Shukuteki - 30


— Ale to samo pytanie tyczy się ciebie — mówię, po czym zagryzam wargę, w myślach układając sobie dalszy ciąg wypowiedzi. A przynajmniej podejmuję próbę tego czynu. W rzeczywistości mam niemały mętlik, w związku z czym wymyślenie jakiejś konkretnej odpowiedzi graniczy z cudem. Koreańczyk w jednej chwili obdarowuje mnie zmieszanym spojrzeniem, lecz szybko zmienia tę cechę na coś w rodzaju… pożądania.
Cholera, naprawdę go nie poznaję. Dlaczego w ogóle tkwimy w takiej sytuacji? Co do tego doprowadziło? Przecież on nawet nie jest… No właśnie. Nie wydaje mi się, aby Yoon Jae patrzył na facetów pod tym względem. Dlaczego więc teraz kuca tuż przede mną, jednocześnie obdarowując mnie tak zabójczo seksownym spojrzeniem, iż momentalnie tracę zdrowy rozsądek i mam chęć zrobić mnóstwo rzeczy, aby tylko rozładować napięcie?
— Dlaczego, Yoon Jae? Przecież ty... — nie kończę. Mój głos brzmi naprawdę dziwnie. Na tyle nietypowo, iż sam nie wiem, czy sprawiam wrażenie osoby, która ma rozpłakać się za moment, czy raczej kogoś w wyjątkowo mocnym stanie zamroczenia.
— Przecież…? — powtarza, lekko przechylając głowę na prawy bok. Część brązowych kosmyków leci w dokładnie tym samym kierunku. Momentalnie dopada mnie pragnienie, aby zatopić dłoń w tych jego gęstych kłakach i sprawdzić, czy rzeczywiście są takie miękkie na jakie wyglądają. Ale jakoś nie potrafię zmusić swojego ciała do choćby najdrobniejszego ruchu. Jestem oniemiały i jedyne, co mogę zrobić, to wziąć płytki oddech.
               Może właśnie od tego powinienem zacząć?
               Od wzięcia nieco większego wdechu?
               Powoli zamykam oczy, by następnie ułożyć usta w linię i nabrać trochę powietrza za pomocą nosa. Gorące powietrze wypełnia moje płuca, co automatycznie zmusza całe moje ciało do lekkiego drgnięcia. Wreszcie zagryzam wargę od wewnątrz, w dalszym ciągu nie mogąc pozbierać myśli.
               Trochę pomogło.
               W minimalnym stopniu, ale jednak… czuję się odrobinę rozluźniony.
               Wypuszczając powietrze, jednocześnie otwieram oczy, by następnie skupić całą ich uwagę na poważnej twarzy brązowowłosego. Chłopak ewidentnie czeka, aż sprecyzuję swoje myśli, i nie wygląda przy tym na zirytowanego czy zniecierpliwionego. Raczej przyjmuje z pełnym spokojem fakt, iż potrzebuję trochę więcej czasu na dojście do sedna sprawy.
— Przecież… ty nie patrzysz na facetów pod tym jednym względem. Dlatego… nie czujesz się obrzydzony?
               Yoon Jae unosi brwi w odpowiedzi, lecz szybko zdejmuje to zdziwienie i śmieje się cicho, dodatkowo odsłaniając proste zęby. Po chwili zbliża swoją twarz do mojej jeszcze bardziej, a ja, zupełnie jak na jakąś komendę, spinam wszystkie swoje mięśnie i dodatkowo wstrzymuję oddech.
               Robię to niepotrzebnie.
               W końcu chłopak nie całuje mnie.
               Jedynie opiera swoje czoło o moje, a następnie zamyka oczy i pozostaje w takiej pozycji jeszcze przez parę chwil. Z tej perspektywy mam idealny podgląd na jego twarz. Yoon Jae ma długie, lecz nie takie gęste rzęsy, na co normalnie nawet nie zwracam uwagi. Te włoski posiadają niemal identyczną barwę, co brwi – z tą różnicą, że one akurat są bardzo gęste i dodają męskości jego twarzy.
               Normalnie nie zwróciłbym nawet najmniejszej uwagi na te elementy, ale obecnie znajduję się w takiej sytuacji, iż właśnie te parę cech jest obiektem mojego skupienia, w związku z czym nie mogę o nich nie myśleć.
— Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w tym miejscu? — pyta wreszcie, lecz nawet po zabraniu głosu nie oddala się ode mnie. Jego bliskość nie przeszkadza mi ani trochę, wręcz przeciwnie – domagam się znacznie więcej.
— Pamiętam — potwierdzam, posługując się cichym tonem.        
               W dalszym ciągu mogę sobie bez problemu wyobrazić tę sytuację, jak po skończonej zmianie zacząłem się przebierać, a wtedy Yoon Jae wszedł do pomieszczenia i po niedługim czasie wspomniał o zakładzie łączącym mnie i Ryou. Rozmowa nie była jakoś wyjątkowo długa, ale pokazała mi, iż ten chłopak, którego uważałem za skończonego dupka i ignoranta, wcale nie jest taką złą osobą.
               Ale… dlaczego teraz o tym wspomina?
— Gdy spytałeś mnie, skąd wzięło się to całe moje zainteresowanie twoją osobą, odpowiedziałem, że nie wiem — przypomina zgodnie z prawdą.
               Rzeczywiście coś takiego miało miejsce.

— Ogólnie nie musisz się obawiać, że zaraz każdy pozna prawdę i  tym samym zacznie ciebie atakować w różnoraki sposób. Większość zapewne ma to głęboko w dupie i wprawdzie nie dziwię się temu. Też pewnie olałbym zachowanie takich dekli i jedynie współczuł osobie, która padła ich ofiarą.
— Ale? Jednak coś sprawiło, że się zainteresowałeś i zacząłeś mnie obserwować. Dlaczego?
— Dobre pytanie. Też się zastanawiam, czemu.

               Tylko… co to wszystko ma wspólnego z naszym obecnym położeniem?
— Ale… nie byłem wtedy z tobą w stu procentach szczery — dodaje po chwili, co jeszcze bardziej zbija mnie z tropu. — Wiedziałem, co spowodowało to nagłe zainteresowanie. Znaczy… miałem swoje podejrzenia, ale i tak odrzucałem wszystko na bok z myślą, że to… dziwne — śmieje się gorzko, a następnie odsuwa swoją twarz od mojej i w następnej kolejności obdarowuje mnie zmieszanym spojrzeniem. Automatycznie przełykam gulę, nie potrafiąc zdobyć się na nic więcej. W ciszy oczekuję, aż Koreańczyk powie coś więcej. — Początkowo naprawdę nie zwracałem na ciebie uwagi. Uznałem, że skoro izolujesz się od wszystkich, to twoja strata. Nie miałem najmniejszej ochoty na bieganie za tobą. Z czasem zacząłeś przykuwać coraz większą uwagę, a gdy wreszcie usłyszałem o tym zakładzie… jakoś zezłościłem się. Na ciebie, na siebie, na tego blondwłosego kolesia… wprawdzie byłem obrażony na cały wszechświat. I choć początkowo nie wierzyłem, że te plotki są prawdą, w momencie, gdy spotkałem cię pod klubem dla homoseksualistów, coś mi zaświtało w głowie. — Zaczyna uśmiechać się kącikiem, co dodaje trochę łagodności jego spiętej twarzy. — Zacząłem cię obserwować. Naprawdę nie wiedziałem czemu to robię, ale tylko do pewnego momentu. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę podoba mi się ten dziecinny chłopak, który robi przezabawną minę, gdy tylko nazywam go pedałkiem. Polubiłem sposób, w jaki złościsz się na innych i odgryzasz się przy każdej możliwej okazji. Często było po tobie widać, że cierpisz, ale mimo to starałeś się ukryć ten smutek. Naprawdę… zaintrygowało mnie w tobie wszystko.
               To wyznanie śmiało mogę porównać do powiewu ciepłego, delikatnego powietrza.
               Jest relaksujące, rozczulające, ale przede wszystkim takie… kojące.
               Uspokajam swoje myśli. Normuję oddech. Przestaję się trząść czy robić głupie miny. Teraz po prostu przyglądam mu się z czystą fascynacją, zastanawiając się, jak mogłem tego od razu nie zauważyć czy chociaż nie wysunąć jakichś podejrzeń.
               Nagle wszystko staje się takie oczywiste.
— Masz rację. Nigdy nie spojrzałem na żadnego faceta z podobnej perspektywy, bo żaden mnie nigdy nie zainteresował. Jednak prawda jest taka, że dziewczynami również nie interesowałem się jakoś specjalnie, dlatego… sam nie wiem, jak powinienem to opisać. — Wzdycha, uśmiechając się lekko. — Być może przez tę niewiedzę odpychałem od siebie prawdę przez naprawdę długi czas? — pyta, lecz nie oczekuje odpowiedzi, toteż nie zamierzam mu żadnej udzielić. — Nie mam pojęcia. To wszystko jest dla mnie kompletną nowością.
— Nie tylko dla ciebie — wyznaję bez chwili namysłu, jednocześnie zamykając oczy. Po chwili odchylam się do tyłu i opieram plecami o siedzenie, bardzo szybko rozluźniając ramiona. Niedługo po tym czuję, jak część sofy po mojej prawej stronie ugina się pod ciężarem Koreańczyka. Chłopak siada, zwracając się do mnie bokiem, a następnie opiera łokieć o zagłówek i obdarowuje mnie wyjątkowo rozczulającym spojrzeniem. Obserwuję wszystkie jego poczynania ukradkiem, nie mogąc wyzbyć się myśli, iż cała ta sytuacja wygląda tak, jakby to dopiero było nasze pierwsze spotkanie, podczas którego postanawiamy się trochę poznać. Ten luz i lekka atmosfera, ta wymiana niepewnych spojrzeń… wszystko z pozoru wydaje się normalne czy standardowe, lecz dla mnie jest naprawdę znaczące. I nie tylko dla mnie. Yoon Jae również sprawia wrażenie, jakby cieszył się z takiego obrotu spraw.
               Przyszedłem tutaj roztrzęsiony i niepewny, a dzięki jednej rozmowie z brązowowłosym zapomniałem o tych wszystkich zmartwieniach i na nowo zacząłem cieszyć się z faktu, iż wreszcie mam spokój.
               To…
               Naprawdę dobrze, prawda?
               Przecież powinienem się cieszyć, nie mogąc zdjąć z twarzy uśmiechu.
               Tak też jest, lecz mimo to… w pewnym momencie, nie wiedzieć czemu, znów zaczynam czuć to znajome uczucie gorąca, tuż po którym pojawiają się słone łzy. Yoon Jae zamiera w miejscu, nie mogąc odwrócić zdziwionego spojrzenia od mojej twarzy, co jedynie podburza resztki mojej kontroli.
               Chyba tego tak bardzo się bałem.
               Że mimo nieopisanego szczęścia, w pewnym momencie wreszcie wybuchnę.
               Jednakże ta sytuacja trochę różni się od sceny z moich wizji.
               Nie robię tego ze smutku, rozczarowania czy tęsknoty za bliskością z Ryou.
               To raczej… ulga.
               Odetchnięcie, że wreszcie dokonałem czegoś pozornie niemożliwego.
               I właśnie dzięki temu, mimo iż słone łzy spływają wzdłuż mojej zaczerwienionej twarzy, nie potrafię powstrzymać uśmiechu. Myślę, że to właśnie ta kwestia aż tak szokuje Yoon Jae. Chłopak nie jest zaskoczony samym płaczem, co radością w oczach, jaką w międzyczasie wyrażam.
               Zaraz po tym, jak udaje mu się zapanować nad zdziwieniem, uśmiecha się lekko, by następnie podnieść się z siedzenia i podejść do szafki z różnymi przyborami. Zabiera jeden z czystych ręczników, który zaraz po tym podaje mi z pewnym błyskiem w oku. Bez protestu odbieram od niego miękki materiał, by szybko wytrzeć sobie twarz i finalnie westchnąć.
               Cholera, naprawdę dużo czasu zajęło mi dojście do tego momentu.
               Ale… zawsze lepiej zrobić coś późno, niż wcale.
               To chyba będzie moje nowe motto.
— Muszę wrócić do pracy, ale za dwie godziny kończę zmianę, więc… może wtedy się zobaczymy? — proponuje niepewnie, zerkając na mnie ukradkiem. Więc nawet on potrafi poczuć się nieswojo?
— Jasne — odpowiadam niezwłocznie. Nawet nie muszę się nad tym zastanawiać.
               Wkrótce po tym wracamy do głównego pomieszczenia. Koreańczyk zajmuje się swoją pracą, a ja… z wyraźną ulgą spoglądam na siedzącego w kącie Hisato.
               Czarnowłosy czyta gazetę, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Nie widzieliśmy się tylko chwilę, ale i tak odnoszę wrażenie, jakby coś się w nim zmieniło.
               No cóż…
               Mimo wszystko mam nadzieję, że chłopak ma dużo czasu, bo rzeczy, o których chcę mu opowiedzieć, jest naprawdę mnóstwo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shukuteki - 40

Pożądana krew - 15