogarniać. Wszystko
zostało wysprzątane. Jedyne, co muszę zrobić, to włożyć obie szklanki po kawie
do zmywarki.
Chłopak
najwyraźniej zdążył wszystko uprzątnąć, gdy odpłynąłem przy drzwiach
wyjściowych, kiedy wyszły ostatnie klientki. Nawet zabrał ściereczkę, którą
walnąłem na jeden ze stolików.
W
ogóle tego nie zauważyłem.
Wzdycham,
a następnie dopijam kawę do końca i robię to, co szatyn mi pozostawił. Po
wszystkim kieruję się do pokoju pracowniczego z zamiarem ubrania się w swoje
zwykłe ciuchy. Światło w pokoju wciąż się pali, co jedynie oznacza, iż Yoon Jae
jednak nie zostawił mnie samego.
Ani
trochę go nie rozumiem.
Niestety nie mogę
tak myśleć.
Wszyscy dobrze
wiemy czemu.
Komentarze
Prześlij komentarz