Shukuteki - 8
Powoli nadchodzi koniec miesiąca.
Od tego szczególnego dnia — a konkretnie ślubu mamy i Rena — dzielą nas jeszcze
dwa tygodnie. Sam nie wierzę, że to mówię, ale… chyba nie mogę się doczekać.
Wychodzę wcześniej z
uniwersytetu, gdyż nie czuję się najlepiej. Szybko wracam do domu. Znajdując
się przed drzwiami wejściowymi, łapię za klamkę, a następnie lekko za nią ciągnę.
Drzwi nie wydają żadnego dźwięku. Wątpię, aby ktokolwiek mnie usłyszał. Ale w
sumie kto miałby to zrobić? Mama i Ren pracują, a Ryou powinien być na
wykładzie. Mam cały dom dla siebie. To idealny moment na obejrzenie serialu. W
końcu życie ma się tylko jedno.
Po cichu wchodzę pod schodach na
górę. Już mam wejść do swojego pokoju, jednak wtedy do moich uszu dociera męski
głos. Nie należy Ryou, mimo że dochodzi z pokoju chłopaka. Nie chcę
podsłuchiwać — cenię prywatność innych i te sprawy — ale ciekawość bierze górę
nad wszystkim. Przystawiam ucho do drzwi. Prócz nieznanego mi głosu, wyłapuję
również kobiecy śmiech. Mimowolnie marszczę brwi.
— Mówisz, że ci się udało, Ryou?
Ryou…? Więc jest w domu, a nie na
wykładzie?
— Taa. — Śmieje się.
Tak, to definitywnie Ryou. Ale…
czemu nagle dopadła mnie ta dziwna obawa?
— W takim razie wiszę ci tę grę. — Chłopak prawdopodobnie wzdycha,
aczkolwiek nie jestem pewien, czy rzeczywiście to robi.
— Haha, jesteś niemożliwy! — Dziewczyna raz jeszcze wydaje
z siebie ten irytujący dźwięk, jakim jest tępy rechot. — Zaliczyć chłopaka, aby
zdobyć jakąś grę!
Momentalnie zamieram. Oni nie mogą
mówić o mnie. To przecież niemożliwe.
— I to nie byle jakiego chłopaka! — kontynuuje, zwijając
się ze śmiechu.— Naszego płaczliwego Shuna.
Zaczynam odnosić wrażenie, jakby
świat nagle zaczął mi wirować przed oczami. Ale to tylko wynik wstrzymania
oddechu na dłuższą chwilę. Czy tego chcę, czy nie, osuwam się na podłogę. Na
całe szczęście nie robię przy tym zbędnego hałasu. Zakrywam dłonią usta, mrużąc
oczy. Po chwili czuję, jak po policzku spływa mi łza, a zaraz po niej mnóstwo
kolejnych. Nie mogę tego powstrzymać. Szybko podnoszę się na nogi i pędzę na
dół. Nie dbam o to, czy ktokolwiek mnie usłyszy. Zakładam buty i wybiegam z
domu. Najgorsze jest to, że łzy nadal wypływają mi z oczu. Nie mogę tego
powstrzymać.
Zatrzymuję się w parku. Siadam w
cieniu, który stworzyło drzewo znajdujące się tuż obok. Opieram się o nie
plecami i mocno zaciskam powieki. Zakrywam twarz dłońmi, już nie próbując się
powstrzymywać. Wzdłuż mojej twarzy zaczyna płynąć jeszcze więcej łez.
Jestem pewien, że się nie przesłyszałem.
Oni mówili o mnie. O jakimś durnym zakładzie. Ryou przespał się ze mną tylko po
to, aby zdobyć jakąś grę. Nie, on mnie zaliczył,
a następnie pochwalił się tym wyczynem przed znajomymi.
Nie chcę wracać do domu. Nie dam
rady spojrzeć mu w twarz, nie wybuchając przy tym. Czy byłby to gniew, czy
płacz, nieważne. Z pewnością coś by to było. Wyjmuję telefon z kieszeni i wpisuję
numer do jedynego chłopaka, któremu chyba wciąż ufam.
— Tak? — słyszę po paru sekundach.
— Hisato…? — mówię łamiącym się głosem. Przedtem tego nie
spostrzegłem, gdyż milczałem.
Chłopak bierze spory wdech, co
słychać aż za dobrze.
— Shun…? — zaczyna po chwili ciszy. — Czy ty… no wiesz…
— Płaczę? — kończę za niego, spuszczając głowę w dół. —
Chyba tak.
Hisato milczy przez chwilę.
— Gdzie jesteś?
— Siedzę w parku przy tym starym szpitalu — odpowiadam,
pociągając nosem.
— Daj mi chwilę. Zaraz będę.
— C-co? Daj spokój, przecież… — Nagle urywam, ponieważ
chłopak się rozłącza.
Śmieję się gorzko.
— Przestań, bo jeszcze sobie pomyślę, że komuś naprawdę na
mnie zależy — mówię do siebie pod nosem, a następnie ronię jeszcze kilka łez.
Być może zachowuję się żałośnie,
ale co mogę na to poradzić? Nigdy bym nie przypuszczał, że spotka mnie coś
takiego. To przecież nie ma najmniejszego sensu. Kto normalny zrobiłby coś
takiego, aby wygrać zakład o jakąś głupią grę…?
Po dobrym kwadransie naprzeciw
mnie staje Hisato. Na twarzy ma wypisaną troskę zmieszaną z odrobiną
przerażenia. Uśmiecham się do niego od niechcenia, po czym spuszczam wzrok na
trawę. Chłopak siada naprzeciw.
— Wyglądasz okropnie — komentuje od razu.
Nie mogę powstrzymać cichego
chichotu.
— Czuję jeszcze gorzej.
Chłopak posyła mi niepewne
spojrzenie.
— Co się stało? — pyta.
Przygryzam dolną wargę. Pragnę go
o coś spytać, jednak trochę się waham. Koniec końców wygrywam wewnętrzną walkę.
— Możesz mnie dziś przenocować?
Źrenice chłopaka momentalnie rozszerzają
się na ułamek sekundy.
— Oczywiście o ile nie sprawię tym kłopotu twojej rodzinie
— dodaję po chwili namysłu.
— To nie problem. Mieszkam sam — mówi ze spokojem.
Hisato pomaga mi się podnieść na
nogi. Doskonale wie, że płakałem, ale mimo to nie chcę, aby widział mnie w
takim stanie. Nawet jeśli to nieuniknione, wolę odkładać swój stan aż do samego
końca. Chłopak przyjechał tutaj samochodem. W ciszy wsiadam do środka i zwijam
się na siedzeniu. Chwilę po tym samochód rusza. Nie jedziemy jakoś specjalnie
długo. Zatrzymujemy się pod sporym wieżowcem. Wysiadam z samochodu i podchodzę
do Hisato, który zaczyna wyciągać coś z bagażnika — jak się okazuje niewielki
karton z paroma nadrukami. Po tym brunet zamyka bagażnik i kieruje się w stronę
budynku. Podążam za nim w ciszy. Parę minut później zamykam drzwi od jego
apartamentu. Zdejmuję buty i wchodzę w głąb mieszkania.
— Zaparzę ci herbaty. Musiałeś zmarznąć.
— Nie musisz. To nic.
— Bez gadania. — Posyła mi nerwowe spojrzenie. — Masz mocno
zaczerwienione oczy. Na dodatek siedziałeś w parku w podkoszulku, gdzie w
chwili obecnej temperatura do najwyższych nie należy. Nie dam ci się
rozchorować.
Niekontrolowanie rozdziawiam
buzię. Nigdy przedtem nie widziałem go takiego poważnego. Nie wiem, co to za
uczucie, ale… chyba trochę poprawił mi się humor. W spokoju siadam na sofie i zamykam
oczy. Biorę spory wdech, starając się uspokoić wszystkie okropne myśli.
Wsparcie drugiej osoby naprawdę potrafi wiele zdziałać.
Po chwili obok mnie siada Hisato.
Na ciemnym, drewnianym stoliku stawia dwa parujące kubki. Mrużę oczy, całkiem skupiając się na parze.
— A więc… co się konkretnie wydarzyło? — pyta brunet.
Przygryzam dolną wargę, bojąc się
tej rozmowy.
— Nie musisz się zmuszać, ale… cóż, chciałbym wiedzieć, co
cię doprowadziło do takiego stanu.
Przenoszę wzrok na chłopaka. Moja
mina musi wyglądać strasznie. Tak podejrzewam, widząc wyraz twarzy Hisato.
— Jakiś czas temu poznałeś Ryou, prawda? — zabieram głos.
— Syn narzeczonego twojej mamy. Tak, pamiętam go. — Kiwa głową
w geście potwierdzenia.
— Nie mówiłem ci o tym, ale znam go jeszcze z czasów
podstawówki. W pewnym momencie musiałem się przepisać, bo byłem nękany. I to
nie były jakieś głupie zaczepki czy wyzwiska. Robili mi naprawdę paskudne
rzeczy. Do tego wszystkiego jeszcze doszła śmierć ojca, więc wylądowałem u
specjalisty. — Przyciągam kolana do klatki piersiowej, następnie opierając na
nich podbródek. — Dzięki terapiom jakoś udało mi się zapomnieć. Nie o
wszystkim, ale znacznej części owszem. — Przełykam ślinę. — Ryou jest jednym z
chłopaków, którzy mnie wówczas nękali.
Może mi się zdawać, ale aura
wokół Hisato w jednej chwili zmieniła się.
— Spotkaliśmy się niedawno, kiedy nasi rodzice ogłosili
zaręczyny. Postanowiłem puścić przeszłość w niepamięć dla dobra matki i udawać,
że nic nigdy się nie wydarzyło. Dodatkowo Ryou cały czas mnie przepraszał,
brzmiąc przy tym szczerze, dlatego…
Zacinam się.
— Wybaczyłeś mu? — pyta Hisato z troską w głosie.
— Mhm — mruczę na potwierdzenie, po czym kontynuuję. — Ale
to wszystko okazało się kłamstwem.
— Co konkretnie masz na myśli?
Odbywam krótką walkę wewnątrz
siebie. Muszę mu powiedzieć. W końcu to mój… przyjaciel.
…przyjaciel, huh?
Czy ja w ogóle zasługuję na kogoś
takiego?
Nie, to nie jest teraz ważne.
Potrząsam głową, co musi wyglądać
co najmniej dziwnie, a następnie mówię to, co mi leży na sercu.
— Ryou założył się z dawnymi kolegami, że jeśli „mnie
zaliczy” — cytuję — to dostanie jakąś głupią grę. — Spoglądam Hisato w oczy. — Wygrał zakład.
Od początku spodziewałem się
spojrzenia pełnego nienawiści, odrazy lub czegoś w tym rodzaju, ale zamiast
tego teraz dostrzegam… ból? Współczucie?
Ale to i tak nie koniec zaskoczenia, jakie mnie spotyka.
— Jeśli chcesz, możesz tutaj zamieszkać.
Komentarze
Prześlij komentarz