Shukuteki - 16
Rankiem budzę się w wygodnym łóżku. Zdezorientowany rozglądam
się wokół siebie, a kiedy łączę fakty i kojarzone przez siebie elementy, dochodzę
do wniosku, iż znajduję się w sypialni Hisato.
Nie pamiętam, jak znalazłem się w tym pomieszczeniu.
Ostatnie, co kojarzę, to wybuchnięcie płaczem w kuchni. Zaraz po tym przyszedł czarnowłosy
i... w sumie nie wiem, co się wydarzyło w następnej kolejności.
Powoli zwlekam się z łóżka, w międzyczasie rozprostowując
ramiona, a kiedy wreszcie stawiam stopy na chłodnych panelach, ziewam
przeciągle. Jedną z dłoni przecieram zmęczone oczy, które trochę mnie pieką. Muszą
być mocno zaczerwienione. Po takim wybuchu emocji nieciężko o podobny efekt.
Wychodzę z pokoju i od razu rzucam spojrzeniem na sofę,
która okazuje się być pusta. W takim wypadku chłopak musi znajdować się w
kuchni, dlatego od razu kieruję się do tego pomieszczenia.
Czuję się, jakbym nie spał od kilku dni. Mam niezwykle
ciężkie powieki i jestem całkowicie wyssany z energii. Najchętniej położyłbym
się spać, ale zdaję sobie sprawę, że nie zasnę. Tak już mam.
Moja teoria, co do Hisato znajdującego się w kuchni okazuje
się trafna. Czarnowłosy stoi przy kuchence i robi jajecznicę, nucąc pod nosem
znaną mi melodię. Czyżby Twinkle Little
Star? Mimowolnie uśmiecham się, po czym podchodzę do chłopaka. Chcę zerknąć
mu przez ramię, lecz przez wzgląd na to, iż jestem znacznie niższy, średnio mi
się udaje.
— Wyspany? — pyta, kiedy stoję za jego plecami i wychylam
się zza lewego ramienia. Śniadanie pachnie bardzo dobrze. Sprawia, że głodnieję
w tempie natychmiastowym. Głośne burknięcie, dobiegające z mojego żołądka, rozlega
się w całej kuchni, przez co trochę się krępuję.
To mnie zawsze zadziwia. Sprawy intymne czy seksualne, a
nawet rozmowy o orientacji i tym podobne nigdy nie robią na mnie większego
wrażenia. Mogę o tym spokojnie rozmawiać i szczerze odpowiadać, nie robiąc przy
tym za cnotkę. Lecz jeśli chodzi o dziwne dźwięki dobiegające z żołądka —
automatycznie mam chęć zapaść się pod ziemię.
— Ani trochę — odpowiadam szczerze, po czym podchodzę do
szafki, z której wyjmuję dwa talerze średniej wielkości. Następnie sięgam po
sztućce, aby jakoś wyręczyć przyjaciela. Skoro on zajmuje się śniadaniem, ja mogę
chociaż nakryć do stołu. Nie lubię być nic nie robiącym darmozjadem. — I
kompletnie nie pamiętam, jak zasnąłem — wyznaję, wzdychając. Czarnowłosy wyłacza
palnik w momencie, kiedy ja kończę wszystko układać na meblu. Do pustych
literatek nalewam kawy z czajnika, podczas gdy Hisato nakłada jajecznicę na
talerze. Brudną patelnię wrzuca do zmywarki, po czym zajmuje miejsce przy stole
i posyła mi zatroskane spojrzenie. Lubię ten wyraz twarzy.
— Odleciałeś zaraz po tym... — milknie, szukając
odpowiedniego określenia. Dobrze wiem, co chce powiedzieć. Jak i również zdaję
sobie sprawę, iż szuka właściwego wyrazu, aby nie postawić mnie w nieciekawej
sytuacji. Takich jak on to ze świecą szukać. Poważnie.
— Wybuchu emocji — dokańczam za niego z niemrawym uśmiechem
na twarzy, na co odwzajemnia gest, przytakując skinięciem głowy. Jakoś nie czuję
się źle z myślą, że wyrzuciłem z siebie całą frustrację i ból. Cieszę się, że
to zrobiłem, gdyż teraz odczuwam wyraźną ulgę. Nie wiem, jak długo wytrwałbym,
tłumiąc wewnątrz siebie wszystkie uczucia. To by mnie z całą pewnością
zniszczyło.
— Zgadza się. — Mruży oczy, po czym sięga po szklankę kawy,
by następnie upić jej łyk. Również to robię, delektując się słodkim smakiem
napoju. Ostatnio bardzo polubiłem się z kofeiną. — Lepiej ci już...? — pyta niepewnie,
jakby w obawie, iż to pytanie w jakiś sposób mnie zrani. Ale tak się nie dzieje.
— Tak — potwierdzam, zwilżając dolną wargę. Rzeczywiście jest
znacznie lepiej, niż jak przez parę ostatnich dni. Dręczy mnie tylko jedna myśl
— co teraz ze mną będzie? Nie ma mowy, abym wrócił do domu. Nie po tym
wszystkim. Nie, kiedy Ryou tam jest i będzie, bo w końcu nasi rodzice się
pobierają. Nie mam zamiaru mówić żadnemu z nich, co zaszło między naszą dwójką.
Nie chcę rozwalać związku matce. Ona niczym nie zawiniła. Ren zresztą też. Wina
leży po stronie Ryou, bo jest takim palantem, jak i mojej przez to jakim jestem
naiwniakiem. Nie chcę wracać do miejsca, w którym będę zmuszony regularnie
patrzeć na jego twarz. — Eh. — Marszczę brwi, spuszczając wzrok. Nieświadomie zaciskam
dłonie w pięści na stole, co nie uchodzi uwadze czarnowłosego. Posyła mi
pytające spojrzenie, co jest wyraźnym znakiem tego, iż chce, abym powiedział,
co leży mi na sercu. — Co twoim zdaniem powinienem teraz zrobić...? —
Przygryzam dolną wargę, niepewnie zerkając na chłopaka. Decyduję się go
poradzić. Jest starszy i dojrzalszy, dlatego mam pewność, że jego rada nie będzie
należeć do tych z kategorii skrajnie infantylnych.
— Moim zdaniem? — powtarza cicho, po czym przenosi
spojrzenie na swoje dłonie i zastanawia się przez chwilę. Przez ten moment
milczenia nadążam ze stwierdzeniem, że gdyby nie pomoc bruneta, chyba musiałbym
spać pod mostem. Strach i upartość nie pozwoliłyby mi na powrót do domu. —
Gdybym był na twoim miejscu, starałbym się żyć normalnie i po prostu ignorował
tego c z ł o w i e k a —
wyraźnie podkreśla ostatnie słowo z niesmakiem wypisanym na twarzy. — Już ci w
sumie mówiłem, że wyprowadziłem się z domu rodzinnego po liceum. Dlatego w
takim wypadku również zdecydowałbym się na ten krok. — Wreszcie spogląda na
mnie. — Ale jesteśmy dwiema różnymi osobami o zupełnie
różnych charakterach. — Uśmiecha się ciepło. — Dlatego nie powinieneś sugerować się tym, co zrobiłbym ja, bo mam
inny sposób myślenia napędzany poprzez poszczególne cechy. — Nie mogę się z nim
nie zgodzić. Ma całkowitą rację. Zaczynam odczuwać pewnego rodzaju ukojenie,
patrząc w jego ciepłe i radosne oczy. Niby jego twarzy nie zdobi jakiś
szczególnie wielki uśmiech, aczkolwiek sam błysk w oku świadczy o tym, iż
chłopak jest bardzo rozpromieniony. — Mimo że taki się z pozoru nie wydajesz,
to w głębi jesteś wrażliwy i naprawdę łatwo cię zranić. — Znów ma rację. A ja
znów zostaję uświadomiony, jak ten chłopakwiele o mnie wie, nawet jeśli nie zna
mnie specjalnie długo. — Stąd moje podejrzenia, iż po prostu nie dasz sobie
rady, musząc patrzeć w j e g o twarz
dzień w dzień. — Wzdycha, jeszcze bardziej zwężając powieki. — Zostań tutaj.
Przygryzam policzki od wewnętrznej strony, wzbraniając się
tym przed wyrażeniem jakiejś większej emocji na twarzy. Innym osobom to mogło
wydawać się naprawdę proste. Bo co to za problem zamieszkać z kumplem?
Lecz dla mnie — osoby, która nie przywykła do takiej dobroci
okazywanej przez innych — jest to niezmiernie ciężkie. Tym bardziej, że mówimy
o wspólnym zamieszkaniu. Nie na parę dni, jak to początkowo planowałem, ale na
dłuższy okres czasu.
Nie mogę sobie tego wyobrazić.
Nie chodzi o to, że źle żyje mi się z Hisato. Jest wręcz
przeciwnie — chyba nie mogę sobie wymarzyć lepszego przyjaciela, jak i
współlokatora.
Ale nie chcę tym samym mu się narzucać. Jakby nie patrzeć,
do tej pory mieszkał sam, więc raczej odczuje, gdy ktoś nagle zaburzy ten jego spokój.
Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
— Sądząc po twojej minie, decyzja nie będzie taka prosta —
mówi, patrząc na mnie uważnie. Lekki uśmiech gości na jego twarzy, wyraźnie ją
rozpromieniając. Kiwam głową, aby pokazać swoją zgodę z jego słowami, po czym spuszczam
wzrok i wzdycham. Naprawdę nie mam pojęcia, co zrobić. — Nie główkuj się tak
nad tym. Póki co po prostu tutaj mieszkaj. Przecież i tak planowaliśmy to od
początku. Nie zawadzasz mi ani nic z tych rzeczy. Gdyby tak było, to przecież
nie zaproponowałbym ci wprowadzenia się na dłuższy czas — śmieje się krótko, a
mi momentalnie robi się lżej na duszy. Przez sam ton, jakim się posługuje. On
naprawdę działa jak jakiś lek na ukojenie. — Muszę zaraz pojechać po rękopis —
dodaje cicho, patrząc na wyświetlacz telefonu. Podnosi się z siedzenia i zaczyna
zbierać talerze, by następnie włożyć je do zmywarki. Wszystkiemu przyglądam się
z wyraźnym spokojem. — Szczerze to nie wiem, kiedy wrócę, ale najpewniej w
przeciągu czterech, może pięciu godzin. — Drapie się po głowie z zakłopotaniem,
na co lekko się uśmiecham.
— Też muszę wyjść. — Wzruszam ramionami, jednocześnie
zwlekając tyłek z krzesełka. Nie jestem zbyt zadowolony z faktu, iż miejsce, w
które zamierzam się udać jest szkołą, do której uczęszcza nie kto inny jak
Ryou, ale przecież nie mogę zrezygnować z nauki na rzecz tego palanta. — Mam
zajęcia. Już wystarczająco opuściłem. — Układam usta w linię na myśl o twarzy
blondwłosego zdrajcy.
— Podwieźć cię? — proponuje Hisato, nad czym zastanawiam
się przez chwilę.
— W sumie możesz. — Kiwam głową, a następnie zabieram się
za podstawowe przygotowanie, tj. zadbanie o podstawową higienę, ubranie się i
spakowanie wszystkich potrzebnych rzeczy do torby. Po wszystkim staję gotów
przy drzwiach wyjściowych, czekając, aż czarnowłosy znajdzie kluczyki od
samochodu, które, jego zdaniem, gdzieś wessało. Mija może pięć minut, jak
Hisato dołącza do mnie z ulgą wypisaną na twarzy, co mimowolnie wyrażam i ja.
Wreszcie wychodzimy z mieszkania i, rozmawiając w międzyczasie, wędrujemy do
windy, która zawosi nas na sam dół wieżowca. Zauważywszy samochód chłopaka w
oddali, automatycznie pogrążam się w myślach. Naprawdę jestem ciekaw, jak moje
życie będzie teraz wyglądać.
Komentarze
Prześlij komentarz